Trzej panowie Krasiccy
czyli Stanisław Krasicki i jego dwaj synowie
O braciach Krasickich – Marcinie i Jerzym – w ten czy inny sposób słyszał niemal każdy. Niekoniecznie właśnie jako o braciach, ale z pewnością już, jako o panach na zamkach w Krasiczynie i Dubiecku. Z tym ostatnim kojarzy się głównie postać Diabła Stadnickiego i biskupa Krasickiego, choć Jerzy Krasicki nie gorszym od Stadnickiego był rozrabiaką.
Ojcem obu braciszków był Stanisław Krasicki (1540-1602), którego przodkowie osiedlili się we wsi Śliwnica czyli w dzisiejszym Krasiczynie. W połowie XVI wieku przybył bowiem tutaj z Kujaw niejaki Jakub z Siecina (zm. 1552) i ożenił się szczęśliwie z Barbarą Orzechowską – stryjeczną siostrą ks. Stanisława Orzechowskiego. Wraz z ręką Barbary otrzymał Jakub w posagu również dobra Krasice i zaczął używać urobionego od nazwy wsi nazwiska, rozpoczynając tym samym historię rodu Krasickich herbu Rogala. W Śliwnicy Jakub umyślił sobie utworzyć gniazdo rodowe, powiększając znacznie tutejszy dwór obronny.
Z trzech synów Jakuba z Siecina Krasickiego najznakomitszą postacią miał się okazać wspomniany już Stanisław Krasicki, który znacznie rozwinął rodzinną fortunę i wybudował w miejscu drewnianego fortalicjum okazały murowany zamek. Stanisław nie stronił też od polityki. Był zaufanym dworzaninem Zygmunta Augusta, stronnikiem Zamojskiego i Batorego. Po śmierci tego ostatniego stał się stronnikiem Zygmunta Wazy a „(…) u królowej Anny Jagiellonki – pisze Kosiński – takie miał względy, że nie tylko oddała mu zarząd swojego dworu lecz powierzyła i prywatne interesa, a w wywdzięczeniu gorliwych usług, zajmowała się wychowaniem jego synowców (…)”. Za swoje zasługi otrzymał Krasicki starostwa bolimowskie i doliniańskie oraz połowę miasteczka Bóbrka. Dochód z nich pozwolił zarówno na zakup, od Andrzeja Stadnickiego, w 1588 roku, miasta Dubiecka, jak i na budowę nowego, potężnego obiektu obronnego w Śliwnicy.
Kiedy więc mówi się o historii krasiczyńskiego zamku zaczyna się zwykle właśnie od dzieła Stanisława Krasickiego, syna Jakuba z Siecina. Kiedy się zaś mówi o rodzie Krasickich, jednym z najbardziej znamienitych na Ziemi Przemyskiej, zaczyna się również od Stanisława, który umiejętnie poruszał się we współczesnej mu rzeczywistości i nie zaprzepaścił starań ojca swego Jakuba, szczęśliwym trafem wzbogaconego. Po Stanisławie trzy kolejne pokolenia Krasickich piastowały godności senatorskie, a on sam trzykrotnie żonaty (co widać było normą w ówczesnych czasach) doczekał się pięciorga potomstwa w tym dwóch synów: Marcina i Jerzego, między których podzielił swój majątek. Jerzy Krasicki otrzymał Dubiecko, Marcin Krasicki otrzymał Śliwnicę wraz z zamkiem.
***
Marcin Krasicki (1574-1631), przyszły wojewoda podolski i starosta przemyski, pomny przykładu swego ojca oparł swoją karierę o dwór królewski. „(…) znacznie licznemi – pisze Kosiński – przekupnami powiększył odziedziczony po przodkach majątek, i należał do najmożniejszych panów Czerwonoruskich swojego czasu (…)”.
„Jemu to ziemia przemyska zawdzięcza – jak pisze z kolei Łoziński – ostateczne swoje uspokojenie i powrót publicznego bezpieczeństwa; on zgniótł bezprzykładną anarchię, jaka tu panowała przez lat blisko trzydzieści bez przerwy, a zgniótł ją głównie przez energicznie dokonaną egzekucję na Władysławie i Zygmuncie Stadnickich, synach Łańcuckiego Diabła.” Jednak najbardziej znany jest Krasicki jako mecenas sztuki oraz budowniczy zamków i kościołów. O jego dokonaniach na tym polu tak pisze dalej Łoziński: „(…) pełen ambicyji rodowych i publicznych, posiadał w wysokim stopniu zmysł monumentalny, pragnął wspaniałymi pomnikami architektury utrwalić splendor familijny Krasickich, a zarazem ozdobić i obwarować całą ziemię przemyską. Gdyby mu były starczyły fortuna i żywot, byłby ją zasiał zamkami, pałacami i kościołami.”
„Wzniósł więc z gruntu Krasicki zamek przemyski, który za wcześniejszych starostów stał się ruiną, wzniósł również zamek w Krasiczynie. Sumptem Krasickiego powstał kościół karmelitów bosych w Przemyślu i kościół św. Marcina w Krasiczynie. Do budowy kilku zaś innych przyczynił się hojną ofiarą. (…) człowiek zalet niepospolitych, pełen wielce sympatycznych rysów osobistych, wielki pan w bardzo dostojnym znaczeniu tego słowa, (…) patriota ofiarny, wiernie oddany królowi, senator świadomy nie tylko swoich praw, ale i swoich obowiązków – Krasicki ten jest może najdodatniejszą postacią ziemi przemyskiej w tym czasie.”
Ożeniony z Barbarą z Tarnowskich, sam będąc bezdzietnym, roztoczył opiekę nad synem swego brata – Marcinem Konstantym Krasickim, w którym to pokładał duże nadzieje. Krasicki zmarł we wrześniu 1631 roku, rok wcześniej osiągając szczyt swojej kariery politycznej, tj. zostając wojewodą podolskim. Przed śmiercią kazał się pochować, w zakonnym habicie, w kościele karmelitów w Przemyślu. W podobny sposób, ponad pół wieku później, miał zostać pochowany inny znamienity syn Ziemi Przemyskiej – Andrzej Maksymilian Fredro.
***
Brat Marcina – Jerzy Krasicki (1569/74-1645), znany dziwak i okrutnik zupełnie nie przypominał swojego ojca czy brata. O obu braciach W. Łoziński pisał w sposób następujący: (…) podobni do siebie tylko rodową dumą różnią się pod każdym innym względem. Marcin, jest to Il magnifico [chluba] swojej familii. Inaczej Jerzy. Powołany majątkiem i stanowiskiem społecznym tak samo, jak Marcin do zaszczytów służby publicznej, ożeniony z księżniczką Anną Sanguszkówną, cały swój żywot strawił na awanturach i procesach, napadał i sam bywał napadany, bijał i sam gęsto bywał bijany (…). Jakoż tylko anormalności ustroju psychicznego przypisać można wieczny niepokój, awanturniczą fantazję i ciągłe plątanie się tego człowieka wśród przykrych i dwuznacznych sytuacyj.
Zaraz po śmierci ojca, Jerzy rozpoczął swoją niechlubną działalność. Już w 1602 roku osadził w lochach dubieckiego zamku porwanego kupca gdańskiego Dytrycha Schulenberga. Podobnie uczynił ze szlachcicami: Milewskim, Jakubem Poniatowskim i Kamińskim. Pyszny i zarozumiały został szyderczo nazwany – Gran Giorgio (Wielkim Jerzym). Prowadził procesy z rodziną (żoną, synami, szwagrem), szlachtą, biskupem, z miastem Przemyślem, a nawet z królem. Znany był również z licznych burd, kłótni i zajazdów. Nic więc dziwnego, że król Władysław IV w roku 1636 uznał go za niepoczytalnego i wyznaczył mu kuratorów. Ten oczywiście nie chciał pogodzić się ze stosownym w tej sprawie dekretem królewskim, ale zarząd Dubiecka i tak przez jakiś czas pozostawał w rękach Jacka Dydyńskiego.
Ów „Jacek nad Jackami”, bo tak nazywano tego znanego, śmiałego i przebiegłego lisowczyka, nie tylko nie zdał rachunku z zarządu Dubiecka za trzyletni okres, ale zabrał również ważne dokumenty, intercyzy i dekrety – jeszcze z czasów Kmitów – i wydał je rodzinie Sanguszków.
***
Z rodu Sanguszków pochodziła druga żona Jerzego Krasickiego – Anna. Z jej bratem, księciem Aleksandrem Adamem, wojewodą wołyńskim, Jerzy procesował się stosunkowo często. Ostatecznie Jerzemu udało się uzyskać łaskę królewską i Władysław IV odwołał kuratorów.
Jerzy nie czuł się już jednak pewnie w Dubiecku i uciekł do innej swojej posiadłości – Doliny. Stąd przepędził go jednak własny syn Stanisław, który nie bacząc na synowskie zobowiązania zagarnął ojcowski majątek. Z Dubiecka natomiast przepędziła Jerzego jego własna żona Anna. Nie pomogło nawet wstawiennictwo króla Władysława IV oburzonego takim postępowaniem małżonki. Jako przeszło siedemdziesięcioletni starzec Jerzy Krasicki musiał szukać schronienia we Lwowie, gdzie pozbawiony wszelkiej opieki zmarł w 1645 roku.