HISTORIE SPRAWIEDLIWYCH
Zapomniani bohaterowie
… czyli kilka historii z gwiazdą Dawida w tle
Za nami czwarty „Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką”. Wydawałoby się, że do trzech razy sztuka. Wydawało się, ba … mieliśmy taką nadzieję, że w tym roku władze samorządowe miasta Przemyśla przypomną sobie, że reprezentując lokalną społeczność winni są pamięci przemyślanom, którzy ryzykując życie, udzielili w czasie wojny schronienia swoim żydowskim współobywatelom. Nie wiadomo do końca ilu ich było”. Znamy nazwiska pięćdziesięciu osób, które otrzymały tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Na nich jednak nie kończy się lista tych, którym poświęcony jest wspomniany dzień. O wielu nazwiskach wiemy bardzo mało. O innych wiemy coraz więcej. Czasami ktoś ukrywa fakt, że jego rodzina pomagała Żydom. Czasami wydaje się, że tytuł Sprawiedliwego może być przekleństwem.
„Kto ratuje jedno życie, jakby świat cały ratował.” Zmuszeni do noszenia gwiazdy Dawida Żydzi znajdowali pomoc czasami u obcych ludzi. Być może to jest sprawa między nimi, ich sprawa prywatna. Chcieli to ratowali … tylko po co jest ten dzień, podobno NARODOWY?
***
NIE MIELI SZCZĘŚCIA (30 gwiazd Dawida)
O tym, że Józef Wojdylak przechowywał na Zielonce Żydów, ludzie dowiedzieli się dopiero po wojnie. Podobnie było z Franciszkiem Banasiewiczem z Orzechowiec. Razem z Wojdylakiem ocalili przed niechybną śmiercią 24 Żydów. Pewnie się bali, mieli chwile wahania. Ryzykowali przecież nie tylko swoje życie, ale i życie swojej rodziny. Bali się zapewne również Stanisław i Franciszka Kurpielowie, którzy w Leoncinie koło Krasiczyna dali schronienie trzydziestu nieszczęśnikom z gwiazdą Dawida na ręku. Wydawało się, że z dala od ludzkich siedzib, uda się doczekać końca wojny. Nie udało się. Ktoś doniósł Niemcom o kryjówce w Leoncinie. Przyjechali, wywlekli z ziemianki. Ustawili w szeregu. W sąsiedniej wiosce ten „ktoś” musiał słyszeć krzyki i salwy z karabinów. Żydów zakopano na terenie folwarku. Było po wszystkim. Podobno ziemia się jeszcze ruszała przez jakiś czas. Potem nastała cisza. Żydzi od Wojtylaków i Banasiewiczów przeżyli. Ci od Kurpieli nie mieli tyle szczęścia.
Stanisław i Franciszka Kurpielowie
Stanisława i Franciszkę Kurpielów zabrano do więzienia gestapo w Przemyślu. Krótko potem zostali rozstrzelani na forcie w Lipowicy i pochowani w zbiorowej mogile. Tacy podprzemyscy Ulmowie, tylko zdjęć jest mało, bo Franciszek ich nie robił. No i dzieci Kurpielów ocalały. Taka to różnica.
***
SIOSTRO, ONA JEST Z ŁUCKA (13 gwiazd Dawida)
„Rok 1941. Pani Rechesowa wraz z dziesięcioletnią córeczką ukrywała się na strychu prywatnego domu przy ul. Słowackiego. Warunki były tam okropne. Dorosły człowiek ledwo je wytrzymywał, nie mówiąc już nic o dziecku. Michał Romaszewski dowiedział się o tym za pośrednictwem pani Moniki Zmorowej (mieszkała przy ul. Tarnawskiego ….), znanej przed wojną działaczki społecznej, a w czasie okupacji jednej z najaktywniejszych osób działających w Radzie Pomocy Żydom.
– Niech ją ktoś do nas przyprowadzi – oświadczył pan Romaszewski, który był wiceprzewodniczącym miejscowego Polskiego Komitetu Pomocy Rady Głównej Opiekuńczej. Przemyska siedziba tej placówki mieściła się w budynku przy ul. Grodzkiej 6. (…) O godz. 10 przyprowadzono dziewczynkę. O 12 przyszła siostra z Bakończyc, gdzie zakonnice prowadziły ochronkę dla sierot.
Siostra badawczym wzrokiem obrzuciła ostry profil twarzy małej, sympatycznej czarnulki. (…)
– Chodźmy! – powiedziała
Wyszły na ulicę pełną niemieckich żołnierzy i esesmanów z trupimi główkami. Siostra poruszała bezgłośnie wargami. Wyglądało to tak, jakby się modliła. Pani Rechesowa i jej córeczka ocalały, przetrwały całą wojnę. Jedna przebywając na strychu, druga pod opieką zakonnych sióstr w ochronce na Bakończycach. (…)” *
Historia ukrywania przez Siostry Sercanki żydowskich dzieci powinna być już dość dobrze znana. ** Fakt uratowania przez nie trzynaściorga dzieci zaistniał w społecznej świadomości chyba w sposób trwały. Nie o wszystkich jednak osobach, które przyczyniły się do uratowania tych i innych dzieci wiemy wystarczająco dużo. Jeszcze niedawno nazwisko Pani Moniki Zmorowej spowijała pewna tajemnica. Dziś już wiemy, że żona przemyskiego profesora gimnazjum pomogła nie tylko wspomnianej już żydowskiej dziewczynce. Dzięki tekstowi Kamila Kopery i zaangażowaniu Moniki Zając-Czerkis wiemy o Monice Zmorowej znacznie więcej.
Tutaj link do artykułu K. Kopery – Zmora Monika
Żydowskie dzieci z sierocińca Sióstr Sercanek
***
DOM NA ZIELONCE (9 gwiazd Dawida)
Anna i Józef Wojdylakowie mieli dom i gospodarstwo na Zielonce. Był na tyle duży, że pomieścił oprócz całej rodziny również 9 dodatkowych osób: Stefanię i Mariana Fast, Helenę Kromberg wraz z mężem, Janinę i Mariana Turkel oraz ich dzieci Wiśkę i Witka, a także dra Jakuba R. „Często tylko ściana dzieliła morderców od ofiar; w jednym pokoju przebywali żołnierze niemieccy, a w drugim ludzie, którzy powinni byli nosić na rękawie zgodnie z faszystowskimi zarządzeniami – gwiazdę sześcioramienną.
– W ścianie korytarzowej – opowiada Józef Wojdylak – zrobiłem w murze drzwi z grubego „brusa” na modę rzeźbionej cegły. Z tego podziemnego schronu, który dla nich wybudowałem – ciągnął się podkop przez cały ogród aż do najbliższych zarośli. Tam było wyjście i droga ucieczki…”*
O Wojtylakach słyszałem już dawno. Otrzymali tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w połowie 1985 r. ale informacje o nich były naprawdę skąpe. Nazwisko to padało zaraz po nazwisku sióstr Podgórskich, ale zadziwiające jest to, że nikt w Przemyślu nie pochylił się nad ich historią i historią ukrywanych Żydów.
Jóżef Wojdylak
Anna Wojdylak
„Na początku – pisze Pani Wanda Krewko, córka Wojdylaków – wszyscy mieszkali w jednym pokoju, a z chwilą gdy na wzniesieniu zainstalowało się wojsko niemieckie (bateria przeciwlotnicza) ojciec mój przy pomocy ukrywających się mężczyzn wybudował pod domem dwukondygnacyjny schron z wejściem pod piecem chlebowym i tunelem wylotowym, którego wyjście ze względów bezpieczeństwa prowadziło w krzaki za domem. Ziemią wybraną podczas kopania schronu wypełnił piwnicę w innej niewykorzystanej izbie. Następnie dla niepoznaki przyjął na zakwaterowanie trzech żołnierzy niemieckich z obsługi armat na wzniesieniu. Byli to mężczyźni bardzo kulturalni. Nigdy nie wchodzili do mieszkania bez pukania. W tym czasie w schronie znajdowali się żydzi. Sprawy takie jak pożywienie, zmiana pościeli czy wynoszenie fekaliów odbywało się gdy Niemcy szli na służbę. Ojciec zażyczył sobie od Niemców by na bramce wejściowej na naszą posesję została wywieszona kartka z pieczęcią informująca, że w tym domu stacjonują żołnierze. To tak właściwie nas uratowało.”
Anna i Józef Wojtylakowie mieli wówczas dwie córki. Wanda miała jakieś 10 lat, Cecylia pewnie jakieś 8. W trakcie wojny urodził się jeszcze Stanisław, a Zielonka nie była tak daleko od Leonciny. Trzech spośród siedemnastu Żydów, którzy przez pewien czas przebywali u Józefa Wojtylaka, przeniosło się z Zielonki do Leonciny. Zielonka była stosunkowo niedaleko od folwarku w Leoncienie. To co stało się tam stało, mogło wydarzyć się również na Zielonce.
Maciej Pietrzak
* A. Bień; Fakty nie kłamią; Życie Przemyskie 1968 nr. 16
** Artykuł O Siostrach Sercankach www.przemyskiehistorie.pl/sercanki-o-wielkich-sercach
Podobne posty: