Obrazki z miasta
Wizyta arcyksięcia i uliczne burdy
czyli o czym pisała prasa w lipcu 1914 roku (cz. I)
Gdy końcem czerwca 1914 roku dokonano w Sarajewie zamachu na następcę austro-węgierskiego tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię, Przemyśl jeszcze słodko tkwił w błogiej nieświadomości tego, co miało się nie długo wydarzyć.
„Wiadomość o potwornym zamachu przyszła do Przemyśla w niedzielę dopiero po godz. 6 wieczorem. Otrzymała ją komenda korpuśna i starostwo – skąd z wolna zaczęła się przedostawać na miasto stanowiąc przedmiot ożywionych rozmów i komentarzy. Nie chciano jej zrazu wierzyć ale zerwanie przedstawień w kinoteatrach i zakaz koncertów kawiarnianych potwierdziły wersyę stwierdzając smutną rzeczywistość.” (Przegląd Przemyski nr 251/1914)
„Zaraz po nadejściu wiadomości o tragicznym zgonie pary arcyksiążęcej pojawiły się żałobne chorągwie na wielu budynkach mieszczących władze i urzędy zarówno rządowe, jaki autonomiczne.” Komisarz rządowy zaapelował do ludności „by dając wyraz swemu współczuciu udekorowała żałobnie swe domy”. Takoż też się stało. „Na prawie wszystkich domach” powiewać zaczęły czarne flagi, wiele wystaw sklepowych było żałobnie udekorowanych, „taksami lampy sklepowe krepą poobwijane”.
W sobotę 4 lipca w obu katedrach odbyły się nabożeństwa żałobne, które celebrowali odpowiednio bp. Pelczar i bp. Czechowicz. „Również odprawiono modły żałobne w obu synagogach izraelickich przy ul. Serbańskiej i Jagiellońskiej.” (Przegląd Przemyski nr 252/ 1914)
Zaczął się w Przemyślu i Galicji czas żałoby, który trwać będzie jeszcze jakiś czas.
Wizyta arcyksięcia Leopolda Salwatora
Pomimo tych smutnych okoliczności w 9 lipca 1914 roku przybył do Przemyśla arcyksiążę Leopold Salwator, generalny inspektor artylerii. „Do twierdzy przemyskiej – jak podają krakowskie Nowości Ilustrowane nr 30/1914 – ściągnęły arcyksięcia sprawy wojskowe, głównie inspekcja tamtejszej załogi (…). Honory gospodarzy czynili przed dostojnym gościem dygnitarze garnizonu: komendant twierdzy generał Kusmanek, szef sztabu generalnego pułk. Kralowetz w otoczeniu korpusu oficerskiego. Arcyksiążę badał sprawność pułku 10, dział polowych (haubic) w pobliskich Bakończycach i forty w Siedliskach a podejmowany w kasynie wojskowem spędzał tam wszystkie wieczory swego pobytu.”
Powitanie arcyksięcia na dworcu w Przemyślu
Dla porządku trzeba dodać, iż arcyksiążę zamieszkał w hotelu „City”, „przed którym ustawiono straż honorową złożoną z 2 żołnierzy”. Z powodu wydarzeń w Sarajewie, gazeta „Przegląd Przemyski” nr 254/1914 r. – zmuszona była stwierdzić, iż „ogólną zwraca uwagę, że z powodu przyjazdu arcyksięcia poczyniono tym razem bardziej niż zwykle szczegółowe zarządzenia mające na celu ochronę jego osoby”. „ (…) zwiększono policyę o znaczną liczbę żołnierzy i policjantów, którzy strzegli bezpieczeństwa arcyksięcia w mieście, zarekwirowano około 100 żandarmów, którzy patrolowali w okolicy, koło dróg, którymi arcyksiążę miał przejeżdżać. Te same ostrożności zarządzono i w Rzeszowie i w Jarosławiu, dokąd arcyks. wyjeżdżał na kilkugodzinny pobyt. W czasie wycieczki do Krasiczyna obsadzono drogę 60 żandarmów, którzy uzbrojeni , z bagnetami na karabinach wyruszyli rano około godz. 6-ej z miasta. Powodem tych zarządzeń miała być obawa przed zamachem ze strony jakiś Serbów, za którymi nawet niektórzy ajenci policyjni robili gorliwe poszukiwania w mieście.” (Przegląd Przemyski nr. 255/1914)
Plan pobytu arcyksięcia przewidywał, że 14 lipca wyjedzie on do Szczerca koło Mikołajowa, by wziąć udział w ćwiczeniach artylerii, powróci do Przemyśla dnia 30 lipca, aby 2 sierpnia odjechać z powrotem do Wiednia. Międzyczasie, 11 lipca, arcyksiążę udał się do Miżyńca gdzie zabawił dwa dni jako gość Maryi ks. Lubomirskiej. Z pobytu tego zamieszczamy poniżej fotografię.
WIADOMOŚCI DROBNE
W stroju adamowym przechadzała się w poniedziałek 13 bm. popołudniu po brzegu Sanu naprzeciw miejskiej straży pożarnej, służąca Anna Brocko, zażywając kąpieli słonecznej. Byłaby tak długo może używała niczem nieskrępowanej swobody ruchów i ciała, gdyby nie baczne oko policjanta, który z urzędu wróg wszelkiej ‘swobody’ – polecił kuracjuszce przywdziać swe szatki, co gdy się stało sprowadził ją następnie wśród tłumu gapiów na policyę. (P.P. 255)
Fatalna kąpiel. W niedzielę wybrała się do Sanu użyć kąpieli mecenasowa pani R; miała jednak to nieszczęście, że załamał się pod nią mostek łazienek, a pani R. znalazła się nagle w dole, w wodzie w tem miejscu głębokiej. Kąpiący się właśnie w tej samej łazience dr. S. pośpieszył z pomocą tonącej, i tak skończyło się tylko na kąpieli w sukniach i na przestrachu.
Heród baba. Onufry Tkaczyk, dozorca domu przy ul. Kopernika, jest w tem szczęśliwym położeniu, że żona jego ilekroć przyjdzie w nieco podchmielonym stanie sprawia mu zato większe lub mniejsze ‘lanie’. Tak było i w czwartek 16 bm. gdy Tkaczyk przyszedł wieczorem podpity do domu, rozsierdzona baba chwyciwszy za drąg poczęła nim tak trzeźwić męża, że z kilkoma ranami na głowie i ciele – musiano go odstawić wozem ratunkowym do szpitala. (P.P. 256)
Zgorszenie. Żalą się nam, że popołudniami i wieczorami kobiety i dzieci nie mogą przechodzić Wybrzeżem Tad. Kościuszki, albowiem w tem miejscu zażywają kąpieli całe oddziały żołnierzy nie używających żadnch kosttyumów kąpielowych. ‘Cywila’ za taką kąpiel zabrałby policjant; możeby zatem władze wojskowe zechciałyby również mieć jakiś wzgląd na tych, którym komiśna nagość przyjemności nie sprawia – i przyodziać żołnierzy w jakie takie, bogaj skrócone szatki kąpielowe. (P.P. 257)
Uliczne burdy i ekscesy
Sielska atmosfera miasta, jeszcze przed przyjazdem arcyksięcia Leopolda Salwatora, zaburzona została zupełnie, w pierwszych dniach lipca 1914 roku, poprzez uliczne burdy i ekscesy.
„Otóż zajścia – stwierdzał ‘Przegląd Przemyski’ w numerze 234 – zaczęły się w sobotę wieczorem [3.VII. 1914] w lokalu Organizacji polskiej wiecem, na którem uchwalono kilka rezolucji protestujących przeciw prowokacji Niemców bielskich wobec społeczeństwa polskiego.(1) Po wiecu uformował się pochód demonstracyjny, złożony może z 150 osób, który przeszedł najpierw rynkiem, a następnie podążył w ul. Jagiellońską. Tu jednak , gdy czoło pochodu doszło już do kościoła OO. Reformatów, zagroził mu drogę silny oddział policyi z najeżonymi bagnetami pod komendą ofic. P. Ostrowskiego, który wezwał demonstrantów do rozejścia się. Pomimo to tłum wyparł policyę i w jednej chwili posypał się w kierunku wystaw „Humanica” grad kamieni (2), od którego ucierpiały trzy szyby wystawowe. (…) W tej chwili nastąpił atak policjantów. Żołnierze oraz niektórzy ajenci rzucili się na publiczność zgromadzoną bijać ją laskami oraz kolbami karabinów. (…)
Rozproszeni demonstranci zebrali się w ulicę Władycze (…) poczem ul. Basztową, Słowackiego, podążyli napowrót na plac Na Bramie wznosząc okrzyki ‘przecz z Humanikiem!’ , policya jednak nie dopuściła ich już pod sklep, lecz rozpędzała. W niedzielę zajścia się powtórzyły (…) aresztowań tego wieczora nie było żadnych, a zbiegowisko wywoływała sama policya, która z najeżonymi bagnetami, kordonem otoczyła sklep Humanica. W poniedziałek wieczorem widok pogotowia policyjnego w całej ul. Franciszkańskiej wywołał nowe zbiegowisko. I tym razem tu do awantury nie doszło – natomiast jakaś banda rozwydrzonych wyrostków powybijała szyby w zborze ewangelickim przy ul. Ptasiej.
Przypisy:
(1) O wspomnianych „prowokacjach” pisała – w sobie właściwy sposób – „Ziemia Przemyska” nr. 28/1914 r.
(2) Z jakiegoś powodu w tych akurat dniach firmom „Humanic” i „Meinl” przypisywano niemieckie pochodzenie, chociaż pierwsza należała do Czechów, a druga była firmą austriacką.
Obrazki z miasta – pozostałe posty: