Obrazki z miasta
Wrażenia z wycieczki do Przemyśla w 1880 roku
… przez G. Kohna spisane
Mamy przed sobą fragment dzieła liczącego bez mała 163 strony, które powstało w czasie objazdu autora po Galicji Wschodniej, a którego spora część poświęcona jest Przemyślowi.
G. Kohn nie wybrał się jednak w podróż krajoznawczą, nie wybrał się również w eskapadę po tej części monarchii w celach reportażowych. Powód był zgoła prozaiczny. Chodziło ni mniej, ni więcej tylko o zbieranie „prenumeraty na ogłoszoną już poprzednio w „Sanie” nową seryę pism Maryi z Rusiłowa”. Czyli normalna, zwyczajna akwizycja !!! Cóż, każdy musi zarabiać jak może. Tak więc w maju 1879 roku wyruszył nasz autor ze Lwowa, by przez Sambor i Dobromil przybyć również do Przemyśla.
Szkic o Przemyślu wydać się może w wielu miejscach zaskakujący, w jednym niepotrzebnie rozbudowany, w innym zaś nadmiernie szczegółowym, a przez to niemal odkrywczym. Z resztą sami Państwo oceńcie. Jedno przyznać trzeba autorowi, że docenił piękno przemyślanek i szczególny urok miasta.
Przemyśl, punkt środkowy wschodniej Galicji, gdzie się dwie koleje krzyżują, bogate miasto handlowe, stolica dawna biskupów na Rusi, jakże obfituje w pamiątki przeszłości!
(…) Każdego obcego, który po raz pierwszy odwiedza miasto Przemyśl, na samem wejściu do śródmieścia, (…) tak zwanem „na bramie” uderzyć musi widok mnicha Krystyna Szykowskiego, trzymającego krzyż do góry. O Szykowskim głosi wieść, że na czele ludu zwycięzko odparł ataki Tatarów, za co też miasto wdzięczne wystawiło mu pomnik, a na pomniku tym jest wyryty napis: „Gwardjanowi 00. Reformatów ks. Krystynowi Szykowskiemu miasto Przemyśl na pamiątkę zwycięztwa na czele ludu na dniu 9. października 1672. za panowania króla Polski Michała Wiśniowieckiego pod Kormanicami nad hordą Tatarów odniesionego i uwolnienia z jasyru kilku tysięcy jeńca ten pomnik obrońcy i wybawcy grodu w dwusetną rocznicę poświęca”.
Dawne cechy i współczesny rynek
Monografię o tym pomniku napisał zasłużony archiwarjusz miasta Przemyśla, adjunkt sądowy i redaktor „urzędnika”, literat Leopold Hauser, którego uprzejmości niejeden cenny szczegół tyczący się miasta Przemyśla mam do zawdzięczenia. I tak np. pokazał on mi dnia 12. czerwca w mieszkaniu swojem różne cechy (dawniej zwane cychy) miasta Przemyśla i emblemata tychże. Najnowsze to cechy mularskie i ciesielskie datujące z roku 1799. Mularski cech ma za protektora świętego miejscowego, zwanego „Homobonus” , ratującego murarza od śmierci, mającej niebawem nastąpić przez spadnięcie z rusztowania. Cech krawiecki datuje z roku 1561: jego protektorka to Matka Boska, unosząca się nad rozciągniętemi nożycami. (…) Cechów tych było dawniej w Przemyślu 17, a najstarszy z nich, szewski, datuje jeszcze z wieku 14go.
Przemyśl, miasto wielkie o ludności blisko 20-tysięcznej z rozległemi przedmieściami, jest położone nad Sanem i znajduje się w malowniczem otoczeniu. Jest ono jednem z najstarszych miast Polski, a według historyka Nestoryusza istniało już w 10ym wieku po Chrystusie. Jedna z najpiękniejszych dzielnic miasta to rynek, ale jedynie ze strony którą się ku urzędowi gminnemu schodzi, ponieważ po tej stronie piętrzą się ogromne 2- i 3-piątrowe gmachy, w których się mieszczą kasyno oficerskie, księgarnia braci Jeleniów i nowomodnie urządzone sklepy galauteryjne, ponad tymi gmachami zaś unoszą się w powietrze kopułami i wieżami swojemi olbrzymi kościół Franciszkanów, kościół Jezuitów, przemieniony obecnie na magazyn wojskowy i katedra polska.
To jest takzwana wewnętrzna część rynku przemyskiego, cokolwiek niżej położona od otoczenia zewnętrznego. To ostatnie już mniej korzystne robi wrażenie. Gmachy wprawdzie i tu są bardzo wysokie i górują pagórzystem swojem położeniem ponad niższą częścią rynku, ale są bardzo nieregularnie zabudowane, domy według przepisów dawniej istniejącego prawa magdeburskiego zaopatrzone co najwięcej w 3 okna, a najbardziej szpeci tę część rynku niski parterowy odwach, który koniecznie powinien był stać na innej dzielnicy, najwyższym punktem miasta zaś, obok takzwanego „zamku”, jest seminarjum ruskie, z dawniejszego kościoła karmelickiego przemienione na seminarjum a górujące ponad kościołem Jezuitów i ponad gimnazjum przemyskiem.
„Takzwana wewnętrzna część rynku przemyskiego”
Tajemnice miejskiego archiwum i skarby oo. Reformatów
Życie umysłowe w Przemyślu jest wysoko rozwinięte, dowodem czego, że w mieście tem wychodzą aż dwa pisma perjodyczne „San” i „Urzędnik”. że miasto samo obfituje w towarzystwa rozmaite, jakoto : towarzystwo dramatyczne, towarzystwo muzyczne , towarzystwo Harmonii i inne, filia zaś towarzystwa pedagogicznego w tem mieście prawie najliczniej jest reprezentowana, bo liczy 121 członków a więc tylko o 9 mniej niż w Tarnowie. Wszystkie sprawy dotyczące ogółu, wszystkie sprawy poruszające kwestję literatury i oświaty znajdą tu zapewne żywe wsparcie, a miasto samo posiada bogate archiwum złożone w urzędzie gminnym i uporządkowane za staraniem pp. Błażowskiego i archiwarjusza Leopolda Hausera, z którego to archiwum uczeni miejscowi i zamiejscowi często już czerpali.
Dnia 13. czerwca zwiedziłem wyżwymienione archiwum. Tamże widziałem przechowane w pudle blaszanem pergamin i pieczęcie królewskie, znajdujące się w posiadaniu miasta Przemyśla, jest ich 85 a najstarszy nosi datę roku 1356. Katalog według którego archiwum miejskie uporządkowane zostało, jest olbrzymi i wymagał pracy 3-letniej, której się podjął Przemyślanin Błażowski, biblioteka zaś składa się z 635 starych fascykułów i książek i zawiera księgi wójtowsko-ławnicze, radzieckie, księgi testamentów, dalej księgi obcych, księgi cechowe, rachunków i dochodów, księgi prywatne i dokumenta papierowe w fascykułach umieszczone. Najstarsza z ksiąg sięga roku 1402. Widziałem także w oryginale wykonane na blasze, cynku, mosiądzu lub drzewie emblemata różnych cechów miejskich, które mi poprzednio już p. Hauser był pokazał w odbitkach fotograficznych. Cech kowalski, ślusarski i mieczniczy mają wspólny emblemat z datą roku 1757, bednarski, ślusarski i kołodziejski także wspólny z datą roku 1637, wszystkie te cechy rzemieślnicze są jednak daleko starszej daty a jedynie emblemata swoje później kazały sporządzić, i tak n. p. cech krawiecki datuje z roku 1561, chociaż na emblemacie widzimy rok 1689.
Przemyśl lubi się bawić; ale przy zabawie nie zapomina też o celach humanitarnych i naukowych zajmujących ogół. Właśnie na taki cel dano dnia 14. czerwca przy udziale towarzystwa Harmonii przedstawienie amatorskie w sali „pod opatrznością”, na którem to przedstawieniu i ja byłem obecnym. Panowie amatorowie odegrali sztukę młodszego Fredry „obce żywioły” na korzyść amatorskiego teatru przemyskiego: bo trzeba wam wiedzieć, że przyjaciele sztuki dramatycznej w Przemyślu (a jest ich niemało) mają szlachetną ambicję wytworzyć z Przemyśla niejako ognisko sztuki narodowej, mogące w przyszłości jakiejś trupie prowincjonalnej ułatwić odgrywanie ulubionych naszych sztuk narodowych. W tym celu sprawiono piękne dekoracje i urządzono tymczasowo przedstawienia rozmaite, w lecie raz na miesiąc, w zimie dwa razy nawet. Duszą wszystkich prac, jakich wymaga aranżowanie sceny i tym razem był niezmordowany p. Hauser, duszą przedstawienia zaś pp. amatorowie, którzy w przepełnionej słuchaczami sali z niezwykłą grali wprawą, tak że czas przeszedł słuchaczom niepostrzeżenie i nikt nawet nie zauważał, jak się sztuka powoli, powoli przeciągała od ósmej wieczorem do pół do pierwszej w nocy. (…)
Kościół Reformatów i plac targowy w Przemyślu 1886 r. – Walery Brochocki
Dnia 16. czerwca przed południem po powrocie z Krasiczyna, zwiedziłem wnętrze klasztoru oo. Reformatów. Klasztor ten, założony jeszcze za czasów Zygmunta IIIgo i wybudowany początkowo z drzewa, później się spalił jednak w drugiej połowie 17go wieku znowu został zrestaurowany a raczej wybudowany na nowo z kamienia za inicjatywą szlachcica polskiego Hermolausa Tyrawskiego zmarłego roku 1654go, a którego portret wisi w jednej ze sal klasztornych na pierwszem piętrze. W ogóle nie brak temu klasztorowi cennych pamiątek i starożytności, które też oglądałem korzystając z uprzejmości ks. gwardjana Wiktora Drze- wickiego. W kościele tym są przechowane niektóre malowidła bardzo stare i tak pochodzi jeden obraz Matki Boskiej z r. 1653, inny obraz przedstawiający p. Jezusa na krzyżu z Matką Boską i św. Janem nosi datę 165…, reszta starta, inny znowu obraz przedstawiający św. Antoniego de Padua, nie jest żadną datą zaopatrzony i o tym obrazie też księża się domyślają, iż mógłby sięgać jeszcze 14go lub 15go stulecia. W klasztorze tym ma się także znajdować obraz śp. Artura Grottgera, jednak obok cennych zabytków sztuki nie brak też szkaradnych bohomazów bardzo świeżej daty, wymalowanych widocznie niewprawną ręką mnicha. (…) Widziałem także księgę nieboszczyków zakonu, w którą pod każdym miesiącem i dniem wpisane imię tego, który w tym miesiącu i dniu świat pożegnał, a za którego duszę w owym dniu bracia jego zakonu modlić się powinni. (…) Widziałem w bibliotece zakonu stosy starych dzieł i mszały pochodzące z 17go wieku a noszące datę lat 1648, 1654 i t. d. Na zakończenie pokazał mi ks. gwardjan relikwię po ś. p. Józefacie Koncewiczu, palliusz i manipularz tegoż ostatniego, które to przedmioty były wystawione na wystawie paryskiej z roku 1878.
Wariatki różnych rodzajów
(…) Dnia 16. czerwca popołudniu zwiedziłem szpital przemyski, na Władyczu położony a wystawiony za inicjatywą i staraniem burmistrza przemyskiego, p. Walerego Waygarta. Jest to okazały budynek dwupiątrowy, w którym znajduje umieszczenie 170 chorych płci obojga, oprócz, tego zaś utworzono przy tym szpitalu osobny oddział dla nieuleczalnie obłąkanych płci żeńskiej, nie posiadających symptomatów gwałtownego szaleństwa, a którym krewni ich nie mogą zabezpieczyć utrzymania. Ilość tych nieszczęśliwych wynosi 80, a według opowiadań dra Orłowskiego temi dniami ma jeszcze przybyć 20. Widok ich jest niezmiernie przykry i odrażający. (…). Jedne śpiewają, hałasują, kłócą się między sobą, drugie siedzą w cichej jakiejś zadumie, inne znowu tarzają się po ziemi jak bezmyślne zwierzęta. (…)
Obłąkane w przemyskim szpitalu należą po większej części do stanu niższego włościańskiego a mianowicie do klasy roboczej, są jednak i obłąkane należące do wyższych stanów a które jaką taką pobierały edukację: są nauczycielki, modniarki, jest nawet między niemi córka jednego starosty powiatowego.
Dnia 17. czerwca przed południem zwiedziłem w towarzystwie dr. Orłowskiego, ordynarjusza szpitala po raz drugi zakład obłąkanych. Spostrzegłem odrażające przykłady upadku ducha aż do ostatniego stopnia rozbestwienia. Widziałem warjatki różnych, przeróżnych rodzajów i usposobień. Zaraz na wstępie witała mnie przekleństwami i niezrozumiałemi słowami chora w skurczonej postawie, siedząca na ziemi i wyglądająca na starą cygankę.
W innym oddziale znowu przechowana jest niejaka Ida L….r, żona mytnika, najgwałtowniejsza, najniespokojniejsza ze wszystkich chorych, prawie jedyna która na serjo mogłaby zamącić spokój całego zakładu. Kobieta ta ma coś imponującego, demonicznego prawie. Wzrok bystry, przenikliwy, włosy czarne, rozpuszczone w długich kędziorach, oko ciemne, nos orli, odzież żałobna, oto w kilku krótkich rysach jej obraz. (…)
Szkic ten o szpitalu przemyskim zaś uzupełnię jeszcze niektóremi cennemi datami, jakie mam do zawdzięczenia uprzejmości pp. Waygarta i dr. Orłowskiego. I tak np. fundusz krajowy zaoszczędza na umieszczeniu 80 obłąkanych w Przemyślu dziennie 32 złr., ponieważ taksa pielęgnowania takiego chorego w Kulparkowie wynosi 90 ct. dziennie, tutaj zaś tylko 50 ct., a szpital miejski miał w roku 1873 majątku ruchomego i nieruchomego 25.984 złr. 55 ct., w roku 1878 62.888 złr. 71 ct., dochodów było w roku 1873 9999 złr. 94 ct” w roku 1878 38.455 dr. 58 ct., rozchodów w roku 1873 9868 złr. 28 ct. a w roku 1878 39.260 złr. 64 ct.
Tyle, widziałem z osobliwości miasta Przemyśla: więcej widzieć przeszkadzały mi moje zajęcia około zbierania prenumeraty jakoteż słota, która niekoniecznie sprzyjała dalekim wycieczkom. Przyznać jednak muszę, że obchodzenie się Przemyślan ze mną było takiego rodzaju, że czułem się zachwycony i oczarowany niem i żałowałem mocno, że nie mogłem dłużej pozostać w gościnnem tem mieście i że nie mogłem opisać dokładnie tych wszystkich pamiątek, w które Przemyśl tak obfituje a które zasługują na obszerniejszą wzmiankę. (…)
A co poza wariatkami?
Każdego, który po raz pierwszy Przemyśl zwiedza, uderzać musi zapewne ten niezwykły ruch po wszystkich dzielnicach miasta, Gdyby nie Przemyśl nawet co do obszaru o tyle był mniejszym od Lwowa, możnaby prawie mówić, iż to w porównaniu mały Lwów. Wszystkie przechadzki publiczne napełnione przechodniami, roi się po wszystkich ulicach od tłumu ludzi, fiakry i dorożki przybywają; i wracają bez ustanku, a pociągi kolejowe do różnych stacyj krążą ciągle czy to we dnie czy w nocy. Nie brak też Przemyślowi pięknych pań, a z pomiędzy tych miast jakie po drodze zwiedzałem, Przemyśl może najwięcej obfituje w przedstawicielki płci pięknej o prawdziwie arystokratycznych i delikatnych rysach.
Miasto podnosi się z dniem każdym a ruch stowarzyszeń w niem jest ogromny. Istnieje tamże kasyno oficerskie, kasyno obywatelskie, kasyno adwokackie, kasyno rzemieślnickie, kasyno ruskie, kasyno żydowskie, a oprócz tego zakładają już nowe kasyna w kształcie towarzystwa „Kraszewskiego” i towarzystwa „Dorszetoras wodaas” (przyjaciół nauki i wiedzy.) Niektórzy rozdrobnienie publiczności przemyskiej na tle różnorodnych towarzystw mogliby uważać za dowód niezgodliwego i swarliwego usposobienia mieszkańców miasta. Ja upatruję w tern coś innego, a mianowicie widzę w powiększonym ruchu towarzystw przemyskich, powiększoną; chęć wzajemnego porozumienia się, azatem i powiększone życie umysłowe.
Szczególnie zaś piękną tendencję łączą w sobie towarzystwa „Kraszewskiego” i „Dorsze toras wodaas”. Jest to tendencja zbliżenia synów Izraela z drugą połową mieszkańców Galicji wyznającą wiarę Chrystusa, za pomocą łącznika wszechotężnego, mowy ojczystej. Tern chwalebniejsze zaś są starania tych towarzystw, iż usiłują one życie umysłowe w ruchu polskim budzić nie tylko w Przemyślu, ale i w innych miastach Galicji, ponad któremi dotychczas skrzydła swoje rozpostarły ciemnota i zabobon. Nie od razu jednak Kraków został zbudowany. To też założyciele tych towarzystw musieli walczyć i walczą dotąd z niechęcią pojedyńczych przeciwników, a język wykładowy w towarzystwie jak „Dorsze toras wodaas” mającem na celu zlanie się żydów z katolikami pod względem tak narodowości jak i mowy, do dziś dnia jest niemiecki; bo w polskim języku nie zrozumiałyby może tłumy o których oświecenie głównie się tu rozchodzi, ważności kwestij, omawianych tutaj. Gutta cavat lapi- dcm. Cieszmy się nadzieją, że wszechpotężny duch czasu i tutaj, choć powoli wykona dzieło swoje i że ci, którzy jeszcze teraz walczyć muszą z trudnościami, w niedalekiej przyszłości w ojczystym języku przemawiać będą mogli do społeczeństwa, rozumiejącego ich i bez pomocy niemieckiego tłumacza.
Poniżej link do wszystkich dotychczas opublikowanych materiałów:
Od kilkunastu miesięcy, wytrwale, Przemyskie Historie.pl starają się przybliżać mieszkańcom Przemyśla historię ich pięknego miasta. Jeśli choć trochę podoba Ci się to co robimy;
POLUB NAS na Facebooku
Obrazki z miasta; pozostałe posty