Z historii Kalwarii Pacławskiej
czyli o nieistniejącej cerkwi oraz konkurencyjnych odpustach
Na długi czas przed tym, zanim w okolicy Pacławia pojawili się franciszkanie, stał tutaj monastyr św. Szymona Słupnika. Był to trzeci prawosławny monastyr w okolicy Wiaru pamiętający jeszcze czasy Rusi.
W XVIII wieku prawosławny klasztor w Pacławiu już nie istniał, ale cerkiew funkcjonowała jeszcze czas jakiś. W XIX wieku świątynia stała już nieczynna, aż do czasu, gdy początkiem XX wieku nie została zbudowana tutaj murowana cerkiew p.w. Zaśnięcia Matki Bożej.
Zanim jednak to się stało – pod koniec XVII wieku – A.M. Fredro ufundował na obrzeżach wsi Pacław kościół i klasztor franciszkanów, a w wyniku przyjęcia unii brzeskiej, dotychczasowi prawosławni mieszkańcy wsi nad Wiarem stali się członkami kościoła greckokatolickiego.
Przez długi czas wierni obrządku wschodniego uczestniczyli wspólnie z wiernymi obrządku łacińskiego we wszelkich świętach, które się odbywały przy kościele i klasztorze w Kalwarii Pacławskiej. Podczas odpustów kapłani z Hujska i okolicznych parafii greckokatolickich pomagali w obsłudze wiernych obrządku wschodniego a księża obu wyznań utrzymywali ze sobą – zdaje się – w miarę poprawne stosunki.
Nic nie zapowiadało (poza drobnym incydentem o tzw. dróżki kalwaryjskie), że coś może się zmienić we wzajemnych relacjach. Wprawdzie w roku 1857 do konsystorza ruskiego w Przemyślu wpłynęła skarga dotycząca rzekomego wyłudzania od wiernych przez księży greckokatolickich pieniędzy za spowiedź, ale nie ona była chyba powodem prawdziwego kryzysu jaki nastąpił.
Prawdziwy problem pojawił się dziesięć lat później, w 1868 roku, gdy większa część mieszkańców Pacławia zdecydowała się przejść na obrządek łaciński. Mimo, że podobne akty zmiany wyznania zdarzały się wszędzie, zwykle miały one charakter jednostkowy. To co zdarzyło się w Pacławiu miało już inny wymiar. Do kościoła łacińskiego przystąpiło pierwszych 87 osób z Pacławia i szybko pociągnęli oni za sobą następnych.
Wydarzenie to na długo stało się kością niezgody między dwoma obrządkami i doprowadziło w konsekwencji do tego, że na Kalwarii zaczęto organizować dwa, konkurujące ze sobą, odpusty.
***
Wobec zaistniałego stanu rzeczy zareagował greckokatolicki proboszcz z Hujska oskarżając franciszkanów o wrogą agitację. Ci bronili się, wskazując na chciwość parocha i okazywanie wrogości wszystkim katolikom obrządku łacińskiego. Sytuacja się zaogniała. Do Pacławia miał wówczas przybyć podobno greckokatolicki arcybiskup Sembratowicz i próbować skłonić mieszkańców do wytrwania w wierze ojców. Okazało się jednak, że było za późno.
W tym samym czasie, kiedy wierni cerkwi przechodzili do kościoła, grekokatolicki proboszcz z Hujska postanowił zorganizować konkurencyjny dla kalwaryjskiego odpust w Pacławiu. Gdy na przycerkiewnej gruszy zawisł obraz, duchowni ściągnięci tu nie bez przyczyny poczęli przekonywać wiernych, że wiszący obraz jest tak naprawdę obrazem Matki Boskiej Kalwaryjskiej, który przeszedł teraz z kościoła kalwaryjskiego do pacławskiej cerkwi i że pielgrzymki tu właśnie winny się kierować. Dochodziło ponoć nawet do prób zawracania pątników z drogi do kościoła.
Wydaje się, że żaden z pierwszych odpustów organizowanych przez parocha z Hujska nie zdołał zmniejszyć kultu Matki Boskiej Kalwaryjskiej wśród samych grekokatolików. W krótkim jednak czasie przedsiębiorczy proboszcz uzyskał w Stolicy Apostolskiej zatwierdzoną listę odpustów, które pokrywały się w dużej mierze z odpustami w Kalwarii.
Walka o dusze wiernych zaczęła się rozkręcać na dobre.
*****
Pomimo, że stara drewniana cerkiew jeszcze stała, ks. J. Łukaszewicz rozpoczął budowę nowej, murowanej. Jego prace kontynuował ks. Hieronim Kopyciański, który sprawę doprowadził do pomyślnego końca i w 1913 roku została ona konsekrowana przez bpa Konstantego Czechowicza p.w. Zaśnięcia NMP.
Do nowej cerkwi przeniesiono również ze starej ikonę Przeczystej Panny wykonaną jeszcze w 1409 roku przez mnicha Laurentego. Próbowana nawet u wiernych rozbudzić szczególny jej kult. Ikona miała przetrwać potem najcięższe czasy, znaleźć się w kościele p.w. św. Józefa w Lubomierzu gdzie była czczona jako Królowa Gorców.
Po pierwszej wojnie światowej rywalizacja między franciszkanami a grekokatolickim proboszczem z Hujska (wówczas ks. Józefem Marynowiczem) przybrała na sile.
W 1923 roku założono obok cerkwi w Pacławiu drogę krzyżową. „Początkowo – pisze S. Kryciński – składały się na nią drewniane krzyże, które w okresie międzywojennym zastąpiono drewnianymi i murowanymi kaplicami. W ten sposób obok łacińskiej powstała kalwaria greckokatolicka.” Odpusty w Pacławiu stawały się coraz bardziej liczne. „Podczas niektórych odpustów – pisze Kryciński – liczba Rusinów przewyższała liczbę Polaków”.
Przyszedł czas II wojny światowej. Drewniana cerkiew w Pacławiu uległa spaleniu. Czasy wojny przetrwała jednak cerkiew murowana. Jeszcze w latach pięćdziesiątych małe grupy ukraińskich pątników pielgrzymowały do, wtedy już zrujnowanej, pacławskiej świątyni.
Opis takiej pielgrzymki zamieścił Omelan Płeczeń w swojej książce „9 lat w bunkrze”:
15 sierpnia pojechałem na odpust na Kalwarię koło Dobromyla, niedaleko polsko-radzieckiej granicy. W Dynowie dołączyłem do grupy polskich pielgrzymów, by nie wałęsać się samotnie.
Na Kalwarię przybyło mrowie ludzi. W kaplicach odprawiano msze św. Obok pod drzwiami ustawiono konfesjonały, przy których stały kilometrowe kolejki. Obok, w różnych kierunkach ciągnęły procesje z chorągwiami. Brzmiał śmiech, krzyki, rozmowy, zmieszane z urywkami kazań, płaczem i śmiechem – wszystko razem tworzyło kakofonię dźwięków, od których pękała głowa. Ja, samotnik, chodziłem wśród tej ciżby przerażony i oszołomiony. Nagle usłyszałem coś jakby znajomego. Na oślep zacząłem przedzierać się przez tłum w kierunku, skąd dobiegały słowa pieśni: „Pływy świtamy, pisne lubowy…”
Śpiewały kobiety z niewielkiej procesji z wyszywanym wizerunkiem Matki Boskiej na chorągwi i napisem „Lubacziw”. Poczułem łzy wzruszenia. Głośno podjąłem pieśń. Procesja kierowała się do ruin ukraińskiej kaplicy, która widocznie przeszkadzała polskim pielgrzymom, bo została zniszczona. Uczestnicy procesji uklękli przed ruinami i rozpoczęli modły. Polacy, choć rzucali w naszą stronę nieprzychylne spojrzenia, nie przeszkadzali w modlitwie.
W końcu pacławską cerkiew rozebrano. Przestały istnieć również dwie kalwarie.
oprac. M. Pietrzak