Historie z lamusa
Przemyski zlot Sokołów z 1906 roku
albo nocny raut dla kilkuset osób
W życiu przemyskiego „Sokoła”, który został założony w 1885 roku, odnotować można w ciągu pierwszych 25 lat jego istnienia, kilka znaczących wydarzeń, które skrzętnie odnotowała nie tylko prasa lokalna ale i krajowa. Poświęcenia sokolego sztandaru, wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę własnego gmachu i jego oddanie do użytku, okręgowy zjazd Sokoli jaki odbył się w 1806 roku czy w końcu – jubileuszowe obchody ćwierćwiecza działalności.
Jeśli pierwszym wydarzeniom towarzyszyła w prasie lokalnej zgodna aprobata dla poczynań nowej organizacji, to początkiem ubiegłego wieku, głównie za sprawą „Nowego Głosu Przemyskiego” zaczęły pojawiać się głosy krytyczne. „Idea sokoła – pisała gazeta w numerze z 15 lipca 1906 roku – przestała imponować harcem świeżości, czerstwością i (…) pięknem nadzieji niepodległości Polski. (…) Sokolnia nie jest azylem duchów o locie sokolim, jest komnatą kasynową (…). To piękno etyczne, które miało pobudzać sokołów do czynów odświętnego bohaterstwa narodowego, spopielało (…) dusza ostała się nietkniętą i niedostępną wielkim myślom odrodzenia narodowego, przeszły ją drobiazgi małomiejskie.”
Te mało pochlebne oceny pojawiły się w „Nowym Głosie Przemyskim” z okazji IV Okręgowego Zlotu Sokołów jaki odbył się w Przemyślu w lipcu 1906 roku. Szeroką relację z uroczystości zamieściły zarówno lokalne „Echo Przemyskie”, jak i krakowskie „Nowości Illustrowane”. Te ostatnie zamieściły również kilka fotografii ze wspomnianego zlotu.
Przemyski okręg „Sokoła” obejmował w owym czasie „pod swemi skrzydłami” 19 towarzystw sokolich czyli „gniazd” (Brzozów, Cieszanów, Chyrów, Dobromil, Dynów, Jaworów, Jarosław, Lisko, Lubaczów Mościska, Przemyśl, Radymno, Sambor, Sanok, Sądowa Wisznia, Stary Sambor, Sieniawa, Ustrzyki i Zagórz) i był jednym z najsilniejszych liczebnie okręgów. Samo gniazdo przemyskie było jednym z najstarszych i liczyło przeszło 400 umundurowanych członków. „(…) zrozumiałą jest więc rzeczą – pisały „Nowości Ilustrowane” (nr 29 z 21 lipca 1906 roku) – że na hasło zlotowe, w tym okręgu rzucone, setki szarych druhów przybyło do Przemyśla, aby na zlocie wykazać publicznie swą jedność i siłę (…). Zlot to był tem bardziej uroczysty, że Przemyśl pierwszy z gniazd galicyjskich, powitał na nim delegatów świeżo założonego Sokoła z Warszawy i Petersburga.” I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że po oficjalnych występach zorganizowano raut na 800 osób, który z wzbudził co najmniej mieszane uczucia. Ale po kolei.
„Dzień zlotu – pisały „Nowości Ilustrowane” – rozpoczął się pobudką, odegraną przez kapelę narodową po głównych ulicach. Miasto całe było udekorowane flagami, we wszystkich prawie oknach widniały kartki, przedstawiające białego sokoła w czerwonem polu z napisem >Czołem<. Niestety, cała uroczystość, odbyć się musiała wśród stałej niepogody. Od godziny 6 rano do 9 odbywała się na boisku [na Zasaniu – przyp. red.] próba ćwiczeń, poczem nastąpiła msza polowa dla uszykowanych drużyn. (…) O godzinie 12 w południe rozwinął się wspaniały orszak pochodowy ośmiu drużyn, poprzedzonych oddziałem Sokołów konnych, pod przewodnictwem druha Stanślickiego – a kryty przez banderyę konną włościańską ze wsi Wyszatyce pod Przemyślem, prowadzoną przez druha Palejowskiego. (…)” .
Za konnymi Sokołami kroczyły oddziały piesze, zaś pochód zamykała jazda chłopska. Wśród pieszych – jak wspomina gazeta – w osobnej grupie kroczyli tutejsi kolejarze.
Przez ulicę Ogrodową i Kościuszki, przy dźwiękach dwóch orkiestr, pochód skierował się pod ratusz, gdzie „złożono hołd reprezentacyi miasta”. „Popołudniu o godzinie 5 rozpoczęły się ćwiczenia publiczne wśród deszczu, który już padał aż do wieczora, oblewając coraz gęściejszym strumieniem i widzów i ćwiczących Sokołów. (…) Z powodu deszczu odpaść musiały zastępy na przyrządach, a program wypełniły ćwiczenia wolne w 5 obrazach, ćwiczenia laskami, ćwiczenia druhiń maczugami i druhów lancami.”
Najpiękniej ponoć wypadły popisy „sokolic”. Deszcz w czasie ich występów ponoć ustąpił i powrócił gdy druhowie z lancami ruszyli na boisko.
„Na zakończenie zlotu – pisały dalej „Nowości” – urządził Sokół przemyski w sali własnego gniazda raut, na którym było co najmniej 800 osób. Przy suto zastawionych stołach, udekorowanych kwiatami, zasiedli druhowie. Nadobne druhinie z wdziękiem i energią pełniły role gospodyń, wyróżniając na każdym kroku szczególniej sercu miłych Warszawian.” Przyjęcie gości zakordonowych było ponoć tak serdeczne i entuzjastyczne, że nawet „Echo Przemyskie” (nr 56 z 12 lipca 1906 r.) wydawało się nieco zakłopotane.
„Zebranie towarzyskie – pisała jakby z ironią przemyska gazeta – odbyło się w sali Sokoła, gdzie wśród ochoczej zabawy i wymiany zdań, wiwatowań na cześć warszawiaków – mówiąc nawiasowo może miejscami aż do przesady – miło i prędko mijał czas (…).”
Tylko „Nowy Głos Przemyski” bardziej jednoznacznie ocenił nocny raut Sokołów. „Ćwiczenia na boisku miały wartość istotnie estetyczną (…). Ale ta uczta w Sokole nieestetycznie przesadną przelewnością piwa i innych odmian alkoholu (…) potem te niezaprzeczone tańce (…) naramienne podnoszenie gości z za kordonu (…).” To wszystko jakoś mało harmonizowało z pokazem narodowego ducha jaki miał się wyłaniać z dziennych uroczystości. Ale i one dla „Nowego Głosu” nie były doskonałe. I choć ćwiczenia młodych Sokołów były – jak wspomniano – „estetyczne”,„(…) rozpraszające ospałość i gnuśność ciała, niezdolne były zniszczyć inercji ducha”, który drzemał w starej sokolej kadrze. Wszystko jawiło się „(…) jakieś pajacowate, ogarnięte uroczystą nienaturalnością, tendencyjnie krzykliwe”. I w na dodatek ten raut, pijaństwo, by tak rzec, na osiemset osób !!! Zgroza.
(opr. M. Pietrzak)
Jeśli chcesz na bieżąco śledzić najnowsze posty na naszej stronie … polub nas na facebooku !!!
Historie z lamusa: pozostałe posty