Jak wnuczka Andrzeja Maksymiliana Fredry
muzułmanina poślubiła
Fredrowie herbu Bończa to ród stary i dla ziemi przemyskiej wielce zasłużony. Wywodzą się oni ze wsi Pleszowice, stąd też, występują w historii z odpowiednim przydomkiem. W 1425 roku pojawia się w aktach przemyskich pierwsza wzmianka o Fredrze z Pleszowic. Jego syn, Jan z Pleszowic (zm. 1508), ożenił się z Katarzyną Firlej, wnuk natomiast – Mikołaj z Katarzyną Komarnicką. Ten ostatni ożenek był o tyle znaczący, że za jego sprawą Fredrowie związali swoje losy z podprzemyskimi okolicami. Synem Mikołaja był Stanisław Fredro (zm. 1555), od którego można wyprowadzić dwie główne linie tej rodziny Fredrów. Jedna biegnie do Andrzeja Maksymiliana Fredry (1620-1679), druga zaś do Aleksandra Fredry (1793-1876) – komediopisarza. Synami bowiem Stanisława byli: Andrzej (zm. 1621) – dziadek Andrzeja Maksymiliana oraz Jan (ożeniony z Anną Jaksmanicką), którego w siódmym pokoleniu potomkiem był Aleksander – komediopisarz.
***
Najsłynniejszą postacią, poza komediopisarzem, był z pewnością Andrzej Maksymilian Fredro (1620-1679), syn Jerzego Stefana Fredry (zm. 1634) i Katarzyny Bireckiej. Obok kasztelana Jana Fredry (zm. 1589) i biskupa Aleksandra (1674-1734), był Maksymilian jedyną ze znaczniejszych postaci w ówczesnych czasach.
Andrzej Maksymilian, mąż wielkiego rozumu, autor wielu dzieł, jednocześnie i znakomity wojownik, czego niejednokrotnie dał dowody, dostawiając pod Zborów i Beresteczko liczne chorągwie swoim wystawione sumptem (Boniecki), za swego życia pełnił wiele ważnych funkcji politycznych i wojskowych.
Ludwik Kubala pisał o nim: jeśli bystrość umysłu, głęboka i gruntowna wiedza, znajomość spraw krajowych, odwaga polityczna i poświęcenie nie słowami, ale czynami stwierdzone, mogą pozyskać i utrzymać zaufanie współziomków, to po tym młodym człowieku Rzeczpospolita słusznie wielkiego ministra i obywatela spodziewać się mogła.
W 1651 roku na polecenie króla Jana Kazimierza posłował więc Fredro do Siedmiogrodu. W roku 1652, w wieku 32 lat, został marszałkiem sejmu, a kilka lat później wodzem wojsk pospolitego ruszenia podczas „Potopu” szwedzkiego w roku 1656. Dwa lata wcześniej został kasztelanem lwowskim, a w 1676 roku wojewodą podolskim. Zasiadał również w królewskiej komisji, która zakończyć miała spory między rywalizującymi ze sobą biskupami.
Fredro znany ze swej niepospolitej inteligencji, okrzyknięty polskim „Tacytem”, był autorem cenionych dzieł literackich i historycznych (tłumaczonych również na język niemiecki i francuski). Dzięki niemu został postawiony w obrębie murów miejskich Przemyśla kościół p.w. św. Rocha i ocalony został przed rozbiórką kościół reformatów, w którym Fredro spoczął po śmierci w zakonnym habicie.
***
W połowie XVII wieku Fredro wystarał się o przywilej lokacyjny dla Fredropola, które jako miasteczko nie odegrało jednak większego znaczenia (nawet cerkiew i zamek Fredrów znajdowały się na terenie Kormanic). W roku 1668 natomiast ufundował niedaleko wsi Pacław drewniany klasztor i kościół franciszkański dając tym początek, słynnej dzisiaj, Kalwarii Pacławskiej.
Kalwaryjska fundacja Fredry miała być zresztą ściśle związana ze wspomnianym już słynnym sejmem z 1652 roku, który został zerwany, przez powołującego się na zasadę liberum veto posła Władysława Sicińskiego z Upity (powiat trocki). Jego marszałkiem był wówczas właśnie Fredro. Porywczy poseł zginął jakiś czas potem rażony piorunem, a jego zmumifikowane zwłoki pokazywano jeszcze do końca XIX wieku w rodzimej miejscowości. Jak bowiem gminna wieść niesie, żadna ziemia zwłok tych przyjąć nie chciała, a Siciński miał w ten sposób odpokutowywać swój występek. Fredro natomiast, podobno w akcie zadośćuczynienia za swe zaniedbania jako marszałek, miał ufundować kalwaryjski klasztor.
Andrzej Maksymilian Fredro ożeniony z Katarzyną Gidzińską miał dwóch synów (Jerzego Bogusława i Stanisława) oraz dwie córki (Teresę Annę i Annę Wincencyę). Syn Stanisław miał natomiast córkę Annę, która wyszła w 1729 roku za mąż za wywodzącego się z ziemi świętokrzyskiej – Stanisława Rupniewskiego. Wraz z ręką Anny objął on podniszczoną posiadłość w Kormanicach, nie zamierzał swych losów wiązać z tutejszymi okolicami. Małżeństwo opuściło nieodbudowany po zniszczeniach wojennych zamek i przeniosło się niebawem w rodzinne strony pana młodego. Niestety, Anna Fredrówna nie trafiła dobrze ze swym zamążpójściem. Stanisław Rupniewski bowiem, życie prowadził bujne, by nie powiedzieć rozwiązłe, a Anna była jego trzecią żoną, ale nie ostatnią żoną. Po niej miał jeszcze jedną. I gdyby na tym poprzestał nie byłoby o nim swego czasu głośno.
***
Stanisław Rupniewski był miłośnikiem pięknych kobiet i roślin. Miał również, będąc z Sobieskim pod Wiedniem, wpaść w niewolę turecką i być w niej lat z górą dwadzieścia. Z niewoli tej przywiózł ponoć Rupniewski upodobanie do kobiet oraz wszelkiego orientalizmu. Wrócił też jako muzułmanim, choć w rodzinie miał stryja biskupa. Zaraz też po powrocie ożenił się po raz pierwszy.
Po trzynastu latach od pierwszego małżeństwa żeni się Rupniewski po raz drugi. Z drugą jednak małżonką długo nie wytrzymuje i poślubia jako trzecią Annę Fredrównę. Małżeństwo Anny i orientalisty Rupniewskiego trwało lat dwanaście. W wieku grubo po pięćdziesiątce Rupniewski żeni się po raz czwarty i po siedmiu latach się rozwodzi.
Porzuciwszy myśl o dalszych małżeństwach (widać monogamia nie bardzo mu służyła) buduje w końcu w Grabkach Dużych pałacyk w orientalnym stylu. W nim rozmieszcza centralnie wokół salonu (lub jak chcą inni – sypialni) kilka małych osobnych pokoików. Obok pałacyku stawia herbaciarnię oraz dom modlitw. Wygląd budowli, a być może tylko sposób jej wykorzystania sprawiły, że szybko okrzyknięta została przez miejscowych jako „harem”. Podobno odbywały się w niej całkiem interesujące gry i zabawy, które dowodziły, że pan Stanisław nie do końca stracił zainteresowanie płcią odmienną.
W końcu, nie młody już muzułmanin Rupniewski zginął nadziawszy się na własny sztylet, gdy uciekał przed pościgiem krajanów niezadowolonych z jego dalszych sercowych podbojów, gdy za obiekt zainteresowania obrał pewną młodą dziewczynę z niedalekiej okolicy.
Co stało się z Anną, wnuczką Andrzeja Maksymiliana Fredry, do końca nie wiadomo. Mając jednak na względzie ogromną fantazję swego małżonka, pewnie lepiej, że rozwiodła się z nim, zanim sprawy zaszły za daleko.
Maciej Pietrzak
CIEKAWOSTKI HISTORYCZNE: pozostałe posty