Obrazki z miasta
Kryminalny Przemyśl
albo miesiąc grozy w sennym mieście (cz. I)
Zdawało się, że w sennym mieszczańskim Przemyślu roku 1914 niewiele może się wydarzyć, co poruszy do głębi opinię publiczną. Wprawdzie co jakiś czas dobiegały szacownych mieszczan z lokalnego garnizonu informacje o samobójstwach żołnierzy, spowszedniały jednak one publiczności przemyskiej na równi z obecnością prawie dwustu pań lekkich obyczajów, które miasto nasze wątpliwym swym urokiem zaszczycały. Cóż, zdarzył się wprawdzie okazjonalnie wypadki z udziałem fiakrów i ich dorożek, tudzież wybuchy w jakieś kamienicy, to wszystko jednak nijak się miało do tego, co wzburzyło opinię publiczną w pierwszych dniach czerwca 1914 roku. W tym to czasie, a właściwie kilka dni wcześniej, bo w nocy z 30 na 31 maja 1914 roku tj. z soboty na niedzielę (czyli właściwie w same Zielone Świątki), dokonano bestialskiego mordu na rodzinie Fussów z Pikulic. Zbrodnia ta zakończyła miesiąc, o którym trudno byłoby rzec, że był spokojny lub senny.
***
Morderstwo rodziny Fussów
„W niedzielę rano – pisał Głos Przemyski w nr 23 z czerwca 1914 r. – rozeszła się wśród naszej ludności wieść, że w nocy w Pikulicach zamordowano sześć osób, a siódmą ciężko zraniono. (..) Wiadomość ta straszna zelektryzowała ludność. Toteż zaraz rano w niedzielę liczne rzesze mieszkańców puściły się w drogę do Pikulic, aby na miejscu się dowiedzieć o szczegółach wstrząsającej zbrodni.”
Pikulice w owym czasie uchodziły za wieś cichą, dość licznie zamieszkaną przez ludność mieszaną, wśród której było kilka rodzin żydowskich. To właśnie na jednej z nich, na rodzinie niejakiego Markusa Fussa, 54-letniego rzeźnika (wg. innych Fuss miał lat 48) i dostawcy mięsa dla pikulickiej załogi, dokonano ohydnego morderstwa.
Dom Fussów, a właściwie nędzna chałupina, która stała po prawej stronie głównej drogi nieopodal koszar, raczej niczym nie mógła przyciągnąć uwagi złodziei. W jej pobliżu stały również „domostwa murowane blachą, dachówką i gontami pokryte, oraz proste, brudne, odarte i słomą poszyte”. Wszystko jednak wskazywało na to, że pikulicka zbrodnia dokonana została w celach rabunkowych. „Wiedziano bowiem – pisze wspomniany „Głos Przemyski” – że Fuss pobierał każdego pierwszego znaczniejszą kwotę z kancelarii wojskowej 30 p. artylerii za dostarczane dla wojska mięso.” Tym razem nastąpiły widać jakieś opóźnienia i Fuss nie miał przy sobie żadnej gotówki. Być może jej posiadanie uratowałoby jego rodzinę. Tego jednak wiedzieć nie możemy. Wiemy natomiast, że zbrodnia ta spowodowała w przemyskim społeczeństwie nie tylko poczucie grozy, ale i pewnej bezradności wobec fali przestęczych praktyk, w które obfitował miesiąc maj 1914 roku.
Komisya sądowo-lekarska przed domem, w którym wymordowano rodzinę Fussów
W Pikulicach dokonano morderstwa, które przewyższało swym okrucieństwem „bestialski mord” na Annie Kużbytównie, który miał miejsce kilka tygodni wcześniej w samym Przemyślu. Zamordowych zostało w podstępny sposób sześć osób; Markus Fuss, jego żona Gitla, trójka dzieci Aron (lat 18), Baruch (lat 14) i Izak (8) oraz 14-letnia Regina Frenklówna, która bawiła w Fussów w gościach. „Jak stwierdzono rabusie, którzy dla rabunku zamordowali sześcioro osób, zrabowali 2K 60 h. i drobiazgi, łącznej wartości 60 koron.” Przybyli na miejsce lekarze stwierdzili, że każda z ofiar mordu ma kilka lub kilkanaście ran, „zadanych narzędziem ostrem, nożem lub bagnetem”. „Złamanie czaszki u kilku ofiar wskazuje, że morderca operował też tępem twardem narzędziem. Aron, 18-letni syn Fussa, miał zupełnie odcięty nos.” Ciężko raniona służąca Rozalia Łapicka, która ledwo uszła z życiem została odwieziona do szpitala powszechnego.
W związku z tym, że zbrodnię wykryto już na drugi dzień, policja przemyska sprowadziła ze Lwowa specjalnie szkolonego psa, aby ten pomógł w poszukiwaniach morderców rodziny Fussów. Pies w jakiś sposób okazał się pomocny, ale nie on spowodował, że dość szybko aresztowano dwóch żołnierzy 30 p. artylerii podejrzanych o dokonanie zbrodniczego czynu: Iwana Kaczmara (ten, sam, zgłosił się na policję już w poniedziałek) oraz Wasyla Rybczaka, który miał być głównym sprawcą zbrodni.
Morderca rodziny Fussa, kanonier Kaczmar
Morderca rodziny Fussa, kanonier Rybczak
Wiadomość o wymordowaniu rodziny Fussów odbiła się szerokim echem w całym kraju. Nie tylko z uwagi na liczbę ofiar, ale również na same okoliczności zbrodni i widok jaki na miejscu zastali świadkowie.
„Obraz, który oglądałem w nędznej chałupinie (…) – pisał świadek wydarzeń – zgrozą swoją przewyższał opisy najsenzacyjniejszej literatury kryminalnej. (…) Na drewnianym łóżku składanem w skurczu śmiertelnym zgięty trup Frenklównej. Nagie ciało obficie krwią rozmazaną zbryzgane. Na piersi skręcone strzępy koszuli. Na głowie i twarzy liczne rany o krwi już zakrzepłej. Włosy skołtunione i skręcone. (…) Po drugiej stronie pod ścianą na łóżku drewnianym trzy trupy obok siebie jakby w braterskim uścisku. To Aron, Baruch i Izak. Twarze ich straszne. Rysów ich nawet rozeznać nie można, tak gęsto oblepione są krwią od licznych ciosów.” Krew przeciekała przez sienniki i pościel, na której spoczywały zaskoczone we śnie ofiary. „W drugiej izbie leżała Fussowa, cała twarz jej zniekształcona (…) Obok łóżka stół, a na nim wypalone szabasowe świece (…) Na drugim łóżku zwłoki Fussa. Kałuża krwi na podłodze.” W jakiś niewyobrażalny sposób ocalała trójka dzieci: 10-letni Mojżesz Fuss, 6-letnia Miriam i 3-letni Ascher. Najmłodszy chłopiec „spał u boku martwej matki, aż do rana, gdy ludzie weszli do izby. Po otwarciu oczu biedactwo poczęło płakać i rączką ocierało zakrzepłą krew na twarzy matki.”
Grupa ajentów przemyskich, którzy przyczynili sie do wyśledzenia sprawców zbrodni
Jak wspomnieliśmy Iwan Kaczmar sam zgłosił się na policję twierdząc, że był świadkiem zbrodni dokonanej przez Wasyla Rybczaka. Tego ostatniego policja w osobie ajenta Dostala zgarnęła w samych koszarach przy czynnej pomocy uzbrojonych wojskowych. Rybczak oczywiście twierdził stanowczo, że generalnie nic o Fussach nie wie, a rzeczoną noc spędził na zabawianiu się w kilku przemyskich szynkach i w domu publicznym u „Joasi” na ulicy Podjazdowej. Joasia słowa Rybczaka potwierdziła przynajmniej w tym zakresie, że mu się oddała … ponoć nawet niezbyt ochoczo. Jeszcze tej samej nocy przewieziono Rybczaka pod silną eskortą „na wózku otwartym przy blasku pochodni” do Przemyśla, gdzie „budynek policyjny był oblężony przez publiczność”.
W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w całą zbrodnię zamieszany jest również fiakier Rudolf Trzaska. Ten ciekawy osobnik posiadał w swoich kołach opinię zarówno eleganta, awanturnika, jak i uwodziciela prostytutek. W obronie czci rzeczonych pań Trzaska często sięgał po argument siłowy, co najwyraźniej podobało się niewiastom. Generalnie uchodził za osobnika narwanego i skorego do bójek.
Jeśli chodzi o mord w Pikulicach kluczową w sprawie Trzaski okazała się konfrontacja z młodym Fussem. Młody chłopak bez cienia namysłu rozpoznał w nim mordercę matki i ojca. „Konfrontacyi tej dokonano w nocy na miejscu zbrodni tj. w chacie Fussów i wywarła ona na zbrodniarzu wielkie wrażenie, nie usiłował nawet silnie zaprzeczać swego udziału. Poznała go także właścicielka szynku, znajdującego się na drodze z Pikulic do Przemyśla, która zeznała, że Trzaska przybył do szynku w nocy krytycznej i pijąc tam wódkę wycierał zakrwawione ręce.” Udział Trzaski w mordzie rodziny Fussów był bezsprzeczny.
Trzeci sprawca mordu Rudolf Trzaska
Sędzia śledczy p. Krogulecki z pozostałym przy żciu 10-letnim Fussem
Pikulicka zbrodnia, która miała miejsce w ostatnim dniu maja 1914 roku, była co prawda najgłośniejszą, ale nie jedyną, która dokonana została w tym miesiącu. Jakoś tak się złożyło, że miesiąc maj 1914 roku obfitował w Przemyślu i okolicy w liczne przestępstwa, również te najcięższego kalibru. O innych, budzących grozę wśród ówczesnych mieszkańców miasta występkach, będziemy pisać w części drugiej „Kryminalnego Przemyśla”.
M. Pietrzak
Obrazki z miasta – pozostałe posty: