TWIERDZA PRZEMYŚL
Życie codzienne w Twierdzy Przemyśl (cz. II)
… albo nas głodem wezmą, albo wysadzą w powietrze*
Jacek Błoński
Wraz z nastaniem Nowego Roku w mieszkańcach oblężonego miasta oraz w sercach jego obrońców wstąpiła nadzieja, że już niebawem nastąpi kres ich ciężkiej niedoli. Choć dla jednych szczęśliwym końcem było rychłe zakończenie walk, nawet za cenę kapitulacji, a dla drugich finałem było zwycięstwo cesarsko-królewskiej armii, to większość przemyślan oraz żołnierzy pragnęła zakończenia długiego i krwawego oblężenia przemyskiej twierdzy. Nastroje panujące w mieście były krańcowo różne. Od nieuzasadnionego realną sytuacją optymizmu do zupełnej rezygnacji i zmęczenia. Świadczą o tym choćby fragmenty wspomnień dwóch kobiet, austriackiej hrabiny Künigl-Ehrenburg oraz Heleny z Seifertów Jabłońskiej.
Wizyta przemyskich dam u oficerów na stanowiskach bojowych 23 Dywizji Honvedów w Twierdzy Przemyśl, ze zbiorów MNZP.
Hrabina Künigl-Ehrenburg w swoim pamiętniku pisze z dumą i radością: „Przemyśl, dnia 1 stycznia 1915 r., Nowy Rok. Nastaje wielki rok! Złota karta w historii świata. Rok, który rozstrzygnie o przyszłości Europy. Wielkie trzęsienie ziemi, którego centrum stanowi Europa sprawia, że drżą także wszystkie części świata. Europa wrze. Jak wydobędziemy się z tego wrzenia, któremu podobnego nie było jeszcze w dziejach? To ciemna zagadka, z którą zaczyna się ten rok. Co ujrzymy, gdy odsuniemy zasłonę? Nie, nie możemy stać i mędrkować o tym problemie. […]To, co uczynimy dziś, to, , co dziś zaniedbamy, oznacza być albo nie być Austrii. Wiemy tylko jedno: musimy zwyciężyć!”
Żonie austriackiego oficera sanitarnego służącego w przemyskiej twierdzy być może łatwiej było z optymizmem patrzeć w przyszłość. Można się jednak zastanawiać czy hrabina nie dostrzegała głodu, biedy i tysięcy ludzkich cieni snujących się po opanowanych wojenną zawieruchą ulicach miasta.
W tym samym czasie inna kobieta, którą los rzucił do Przemyśla, zmęczona ciągłym zdobywaniem żywności, dbaniem o mienie pozostawione przez rodzinę i tęsknotą za nią, w swoim pamiętniku opisuje zniechęcenie panujące wśród obrońców. Zmęczonych żołnierzy, których stać było tylko na formalne okrzyki na cześć cesarza, ale raczej ze służbowego obowiązku, niż ze szczerego szacunku dla Franciszka Józefa, który kazał im walczyć w obcym mieście, w ziemi z dala od ich domów. I jak to często bywa, Jabłońska instynktownie powraca do wspomnień o spokojnych, pełnych rodzinnego ciepła czasach:
1 I. – Dziś Nowy Rok. Mrozem się zaczął. […] Ceremonie wojskowe, życzenia i wszelkie, oficjalne formalności odbyć się miały bez entuzjazmu. Nawet Casandre, gdy po odczytaniu Befehlu przemawiał do swoich Włochów, zaledwie na cześć swoją słabe 15-20 głosów usłyszał: eviva il commendante. Tylko gdy mieli krzyczeć na cześć cesarza to głos każdy dobywał, że mu mało piersi nie rozsadziło. Ja taka byłam przemarznięta, że od oprócz kościoła nigdzie nie byłam, ani na cmentarzu, ani nawet na podwórzu. Rozmyślałam, jak to zwykle u nas przemijał Sylwester i Rok Nowy. Przez długie lata na Sylwestra bywali u nas goście. Ja robiłam poncz. Jacek mój zawsze był na nieszporach i wyłącznie ten dzień lubiał. Pamiętam, że zawsze tak pilnował 12-tej godziny w nocy, abyśmy się uściskać mogli i życzyć nawzajem. […] Złe przeczucie mówi, że źle z nami będzie, wcześniej czy później będzie źle z nami, albo głodem nas wezmą albo wysadzą w powietrze. Coś wielkiego wisi w powietrzu, to się ani widzi, ani słyszy, to się wprost tylko czuje”.
Licytacja niepodjętych przesyłek na dworcu kolejowym.
Brak żywności, przemęczenie i strach prze śmiercią nie przeszkodził mieszkańcom miasta spotykać się na koncertach organizowanych przez dowództwo Twierdzy. (…) Kinoteatry wyświetlały filmy. Jakże niesamowicie musiały wyglądać przemyskie ulice i lokale, gdy wieczorem można było ujrzeć sale pełne przemyskich notabli, którzy nie opuścili miasta w pierwszych dnia wielkiej wojny, ich żony w eleganckich kreacjach oraz oficerów austro-węgierskich wraz z paniami, których jedynym zajęciem było pocieszanie dzielnych generałów, pułkowników i majorów, którzy bezpiecznie trzymali się z dala od linii frontu.
Wśród „bohaterskich” sztabowców komendanta Kusmanka gdzieniegdzie pojawiali się oficerowie w podniszczonych mundurach z ziemistymi twarzami, którzy słuchając wiedeńskich walców, starali się zapomnieć o towarzyszach broni, którzy nie mieli tyle szczęścia co oni. Podczas takich koncertów ożywał wspaniały gmach przemyskiego dworca, gdzie zgromadzonej publiczności muzycy z Pragi, Wiednia, Krakowa i Budapesztu, którym habsburska monarchia kazała przywdziać mundury i udać się do „Przemyśl Festung”, „wyczarowywali” odrobinę zapomnienia i szczęścia za pomocą swoich instrumentów i muzyki. (…)
Afisz informujący o koncercie dobroczynnym w dniu 2 lutego 1915 r.
Na przełomie 1914 i 1915 roku podjęto również próbę wznowienia nauki w przemyskich szkołach. Decyzja o przywróceniu zajęć szkolnych była ważna nie tylko ze względów edukacyjnych. Powrót dzieci i młodzieży do szkolnych ławek był zapewne próbą zrealizowania pragnień władz cywilnych i zwykłych przemyślan do normalnego życia, a widok dzieci idących do szkoły, jak gdyby obok nie toczyły się krwawe zmagania, uspokajał „cywili”. Podstawowym problemem było znalezienie wolnych pomieszczeń, w których mogłaby się odbywać nauka. Przecież większość budynków szkolnych została zamieniona na koszary i szpitale. Na szczęście w związku z ograniczoną ze względu na działania wojenne ilością biur i urzędów cywilnych władze miejskie w porozumieniu z Komendą Twierdzy udostępniły pomieszczenia C.K. Dyrekcji Skarbu przy ul. Katedralnej.
„Ziemia Przemyska” początkiem stycznia 1915 donosiła: „Otwarcie szkoły wydziałowej męskiej i żeńskiej w Przemyślu. Prawidłowy tok nauki w tutejszym gimnazjum pomimo anormalnych warunków skłonił tutejszą c.k. Radę szkolną okręgową, na której czele stoi p. Radca Żeleński do zarządzenia rozpoczęcia nauki za zezwoleniem c. i k. Komendy Twierdzy, także tutejszych szkołach wydziałowych im. Ces. Franciszka Józefa I. Ponieważ budynek, w którym obie szkoły się mieszczą zamieniony został na szpital, przeto za zgodą obecnego kierownika c.k. Dyrekcji skarbu Radcy Pniewskiego, nauka odbywać się będzie w gmachu c.k. Dyrekcji Skarbu przy ul. Katedralnej na I i II p. Na razie otwarte zostaną z dniem 15 stycznia br. trzy klasy wydziałowe męskie i trzy kl. wydz. żeńskie, tudzież kl. IV ludowa w obu szkołach, celem przygotowania młodzieży do szkoły średniej lub wydziałowej. Nauki udzielać będzie grono nauczycielskie obu typów szkół, a nadto przydzielone zostaną siły nauczycielskie z innych szkół tutejszych. Dyrektor Krzanowski otrzymał już polecenie zajęcia się tą sprawą, jest więc nadzieja, że w oznaczonym terminie nauka się rozpocznie ku wielkiej radości rodziców, gdyż młodzież nie mając zajęcia błąkała się dotąd bez celu po ulicach, narażając się na zepsucie. Wpisy odbywać się będą we wtorek, środę i czwartek tj. 12, 13 i 14 bm. w budynku c.k. Dyrekcji skarbu od godz. 9-12 rano i od 304 po poł. Do wpisu zgłaszać się winni uczniowie i uczennice z ukończoną co najmniej trzecią klasą ludową z wszystkich rejonów szkolnych zaopatrzeni w ostatnie świadectwa szkolne.”
Koncert w sali Sokoła na fundusz wsparcia wdów i sierot po poległych.
Chociaż wojna od wielu tygodni dominowała życie codzienne, przemyślanie mając trudności z przeżyciem każdego dnia, potrafili znaleźć czas na organizację akcji charytatywnych na rzecz osieroconych dzieci i rodzin pokrzywdzonych w wyniku działań wojennych. Zbiórki pieniędzy oraz ubrań trwały przez cały okres walk o Twierdzę Przemyśl. Liczyła się każda korona, ludzie dawali co mogli. Wśród ofiarodawców znajdowali się stateczni mieszczanie, urzędnicy oraz pracownicy restauracji i cukierni. Skromne datki składali zwykli żołnierze, często nie podając swoich nazwisk.
„Ziemia Przemyska” donosiła: „Dla biednych rodzin wiejskich złożyli na ręce J.W.P. radcy namiestnictwa Żeleńskiego w dalszym ciągu gotówką. Cukiernia p. Rosiewicza i kapitan p. Hanke po 10 K, pp. J. Kaszewski A. Weissberg starszy weterynarz i NN. żołnierz za pośrednictwem ks. prałata Sarny, P. Nawratil kierownik filii poczty po 20 K. p. Maryja Schick 50 K, Roman Gorgolewski w dalszym ciągu 100 K, Nassenfeld 30 K, a p. Ślusarkowa po raz drugi i p. Gorgolewska ciepłe ubrania.”
Aby zdobyć pieniądze dla najbiedniejszych i sierot w internacie sióstr Felicjanek w dniu 10 stycznia miało miejsce przedstawienie jasełkowe, którego głównymi aktorami były dzieci, mogące choć na chwilę podczas prób i przedstawienia zapomnieć o „demonach wojny”. Kilka dni przed końcem roku, 27 grudnia w sali „Sokoła” przy ul. Dworskiego odbył się koncert charytatywny, podczas którego swą obecnością zaszczycił sam komendant Kusmanek: „Czysty dochód w kwocie 3047 K 50 h. złożył komitet na ręce Komendanta twierdzy z przeznaczeniem dla wdów i sierot po poległych w obronie Przemyśla żołnierzach. Jego Ekscelencja wymienił załogi, wyraził komitetowy podziękowanie za urządzenie patryotycznego i udanego przedsięwzięcia i złożył oferowaną kwotę na rzecz wdów i sierot po poległych w obronie Przemyśla żołnierza do funduszu zainicyowanego składkami w tutejszej komendzie”.
Rozdawanie darmowych obiadów w ochronce kolejowej.
Częste opady śniegu nie sprzyjały przemyślanom i obrońcom ich miasta. Brak opału i ciepłej odzieży utrudniał i tak już ciężkie życie. Mundury żołnierzy austro-węgierskich nie zdawały egzaminu w niskich temperaturach. Do zgonów z powodu ran, cholery i innych chorób doszły liczne przypadki śmierci z powodu zamarznięcia. Setki żołnierzy musiały mieć amputowane palce u rąk i stóp skutkiem odmrożenia. Szczególnie źle dotkliwe zimno i mróz znosili żołnierze pochodzenia włoskiego i z krajów bałkańskich. Aby choć częściowo zapobiec niedoborom w zapasach ciepłej bielizny i mundurów jeszcze na początku drugiego oblężenia komendant Kusmanek wydał rozkaz uruchomienia wszystkich zakładów krawieckich w mieście i stworzenia nowych.
Przemyskie damy, które w czasach pokoju wszelkie prace krawieckie zlecały zawodowym krawcom i swoim służącym podjęły dobrowolnie decyzję o pracy na rzecz wojska. Z własnej inicjatywy zorganizowały szwalnie, chcąc pomóc wyczerpanym bojem i zimnem żołnierzom. W pomieszczeniach sądu przy ul. Wodnej, gdzie przed wrześniem 1914 roku mężowie wielu z nich jako szanowani sędziowie, asesorzy i drobniejsi urzędnicy strzegli przestrzegania prawa, przemyślanki szyły ciepłą bieliznę oraz skórzane kamizelki dla wartowników pełniących warty. Obok siebie przy mdłym świetle lampy naftowej bądź świecy pracowały eleganckie damy i żony drobnych urzędników i zwykłych robotników. Zapewne był to jedyny moment, gdzie zwykła krawcowa z czynszowej kamienicy mogła wydawać polecenia pani generałowej jako poszukiwany specjalista od „strategicznej” produkcji odzieży. Zupełnie nieprzydatne w ówczesnych warunkach wojskowe tornistry wreszcie znalazły swoje przeznaczenie. Ponad 6.000 wojskowych tornistrów z cielęcej skóry rękami przemyślanek i rzemieślników zostały zamienione na ciepłe kamizelki.
Siostry Czerwonego Krzyża przy pracy, fragment pocztówki ze zbiorów MNZP.
.
W celu zdobycia jak największej ilości sukna rozpoczęto magazynowanie materiałów. Rozpoczęły się „polowania” na niezniszczone zasłony, narzuty i ubrania cywilne. W tym celu przeszukiwano po raz kolejny opustoszałe mieszkania i biura. Szczególnym powodzeniem cieszyły się sukna, przykrywające solidne stoły i biurka urzędnicze. Kolejnym problemem był brak ciepłego obuwia. Buty używane przez żołnierzy ulegały szybko znoszeniu. Zdesperowani obrońcy próbowali reperować obuwie w doraźnych warsztatach, często zakładanych obok ich miejsc zakwaterowania, gdzie z czasem rozpoczęto wytwarzanie sabotów z drewna. Zniszczone buty naprawiano czym popadnie. Każdy znaleziony kawałek skóry, derki, a nawet blachy, drewna w sprawnych rękach służył do ratowania rozpadających się żołnierskich butów.
Śledząc uważnie życie w oblężonym mieście nie można nie spostrzec, że obok żołnierzy – obrońców Twierdzy Przemyśl to właśnie kobiety, żony, matki, córki i siostry tych, którym kazano walczyć były głównymi uczestnikami i bohaterkami wojny z głodem i mrozem, w której momentami nie mniej było ofiar niż w wyniku działań zbrojnych.
* Tekst Jacka Błońskiego ukazał się pierwotnie w czasopiśmie „Nasz Przemyśl” w styczniu 2010 r. i był drugim materiałem w trzyczęściowym cyklu poświęconym życiu codziennemu w Twierdzy Przemyśl. Podtytuł pochodzi od redakcji.
Od kilkunastu miesięcy, wytrwale, Przemyskie Historie.pl starają się przybliżać mieszkańcom Przemyśla historię ich pięknego miasta. Jeśli choć trochę podoba Ci się to co robimy;
POLUB NAS na Facebooku
Historie z lamusa – Twierdza Przemyśl: