Postacie z historii
Herman Lieberman … przemyski adwokat i socjalista
Gdy we wrześniu 2012 roku, wniesiono pod obrady przemyskiej Rady Miasta projekt uchwały dotyczący nazwania jednej z ulic Przemyśla imieniem Hermana Liebermana, jeden z radnych wniósł ostry sprzeciw. Według niego, choć zasługi i związki z Przemyślem H. Liebermana zdawały się być niewątpliwe, to jego skłonność – oczywiście Liebermana a nie radnego – do młodych i pięknych kobiet miała już przemawiać na jego niekorzyść. Projekt wówczas upadł bo zdawał się widać zagrażać moralnemu kręgosłupowi miasta. Powrócił po kilku miesiącach, gdy najprawdopodobniej radni zaznajomili się bliżej z postacią adwokata, a jego rzekoma rozwiązłość przestała budzić w nich niezdrowe emocje.
Kim zatem był mecenas Herman Lieberman, który tak zgorszył swoim postępowaniem przemyskiego radnego?
Poniżej publikujemy tekst Pana Zenona Andrzejewskiego na ten temat przemyskich wątków w biografii H. Liebermana. Część pierwsza, opublikowana w piśmie „Palestra” 7– 8/2011 została udostępniona nam przez redakcję „Palestry”, której niniejszym serdecznie dziękujemy.
Jako pewnego rodzaju wstęp do pierwszej części artykułu Z. Andrzejewskiego, zamieszczamy link do materiału o Liebermanach z Drohobycza.
Zenon Andrzejewski
PRZEMYSKIE WĄTKI W BIOGRAFII HERMANA LIEBERMANA (cz. 1)*
Herman Lieberman urodził się 3 stycznia 1870 roku w Drohobyczu, ale za swoje miasto uznawał Przemyśl, z którego pochodziła jego matka, Hermina z Fuksów, i w którym w dzieciństwie i wczesnej młodości często bywał. W wieku dojrzałym związał się z Przemyślem na stałe, spędzając tu trzydzieści lat aktywnego życia zawodowego, politycznego i parlamentarnego. Gdy w latach II Rzeczypospolitej przebywał często w Warszawie, zawsze czuł się przemyślaninem, a kiedy później znalazł się na emigracji, myśli jego wciąż biegły do Przemyśla, w którym spędził – jak napisał – swoją „najbujniejszą, najgórniejszą i najchmurniejszą młodość”. [1]
W MIEŚCIE RODZINNYM MATKI
Doktor praw, Herman Lieberman, przybył do Przemyśla wraz z żoną Gustawą w połowie 1896 roku, kiedy to, będąc członkiem Galicyjskiej Partii Socjaldemokratycznej, na skutek prężnej działalności politycznej został zmuszony przez władze Rzeszowa do przerwania aplikacji w kancelarii adwokata dr. Samuela Reicha i opuszczenia tego miasta.
Po przyjeździe do Przemyśla zamieszkał przy Wybrzeżu Franciszka Józefa I pod numerem 29 [2] i wznowił aplikację w kancelarii adwokackiej dr. Oswalda Blumenfelda. Wkrótce, 10 października 1896 r., przyszła na świat córka, Kamila Maria [3] , a trzy lata później, 9 sierpnia 1899 r., syn Alfred [4] . W tym czasie Liebermanowie mieszkali już przy ul. Krętej nr 8. [5]
Z pamiętników H. Liebermana: „W Przemyślu, w chwili mojego przyjazdu, już wrzał młody i silny ruch robotniczy. Poprzedzała mnie fama bojownika i do pewnego stopnia męczennika socjalizmu. Nikt mnie jednak jeszcze w mieście nie znał. W pierwszych dniach mojego pobytu odbywało się zgromadzenie robotnicze, na którym referował znany wówczas działacz [Karol] Nacher, specjalista i znawca ustawodawstwa społecznego. Wszedłem na salę niepostrzeżony i stojąc w tłumie, po zakończeniu referatu, zabrałem głos, uzupełniając wywody referenta. Zgromadzenie, nie orientujące się co do mojej osoby i podejrzewające we mnie przeciwnika, poczęło wygrażać i wykrzykiwać: wyrzucić go, wyrzucić go. W swojej krewkości zabierali się już do wykonania groźby, a dopiero Nacher, z wielkim wysiłkiem, obronił mnie przed wyrzuceniem”. [6]
Bardzo szybko Herman Lieberman zdobył sobie zaufanie i sympatię w kręgu przemyskich działaczy socjalistycznych, z którymi rozpoczął ścisłą współpracę. [7] Jeszcze w 1896 roku otrzymał mandat delegata przemyskiej organizacji na Kongres SD Galicji we Lwowie, a w roku 1897 został członkiem utworzonej na kongresie Polskiej Partii Socjal-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego.
W tymże 1897 roku parlament austriacki uchwalił stworzenie tzw. piątej kurii [8] , w której po raz pierwszy mieli prawo głosowania robotnicy, dotąd pozbawieni prawa wyborczego do parlamentu. Organizatorem wyborów w Przemyślu został H. Lieberman, który tak wspominał inaugurację kampanii wyborczej: „Pierwsze zgromadzenie odbyliśmy w ratuszu pod przewodnictwem Jana Żołnierza. Przybyła na nie cała elita intelektualna i patrycjat przemyski, by przyjrzeć się po raz pierwszy obradującej masie socjalistycznej, którą podówczas w kołach burżuazyjnych uważano za odium generis humani. Ponieważ obawiano się, że przybyła burżuazja spróbuje zakłócić spokój obrad i przeciwstawić się nam w dyskusji, przydano mnie, jako sekretarza, Żołnierzowi do pomocy. Z tego powodu starosta ówczesny zwrócił się do Rady Adwokackiej z żądaniem wytoczenia mi dochodzenia dyscyplinarnego z powodu naruszenia godności stanu, wychodząc z założenia, że ubliża godności kandydata adwokackiego sekretarzowanie na zgromadzeniu, na którym przewodniczy robotnik. Na odbytym w związku z tym posiedzeniu Wydziału Rady Adwokackiej ważyły się zdania. Jedni podzielali stanowisko starosty, inni mu oponowali. Uszedłem jednak cało, a wspomniane zgromadzenie ludowe zakończyło się moralnym pogromem zarówno elity intelektualnej, jak i patrycjuszy przemyskich”. [9]
W czerwcu 1898 roku Lieberman został współzałożycielem lokalnego tygodnika „Głos Przemyski”, który stał się nieoficjalnym organem przemyskiej organizacji PPS-D. [10] Na łamach tej gazety ogłaszał wiele artykułów o tematyce politycznej i narodowej. Od samego początku pismo było szykanowane przez władze i podlegało bardzo częstym konfiskatom.
Rokrocznie brał udział w obchodach święta robotniczego – 1 Maja. Rano tego dnia wyruszał na czele pochodu z lokalu robotniczego, udając się na Górę Zamkową, gdzie po odegraniu przez orkiestrę hymnu robotniczego przemawiali działacze PPSD. Lieberman przemawiał zawsze ostatni. Następnie pochód ruszał przez miasto i w Rynku, przed rozejściem się, Lieberman przemawiał ponownie z okien ratusza.
W czerwcu 1899 roku został prezesem Kasy Chorych w Przemyślu, którą to funkcję pełnił aż do roku 1907.
ADWOKAT
2 kwietnia 1899 roku dr Lieberman zdał w Wiedniu egzamin adwokacki [11] i w czerwcu tego samego roku został wpisany na listę obrońców w sprawach karnych w przemyskiej Izbie Adwokatów [12]. Otworzył własną kancelarię adwokacką w lokalu wynajmowanym przy ul. Franciszkańskiej 5, na II piętrze, nad c.k. Obwodową Apteką Mojżesza Schwarza [13], mieszkając nadal przy ul. Krętej 8.
Gdy został adwokatem, zdecydowanie poprawiła się sytuacja finansowa jego rodziny, i odtąd część swoich dochodów przekazywał na cele partyjne.
Od 1899 roku był stałym obrońcą działaczy socjalistycznych w przemyskim sądzie, oskarżanych o zwoływanie nielegalnych zebrań i organizowanie protestacyjnych pochodów. Występował także jako obrońca w dwudziestu procesach członków redakcji „Głosu Przemyskiego”, które dzięki niemu kończyły się najczęściej uniewinnieniem, co świadczy o jego niezwykłej skuteczności jako adwokata.
Na początku września 1899 roku bronił przed przemyskim sądem przysięgłych Witolda Regera, oskarżonego o różne przestępstwa prasowe: obrazę duchowieństwa, austriackiego ministerstwa wojny, armii, komisji poborowej, oraz krytykę wprowadzonego w Przemyślu stanu wyjątkowego [14]. W godzinnej mowie obrończej Lieberman wykazał bezzasadność wszystkich zarzutów i wniósł o uniewinnienie oskarżonego. Sąd przysięgłych przychylił się do wniosku obrońcy i Regera uniewinnił.
W listopadzie tego samego roku odbyła się z kolei szósta rozprawa sądowa przemyskich działaczy socjalistycznych, A. Sadzika, W. Czerkiesa i T. Kolkiewicza, oskarżonych o kolportaż uchwalonej na Kongresie Socjalnej Demokracji Austrii [15] rezolucji polskich socjalistów, domagających się zjednoczenia trzech zaborów „w wolną ojczyznę”. Przez cały czas trwania procesu oskarżonych bronił dr Lieberman. I tym razem na ostatniej rozprawie zapadł wyrok uniewinniający.
Na jednej z rozpraw przed trybunałem orzekającym w październiku 1903 roku, podczas której Lieberman bronił trzech chłopów ukraińskich oskarżonych o obrazę religii, doszło do humorystycznej sceny. Jeden ze świadków, były wójt, zeznał: „Za mene buło w seli wsio spokojno. A teper jizdyt jakiś Wityki, Regery i Libermany, buriat narid”. [16] Na pytanie Liebermana, czy zna ich i czy kiedyś ich widział, wójt odpowiedział: „Ta ditku, ta znaje, gde po świty krutyt sia takij Liberman!”. [17] Cała sala wybuchnęła śmiechem. [18]
Dr Lieberman był znanym w Przemyślu dowcipnisiem i kawalarzem. Pewnego razu wrócił do domu późno z rozprawy sądowej. Śpiesząc się na zabawę sylwestrową, włożył frak, ale przez roztargnienie nie zmienił obuwia i poszedł w brązowych trzewikach. [19] Gdy znajomi zwrócili mu uwagę, Lieberman, nie tracąc rezonu, odpowiedział: „Jak to, nie wiecie panowie, że ostatnio książę Walii wprowadził w Londynie nową modę? Żółte trzewiki do fraka!” Na następną zabawę Lieberman przyszedł już oczywiście ubrany tradycyjnie, natomiast spora grupa jego kolegów – w brązowych trzewikach. [20]
W latach 1904–1907 dr Lieberman mieszkał przy ul. Fredry 2. Tam również mieściła się jego kancelaria. [21] W roku 1908 przeprowadził się na ulicę Serbańską nr 2, I p., dokąd też przeniósł swoją kancelarię adwokacką. [22]
Od roku 1904 do 1907 był radnym Rady Miejskiej Przemyśla. Pełniąc ten mandat, dbał, by poprawić położenie socjalne robotników i warunki ich pracy. Często referował te problemy na zebraniach i wiecach [23], broniąc prawa robotników do strajku, krytykując rosnące bezrobocie i obnażając jego przyczyny.
ADWOKAT KONTRA GENERAŁ
W Przemyślu, gdzie znajdowała się największa austriacka twierdza i istniał duży garnizon wojskowy, komendantem twierdzy i dowódcą X Korpusu był ulubieniec cesarza Franciszka Józefa, generał zbrojmistrz Anton Galgotzy. O jego pozycji świadczył fakt, że na wypadek wojny miał zostać naczelnym wodzem armii austriackiej. W ówczesnym Przemyślu krążyła anegdota, jak to cesarski pupil, na kilkakrotne żądanie Ministerstwa Obrony Krajowej, rozliczył się z kosztów rozbudowy przemyskiej twierdzy. Otóż napisał tak: „10 milionów koron dostałem i 10 milionów wydałem! A kto nie wierzy, ten jest osłem!” Gdy rozżalony minister poskarżył się cesarzowi, ten na sprawozdaniu gen. Galgotzyego ponoć napisał: „Ja wierzę!”. [24] Generał-satrapa, jak nazywano Galgotzyego, był panem życia i śmierci żołnierzy, chlebodawcą licznej rzeszy robotników cywilnych, pracujących na rzecz wojska, i miał duży wpływ na życie miasta. Oficerowie, w przeważającej większości pochodzenia niemieckiego, naśladując swego zwierzchnika, przy każdej nadarzającej się sposobności znęcali się nad swoimi podwładnymi fizycznie, policzkowali osoby cywilne i żołnierzy, wśród których zdarzały się częste przypadki samobójstw. Władze wojskowe wydawały poniżające nakazy i zakazy, kierowane do instytucji cywilnych i mieszkańców miasta.
Zaciętą walkę z gen. Galgotzym podjęli Witold Reger i dr Herman Lieberman. W połowie listopada 1899 roku Regerowi wytoczono proces za obrazę armii, a w szczególności za opublikowanie artykułu traktującego o znęcaniu się dowódców nad żołnierzami. Był to dziewiąty proces redakcji „Głosu Przemyskiego”. Oskarżonego bronił po raz dziewiąty dr Lieberman. W wyniku jego błyskotliwej mowy obrończej, w której winą za stosunki panujące w garnizonie przemyskim obciążył oficerów i osobiście gen. Galgotzyego, sprawa zakończyła się wyrokiem uniewinniającym.
W lipcu 1900 roku W. Reger wydał „Jednodniówkę”, w której zaatakował oficerów 10., 17. i 58. pułków piechoty (pp), znęcających się nad żołnierzami, podając do publicznej wiadomości ich nazwiska i potępiając wybryki oficerskie. Wywołało to gwałtowną reakcję zdemaskowanych oficerów, którzy o autorstwo „Jednodniówki” podejrzewali Liebermana. 31 lipca trzej młodzi oficerowie wdarli się do prywatnego mieszkania Liebermana i w sposób arogancki i obraźliwy zaczęli indagować jego żonę Gustawę, gdzie jest jej mąż. Gdy oświadczyła intruzom, że przebywa za granicą [25], zarzucili jej kłamstwo i dobyli szable, którymi zaczęli kłuć pod łóżkami, szukając Liebermana, nie zważając na płacz jego małoletnich dzieci. Następnie udali się na poszukiwania do jego kancelarii przy ul. Franciszkańskiej 5. Wieczorem duża grupa oficerów rozpytywała o Liebermana po przemyskich kawiarniach. Gdy wrócił do Przemyśla, oficerowie Galgotzyego zaczęli go inwigilować i prześladować. Chodzili za nim krok w krok ze szpicrutami w rękach, zaczepiali w mieście, nachodzili w mieszkaniu, kancelarii i sądzie, aż wreszcie por. Otto Lehman z 58. pp wyzwał go na pojedynek. Jednak Lieberman nie dał mu satysfakcji, oświadczając, że jako socjalista pojedynków nie uznaje.
Ze wspomnień H. Liebermana: „Przechadzałem się pewnego dnia [26] na rynku w towarzystwie młodego adwokata przemyskiego, dra [Ozyasza] Rasta. Wtem otoczyła mnie grupa oficerów, jeden z nich wysoki, barczysty, przyskoczył do mnie i uderzył mnie w twarz. Miałem przy sobie tylko parasol, tym parasolem zamierzyłem się i trzasnąłem napastnika w głowę. Oficer odskoczył, wydobył szablę, która w mgnieniu oka wysoko podniesiona zabłysła w powietrzu i już miała spaść na moją głowę. Wtem mój towarzysz, dr Rast, człowiek małego wzrostu, lecz krępy i mocnej budowy, przyskoczył z tyłu do oficera, mocną ręką chwyciwszy za płaszcz pociągnął napastnika za sobą. W tej krytycznej chwili ludzie postronni stojący na rynku wmieszali się w grupę, otoczyli mnie jak mur, oficerowie się rozpierzchli, napastnik wsiadł szybko w nieopodal stojącą dorożkę, która galopem odjechała. Tak ocalono mi życie”. [27] Oficerem, który spoliczkował Liebermana, był por. Finkel z 58. pp. [28]
Wieść o zamachu na znanego i popularnego adwokata rozeszła się po Przemyślu lotem błyskawicy i wywołała wrzenie wśród robotników, którzy zapałali chęcią odwetu. Tego wieczora odbywała się zabawa murarzy w lokalu Kasy Chorych. W. Reger i grupa robotników opuścili zabawę w nocy i na moście przygotowali zasadzkę na powracających z karczmy oficerów 58. pp. Znienacka na nich napadli, rozbroili i pobili, połamali im szable, a jednego oficera postrzelili. W następnych dniach gen. Galgotzy, korpus oficerski i przemyska policja szaleli. Przeprowadzono liczne rewizje w mieszkaniach działaczy socjalistycznych, przy czym szczególnie skrupulatnie zrewidowano mieszkanie Liebermana w poszukiwaniu broni i śladów krwi. Aresztowano około 20 robotników, z Liebermanem na czele, którym postawiono zarzut „usiłowania dokonania zbrodni skrytobójczego morderstwa”. Gen. Galgotzy, w obawie przed ulicznymi rozruchami i wywieraniem presji na sąd w Przemyślu, spowodował przekazanie sprawy sądowi lwowskiemu. Po Przemyślu zaś krążyły patrole wojskowe i policyjne, a oddziały w koszarach zostały postawione w stan pogotowia.
Po przeszło trzech miesiącach pobytu w areszcie, 19 lutego 1901 roku, oskarżeni stanęli przed zwykłym trybunałem Sądu Krajowego we Lwowie. Jeszcze przed rozprawą została zmieniona kwalifikacja prawna zarzucanego im czynu. „Usiłowanie skrytobójczego morderstwa” zmieniono na „złośliwe działanie wśród okoliczności szczególnie niebezpiecznych, mogące sprowadzić śmierć człowieka”. [29] Proces, który był sensacją w całej Austrii, trwał przeszło tydzień i nie ustalił sprawców napadu na oficerów. Mimo nacisków władz wojskowych 26 lutego 1901 roku, po wspaniałej mowie obrończej dr. Liebermana, który bronił siebie i aresztowanych z nim robotników, sąd ogłosił wyrok uniewinniający wszystkich oskarżonych. To pierwsze wielkie zwycięstwo nad wszechwładnym gen. Galgotzym ugruntowało autorytet przemyskiego adwokata i spowodowało wzrost jego popularności. [30]
KONFLIKT Z DUCHOWIEŃSTWEM
Dr Herman Lieberman, jako socjalista, nie był dobrze postrzegany w ówczesnych sferach kościelnych. W oczach duchowieństwa przemyskiego socjaliści byli skrajnymi bezbożnikami i „rozsadnikami najdzikszej przewrotności moralnej”. Na łamach „Echa Przemyskiego” [31] socjalistów przedstawiano jako odium generis humani (plagę rodzaju ludzkiego). [32]
Pod koniec 1904 roku doszło do ostrego starcia z przemyskim duchowieństwem, w związku z listem pasterskim biskupa Pelczara w sprawie religijnego wychowania w szkole. W odpowiedzi miejscowa organizacja PPS-D zwołała w wielkiej sali magistratu zgromadzenie ludowe pod hasłem „Klerykalizm a socjalna demokracja”. Zabierając głos, jako trzeci mówca z kolei, Lieberman oznajmił: „Wyznaję to otwarcie publicznie – ja, socjalista, na zgromadzeniu socjalistów, że dopiero w obozie socjalnej demokracji ludzie dobrej woli nauczyli się uwielbiać i kochać męczeńską postać Chrystusa, a bardzo często niejeden z nas zatapiał się w lekturze Ewangelii, tej wielkiej, pięknej, prostej księgi, którą napisano dla tych, co są biedni i cierpią. Otóż w tej mojej czci dla boskiej postaci Chrystusa, a dalej w tym fakcie, iż zasady klerykalne mają się urzeczywistniać także na grzbietach innowierców w naszym państwie, czerpię odwagę i prawo do przemawiania o rzeczy, która pozornie do mnie nie należy”. [33]. Polemizując z ks. infułatem Jakubem Federkiewiczem, dr Lieberman podkreślał, że socjaliści nie walczą z religią, tylko z klerykalizmem. Ostro potępił działalność księży w szkole, zarzucając im, że pragną młodzież gimnazjalną otoczyć chińskim murem i nie dopuścić do niej „żadnego świeżego powiewu”. Dalej mówca dowodził, że nauka socjalistów o zniesieniu własności prywatnej drogą ekonomicznego rozwoju pozostaje w zupełnej zgodzie z zasadami głoszonymi przez pierwszych Ojców Kościoła. Kontynuując wywód, Lieberman stwierdził, że socjalna demokracja jest prawdziwą wykonawczynią nauk Ewangelii. Zaraz po tym zgromadzeniu we wszystkich przemyskich kościołach księża wygłosili kazania ostro atakujące socjalistów, prokościelne „Echo Przemyskie” zaatakowało zaś bezpośrednio Liebermana, zarzucając mu, że opluwa księży i religię i że socjaliści chcą zabrać wszystkim owoce pracy. Dr Lieberman, w liście opublikowanym w „Nowym Głosie Przemyskim”, odpowiedział, że nie czyni zarzutów imiennych żadnemu z wojujących księży, lecz zwalcza klerykalizm jako światopogląd, a socjalizm nigdy nie głosił, aby jednostki wyrzekły się swojej własności osobistej, ale dąży do przeobrażeń ekonomicznych oraz głosi zniesienie własności prywatnej narzędzi pracy, fabryk i ziemi, nie zaś owoców pracy. [34]
* artykuł Zenona Andrzejewskiego ukazał się pierwotnie w piśmie „Palestra” 2011 nr 7–8 s. 233–240.
PRZYPISY
[1] H. Lieberman, Pamiętniki (wyjątki), (w:) Przemyśl w oczach pisarzy (Antologia XX wieku), red. S. J. Wiater, P. Wiater, oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1994, s. 59.
[2] Adres zamieszkania podaję na podstawie zapisu w metryce urodzenia córki H. Liebermana – Kamili. Obecnie ulica nosi nazwę Wybrzeże Marszałka Józefa Piłsudskiego. Właścicielem kamienicy był Abraham Dampf.
[3] Archiwum Państwowe w Przemyślu (dalej: APP), Zespół: Akta Stanu Cywilnego Izraelickiej Gminy Wyznaniowej w Przemyślu (dalej: ASCIGWP), sygn. 11, Księga urodzeń (dalej: Ku) 1895–1897, s. 185, L.p. 473.
[4] APP, Zespół: ASCIGWP, sygn. 12, Ku 1897–1900, s. 295, L.p. 411.
[5] Tamże. Obecnie ulica nosi nazwę Piotra Kmity, a budynek, w którym mieszkała rodzina Liebermanów, ma numer 6. Właścicielem kamienicy był Maksymilian Kopko.
[6] H. Lieberman, Pamiętniki, s. 59.
[7] W tym czasie czołowymi działaczami Galicyjskiej Partii Socjaldemokratycznej w Przemyślu byli: Witold Reger, Jan Żołnierz, Szymon Wityk, Józef Schiffler, Kazimierz Kaczanowski i Józef Mantel. Podaję za: A. Leinwand, Herman Lieberman, poseł ludu przemyskiego, (w:) Rocznik Przemyski, t. XIII, Przemyśl 1970, s. 175–176.
[8] System kurialny był to specyficzny tryb wyborczy, polegający na głosowaniu w obrębie osobnych, wyodrębnionych prawnie kategorii wyborczych – kurii. O zaliczeniu do konkretnej kurii decydowały: majątek, pochodzenie społeczne, poziom wykształcenia itp. Sens kurialnego systemu polegał głównie na zapewnieniu nierównej wagi poszczególnym głosom. W Austrii system ten funkcjonował od 1861 r. W wyborach do galicyjskiego Sejmu Krajowego istniały 4 kurie: ziemiańska, mieszczańska, drobnomieszczańska i chłopska. W 1897 r. wprowadzono kurię piątą – powszechną, dla tych, którzy nie mogli głosować w pozostałych czterech. M. Czajka, M. Kamler, W. Sienkiewicz, Leksykon historii Polski, Wyd. „Wiedza Powszechna”, Warszawa 1995, ss. 1006–1007.
[9] H. Lieberman, Pamiętniki, s. 60–61.
[10] A. Leinwand, Herman Lieberman, s. 176.
[11] Polski Słownik Biograficzny, tom XVII/2, z. 73, Wyd. PAN, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972, s. 304.
[12] „Głos Przemyski” z 25 czerwca 1899 r., nr 26, s. 3.
[13] Tamże. Wejście do kancelarii było od strony ulicy Serbańskiej. W oficjalnym wykazie praktykujących w Przemyślu adwokatów dr H. Lieberman pojawia się po raz pierwszy dopiero w roku 1902. Zob. Szematyzm Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim na rok 1902, Lwów 1902, s. 97. Z braku dokumentów źródłowych tej rozbieżności czasowej nie udało się wyjaśnić.
[14] Stan wyjątkowy w mieście został wprowadzony 30 lipca 1899 r. przez starostę Józefa Lanikiewicza, w związku z burzliwymi wystąpieniami robotników przemyskich przeciwko rządowi hr. Franciszka Thuna, a w szczególności wprowadzeniu podatku od cukru oraz § 14 do Konstytucji, sankcjonującego możliwość wydawania rozporządzeń z mocą ustaw.
[15] Kongres odbył się w dniach 24–29 września 1899 r. w Brnie na Morawach.
[16] „Za moich czasów we wsi było spokojnie. A teraz jeżdżą jakieś Wityki, Regery i Libermany i podburzają naród” (przekład z ukr.).
[17] „Ta diabeł wie, gdzie po świecie kręci się taki Liberman” (przekład z ukr.).
[18] Podaję za: A. Leinwand, Poseł Herman Lieberman, Wyd. Literackie, Kraków 1983, s. 43.
[19] W Galicji mówiono – w żółtych.
[20] Podaję za: A Leinwand, Poseł, s. 50.
[21] Adres i czasokres zamieszkania ustalono na podstawie następujących źródeł: J. Styfi, Skorowidz miasta Przemyśla na rok 1905, s. 82 (informator sporządzony był na podstawie danych z 1904 r.); adnotacji w katalogu klasowym córki Kamili Lieberman. APP, Zespół: II Państwowe Gimnazjum i Liceum im. prof. K. Morawskiego w Przemyślu (dalej: II PGiLMP), sygn. 70, Katalog główny kl. I„b” (dalej: Kat. gł.) z roku szk. 1907/1908. Była to narożna kamienica u zbiegu ulic Fredry i Grodzkiej, której właścicielem był kupiec Emil Piskorz. Dom miał podwójną numerację: od strony ulicy Fredry – nr 2, od strony ulicy Grodzkiej – nr 1.
[22] Adres zamieszkania ustalono na podstawie adnotacji w katalogu klasowym córki Kamili. Zob. APP, Zespół: II PCiLMP, sygn. 71, Kat. gł. kl. II„b” z roku szk. 1908/1909. Była to narożna kamienica u zbiegu ulic Serbańskiej i Franciszkańskiej, której właścicielką była niejaka Barbara Seidler. Front mieszkania wraz z balkonem wychodził na ulicę Franciszkańską. Mieszkanie było połączone z kancelarią. Dom miał podwójną numerację: od strony ulicy Serbańskiej – nr 2, od strony ulicy Franciszkańskiej – nr 5.
[23] Do 1912 r. odbywały się w salach ratusza, teatru „Fredreum” na Zamku lub na wolnym powietrzu pod tzw. „Krzyżem” na Górze Zamkowej.
[24] Podaję za: A. Leinwand, Poseł, s. 35.
[25] Dr H. Lieberman przebywał w tym czasie w uzdrowisku Nordeney na Węgrzech.
[26] A. Leinwand podaje, że wydarzenie to miało miejsce 4 listopada 1900 r. podczas niedzielnego koncertu orkiestry wojskowej na przemyskim Rynku. Zob. tenże, Poseł, s. 37.
[27] H. Lieberman, Pamiętniki, s. 65.
[28] Por. Finkel za znieważenie H. Liebermana pod naciskiem opinii publicznej, wyrokiem sądu wojskowego został skazany na 14 dni aresztu, zdegradowany i wydalony ze służby wojskowej. A. Leinwand, Poseł, s. 40.
[29] Tym samym sprawa została wyłączona spod właściwości sądu przysięgłych. H. Lieberman, Pamiętniki, s. 67.
[30] Znienawidzony gen. Galgotzy dzięki poparciu cesarza utrzymał się na stanowisku do kwietnia 1905 r., kiedy to został przeniesiony z Przemyśla do Wiednia. Dopiero w grudniu 1907 r. przeszedł na emeryturę. A. Leinwand, Poseł, s. 40.
[31] „Echo Przemyskie” – tygodnik społeczno-katolicki. Pismo powstało z inspiracji kurii biskupiej obrządku łacińskiego w Przemyślu. Jednym z założycieli był ks. dr Jan Łabuda.
[32] H. Lieberman, Pamiętniki, s. 68.
[33] Cytuję za: A. Leinwand, Poseł, s. 44. Jak podaje tenże, notabene biograf H. Liebermana, nie tylko zachwycał się on Ewangelią, lecz studiował również wiele pism Ojców Kościoła. W swojej działalności politycznej, podczas wystąpień, Lieberman często nawiązywał do Ewangelii i nauk Kościoła katolickiego. Szczególnie cenił moralność i zasady wczesnochrześcijańskie. W późniejszych latach nastąpiła u niego ewolucja poglądów, która go jeszcze bardziej zbliżyła do chrześcijaństwa i katolicyzmu. Będąc działaczem socjalistycznym, Lieberman był człowiekiem wierzącym (lecz niepraktykującym), co głosił otwarcie, i co w tamtych czasach było ewenementem. A. Leinwand, Poseł, s. 45.
[34] Tamże, s. 43–45.
POSTACIE Z HISTORII: pozostałe posty