Wapowscy herbu Nieczuja
czyli stare mapy, śmierć na Wawelu
i corrida na rynku w Dynowie
Wapowscy, którzy osiadli w ziemi przemyskiej, posiadali w niej dwie wioski Radochońce i Wapowce, do których dołączył w XVI wieku Dynów. Już w 1439 roku, spotykamy w aktach kapituły krakowskiej jako profesora teologii kanonika Jana z Radochończyc. Jego dom w Krakowie, przy ulicy Kanoniczej, po prawej stronie drogi na zamek, posiadł po śmierci Jana w 1450 roku nie kto inny jak sławny Jan Długosz.
W drugiej połowie XV wieku (1465 r.) pojawia się w metryce uniwersytetu Jakób, syn Piotra z Radochoniec, późniejszy kanonik krakowski. Piotr był krewnym Jana Rzeszowskiego, biskupa krakowskiego i wiele podobno znaczył w ówczesnej kapitule. Zasłynął swego czasu z awanturniczych poszukiwań srebra w Karpatach, by potem zająć się żupami ołowiu, które miały uczynić go krezusem. Nie to jednak było powodem, iż zachowano go w pamięci. Piotr był również, co nas dziś najbardziej interesuje, stryjem i opiekunem Bernarda Wapowskiego, z którego dumna jest po dzień dzisiejszy ziemia przemyska. O Bernardzie Wapowskim oraz jego potomkach z rodu Wapowskich traktuje artykuł Marcina Dumy, który zamieszczamy poniżej.*
(mp)
WAPOWSCY herbu Nieczuja
Wapowce – miejscowość położona siedem kilometrów na zachód od Przemyśla w malowniczej okolicy na lewym brzegu rzeki San u stóp zalesionej góry Karczmarowej (408 m). Powstała przed rokiem 1436 i była gniazdem rodzinnym Wapowskich herbu Nieczuja. Ta prastara miejscowa szlachta piastowała wysokie godności państwowe w ówczesnej Rzeczpospolitej i zaliczana była do najbardziej znanych rodów ziemi przemyskiej.
Ojciec polskiej kartografii
Jednym z wybitnych jej przedstawicieli był Bernard Wapowski (1450–1535), kanonik krakowski, historyk, humanista, mówca, astronom, ale przede wszystkim kartograf. Po ukończeniu szkoły w Przemyślu, naukę kontynuował na Akademii Krakowskiej (1493) wraz z Mikołajem Kopernikiem. Następnie studiował w Bolonii (1503–1505), gdzie otrzymał doktorat z prawa kanonicznego. Wkrótce potem wyjechał do Rzymu, spędził tam z niewielkimi przerwami dziesięć lat. Przebywał na dworze papieża Juliusza II i Leona X, otrzymując tytuł protonotariusza apostolskiego, w tym też czasie pracował nad wydaniem dzieła zatytułowanego Nauki geograficzne Klaudiusza Ptolemeusza. W 1515 roku wrócił do Polski, otrzymał wiele tytułów między innymi kanonika poznańskiego, gnieźnieńskiego, łęczyckiego. Ponadto został sekretarzem i historiografem króla Zygmunta Starego, na którego dworze spisał kroniki obejmujące dzieje Polski od czasów najdawniejszych do 1535 roku. Przez pewien czas był również profesorem na wydziale prawnym Akademii Krakowskiej. W 1526 roku wydał swoje dwie mapy ukazujące Europę między Toruniem a Konstantynopolem i Europę pomiędzy ujściem Donu a Poznaniem. Na uwagę zasługuje fakt, że po raz pierwszy mapy były kompletne i przedstawiały ziemie Polski. Na zachowanym fragmencie kopii jednej z nich widać jak najprawdopodobniej Wapowski poprawił błąd Ptolemeusza odnośnie położenia Morza Czarnego. Wykonał także mapę Polski w skali 1: 1 000 000, mapa ta jest najstarszym zabytkiem kartograficznym w Polsce. Opracował także mapę krajów Europy Wschodniej. Niestety prawie cały nakład map Wapowskiego spłonął podczas pożaru Krakowa w 1528 roku. Do roku 1932 mapy jego autorstwa były znane tylko z opisów, przypadkowo odkrył ich fragmenty jako oprawy ksiąg rachunkowych Kazimierz Piekarski w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. Jednak i te przepadły w czasie II wojny światowej, zachowały się tylko ich reprodukcje. Bernard Wapowski nazywany jest Ojcem polskiej kartografii.
Mapa Polski Bernarda Wapowskiego z 1526 r. – zachowany fragment wielkopolsko-pruski
Śmierć na Wawelu
Wywodzącym się z tego rodu był także zmarły tragicznie Andrzej Wapowski – kasztelan przemyski. Poślubił on w 1565 roku Katarzynę Maciejowską córkę Stanisława Maciejowskiego starosty zawichojskiego. Owocem ich związku był syn Jan Stanisław. Spokój i rodzinna atmosfera nie trwała jednak długo. W lutym 1574 roku Andrzej Wapowski przebywał na uroczystościach koronacyjnych Henryka Walezego na Wawelu. Widząc sprzeczkę między Samuelem Zborowskim rotmistrzem królewskim a sługą Jana Tęczyńskiego kasztelana wojnickiego, podjął się rozdzielenia walczących. Zdenerwowany interwencją Wapowskiego, Zborowski uderzył go czekanem w głowę, wskutek czego ten zmarł na miejscu. Nagła śmierć męża była dla Katarzyny wielką tragedią. Od tej chwili resztę życia spędziła na wychowaniu jedynego syna. Pomimo swojego młodego wieku, 26 lat w chwili śmierci męża, nie wstąpiła powtórnie w związek małżeński, pozostając do końca życia wdową.
Zabójstwo Andrzeja Wapowskiego kasztelana przemyskiego. Obraz Jana Matejki
Wielka fundatorka
Dziedzicząc po śmierci męża znaczny majątek ziemski, między innymi Dynów, Katarzyna postanowiła drogą wykupienia zamienić istniejące w jej dobrach cerkwie na kościoły rzymskokatolickie. Uwieńczeniem tej działalności była wizyta w Dynowie w 1593 roku biskupa przemyskiego Goślickiego w celu poświęcenia nowo powstałych kościołów w Izdebkach, Hłudnie, Łubnie i Wrze. Ponadto ufundowała również kościoły w Hyżnem, Dynowie i częściowo wsparła budowę świątyni w Lublinie. Jak wynika z zachowanych materiałów źródłowych Katarzyna Wapowska była osobą bardzo pobożną. Cel jaki jej przyświecał, fundując kolejne kościoły, było zadbanie o morale religijne swoich poddanych oraz pomnażanie liczby wyznawców prawdziwej wiary oraz ochrona Polaków – katolików przed schizmatyckim otoczeniem.
W tych działaniach nie pozostawała sama, otrzymała aprobatę i błogosławieństwo od papieża Grzegorza XIII (za pośrednictwem legata papieskiego Bolognettiego), pomagali jej w tym także liczni zakonnicy oraz osoby świeckie. Niezadowoleni z takiej sytuacji byli wierni Kościoła wschodniego z władyką przemyskim Michałem Kopysteńskim. Ostatecznie protesty tych ostatnich nie wpłynęły na działalność fundatorską Katarzyny. Zmarła najprawdopodobniej w 1604 roku (inne źródła podają rok 1596), została pochowana przez syna w kościele w Dynowie.
Prawem nie lewem
Po śmierci Katarzyny Wapowskiej Dynów wraz z okolicznymi dobrami przejął jej jedyny syn Jan Stanisław Wapowski. O postaci Stanisława Wapowskiego, ponieważ pod takim imieniem występuje w zachowanych przekazach, nie mamy wiele informacji. Wiemy, że doszedł do godności kasztelana przemyskiego jak jego ojciec i miał opinię najspokojniejszego obywatela ziemi przemyskiej. Świadczyć o tym może spór graniczny jaki samowolnie wywołał Stanisław Herburt w 1609 roku. Zbrojnie najechał tereny należące do Wapowskiego leżące między starostwem wiszeńskim a Wołostkowem, które następnie zajął, a słupy graniczne powywracał. Postawa kasztelana przemyskiego jak na tamte czasy należała do rzadkości. Zamiast zbrojnego odwetu, Wapowski skierował oskarżenie przeciwko Herburtowi do trybunału. Wyrok zapadł po jego myśli, sprawiedliwości stało się zadość. Nie inaczej postąpił w sprawie Stanisława Dereśniaka, na którego dwór w Rokietnicy najechali ludzie Jakuba Sienieńskiego wojewody podolskiego. Kiedy wieść o tym wydarzeniu dotarła do Przemyśla, bardzo szybko została zawiązana konfederacja w obronie właściciela Rokietnicy. Wapowski jako jeden z kilku konfederatów podpisał sporządzony akt, w którym domagał się sprawiedliwego procesu.
Z czasem Wapowski stał się postrzegany jako osoba prawa i rozważna, do której można było zwrócić się o pomoc lub radę i niekoniecznie wiązało się to z piastowaniem przez niego godności kasztelana. Przykładem była prywatna wojna, krótka ale zacięta i dość krwawa, między Janem Fredrą a Maksymilianem Przerembskim kasztelanem zawichojskim, jaka miała miejsce w 1617 roku.
Wspomnianą wojnę wywołał spór o starostwo mościskie. Przed objęciem starostwa, Przerembscy mieli zwrócić wcześniej Fredrom pożyczoną sumę pieniędzy, tego jednak nie zrobili. Zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem, król pozostawił Przerembskim wspomniane starostwo pod warunkiem uregulowania należności Fredrom, którzy mieli prawo własności do tych ziem do chwili spłaty długu przez Przerembskich. W dniu, w którym skończyły się słowne obiecywania dotyczące spłaty długu a Maksymilian Przerembski najechał zbrojnie Mościska i ustanowił tam swojego urzędnika Bogusza, Jan Fredro nie wytrzymał i postanowił wziąć zbrojny odwet. Bardzo szybko zjawił się ze swoimi ludźmi w Mościskach i stoczył krwawą potyczkę z oddziałem hajduków Przerembskiego pod dowództwem Bogusza, który stracił pięciu ludzi a kolejnych sześciu było rannych. W takiej sytuacji Bogusz wraz z szesnastoma hajdukami schronił się w kościele, zamykając się w zakrystii.
Herb Nieczuja rodu Wapowskich
Jak podaje Władysław Łoziński w swoim dziele zatytułowanym Prawem i lewem, Fredro wpadł za nim do świątyni , hajduków, którzy z nim byli w kościele Fredro rozbroił, do naga rozebrał i rozpędził, samego zaś Bogusza kazał dobywać w zakrystii. Jak utrzymują Przerembscy, żołnierze Fredrowscy trzy dni biwakowali w kościele, oblegając Bogusza; nie zważając na świętość miejsca, ogień palili, jeść sobie gotowali, do obrazów Matki Boskiej i świętych przypijali, aż nareszcie, dobywszy się do zakrystii, pojmali Bogusza i w okrutny sposób go zabili. Fredro tymczasem kazał na rynku mościskim postawić szubienicę i pod jej grozą odbierał posłuszeństwo od mieszczan i poddanych.
Na wiadomość o tym co się stało Przerembski zaczął się zbroić i dwa tygodnie po śmierci Bogusza, zmierzał do Mościsk z oddziałem liczącym pięciuset ludzi. Czując się zagrożonym, Fredro postanowił szukać pomocy u szlachty przemyskiej. Wysłuchany przez nią otrzymał wsparcie ale nie zbrojne lecz moralne. Postanowiono wysłać do Przerembskiego czterech delegatów na czele z kasztelanem przemyskim Stanisławem Wapowskim, którzy mieli wezwać do rozejmu i rozwiązań ugodowych. Niestety, Wapowski nie zdążył z pokojowym rozwiązaniem. Przerembski był już w drodze do Mościsk, Fredro, który nie był zadowolony z takiej pomocy, chciał zaskoczyć wroga między Dobromilem a Przemyślem. W starciu tym zwycięzcą został Przerembski, Fredro ratował się ucieczką. Tym razem zwycięzca zabrał wszystko, Przerembski zajął ponownie Mościska i ruszył na majątek ojca Jana, Andrzeja Fredrę do Chorośnicy. Tam spustoszył mu dwór, pojmał zasłużonego u Fredrów hajduka imieniem Adam i kazał go powiesić na rynku w Mościskach
z zemsty za śmierć Bogusza. Być może do całego zajścia by nie doszło, gdyby Wapowski zdążył dotrzeć do Przerembskiego i z nim porozmawiać, może tak jak we wcześniejszych sytuacjach spór zostałby rozstrzygnięty prawem a nie lewem.
Piastowanie godności kasztelana przemyskiego przypadło Stanisławowi Wapowskiemu na czas, w którym ziemia przemyska i nie tylko ona osławiona była czynami, w całym tego słowa znaczeniu negatywnymi, dokonanymi przez Stanisława Stadnickiego zwanego Diabłem z Łańcuta i jego synów.
I tu nie zawahał się Stanisław służyć pomocą, biorąc w swoją obronę braci Dębickich, którzy zwrócili się do niego o pomoc przeciwko Zygmuntowi Stadnickiemu, jednemu z synów Diabła. Terroryzował on szlachtę przemyską do takiego stopnia, że nikt nie miał śmiałości wnieść przeciw niemu skargi a jeśli już się odważył to w drodze do Przemyśla mógł zostać schwytany przez jego ludzi. Dlatego pokrzywdzeni szukali poparcia i pomocy u możniejszej i silniejszej szlachty, tak było w przypadku Dębickich czy Jacka Dydyńskiego, który otrzymał pomoc od Korniakta. Z kolei drugi z braci Stanisław Stadnicki również dał się we znaki Wapowskiemu. Po sprzedaniu Łańcuta zamieszkał Stadnicki w Dąbrówce i aby dokuczyć sąsiadom tak zbudował tamy, że zmienił bieg Sanu, który zalał w 1629 roku pola orne w Nozdrcu należące do kasztelana.
Potomkowie i corrida w Dynowie
Swoje życie dzielił Stanisław Wapowski z małżonką Katarzyną z Stembergu Kostczanką, kasztelanową biecką. W 1603 roku w Dynowie na świat przyszło ich pierwsze dziecko córka Anna. Z tej okazji kasztelan, będąc w przypływie radości, w sposób bardzo oryginalny uczcił narodziny swojego potomka. Zorganizował na rynku dynowskim walkę byków, zamknięte zostały domy a ulice zabezpieczone barykadami. Wapowski uzbrojony w rusznicę jak i jego służba oraz część mieszczan, z których nie każdy umiał obchodzić się z bronią, miała strzec bezpieczeństwa zgromadzonych widzów. W pewnym momencie gdy rozjuszony byk zaczął się miotać po ciasnym rynku, zagrażając ludziom, rozpoczęła się bezwładna strzelanina na wszystkie strony, w której brali udział mało kiedy trzeźwi strzelcy. Śmiertelnie postrzelony został dworzanin kasztelana dwudziestolatek Mikołaj Pawłowski. Jak podał, składając skargę w przemyskim sądzie w sprawie odszkodowania, ojciec zabitego Jan z podziwieniem wielu ludzi było, że na tym jednym zabitym stanęło, bo 200 razów strzelano. Jak widać z wcześniejszych informacji kasztelan zachował swoje stanowisko a być może ta tragedia wpłynęła na jego dalszą postawę.
Córka Anna została małżonką Piotra Branickiego, kasztelana krakowskiego, zmarła w 1669 roku. Stanisław Wapowski doczekał się, jak podają źródła, jeszcze czterech synów i jednej córki Katarzyny, która wybrała życie klasztorne. Najstarszy z synów – Stanisław, podobnie jak siostra, wybrał życie zakonne, Krzysztof uczestniczył w wyprawie na Moskwę w 1633 roku, Mikołaj, poległ w walce z wojskami Rakoczego oraz Karol – stolnik kijowski, sam Stanisław Wapowski zmarł w 1632 roku.
Ostatnim znanym przedstawicielem tego rodu był syn Karola, Konstantyn. Piastował on urząd miecznika przemyskiego, chorążego sanockiego, pod koniec życia został stolnikiem koronnym i podkomorzym przemyskim. Brał udział w bitwie pod Wiedniem, zmarł w 1703 roku. Jego jedyny syn Karol zginął w bitwie w okresie panowania w Polsce władców z dynastii Wettynów (czasy saskie).
Tak w niewielkim zarysie przedstawiały się dzieje jednego ze znanych rodów szlacheckich ziemi przemyskiej. Dynów po śmierci Stanisława Wapowskiego przejął jego syn Karol, który sprzedał miasto i okoliczne dobra Olbrachtowi Grochowskiemu w 1644 roku. W następnych latach posiadłości te zakupił dobrze nam znany kasztelan przemyski, właściciel Krasiczyna Marcin Krasicki. Natomiast Wapowce po roku 1835 przeszły w ręce Sapiehów i pozostały ich własnością do 1939 roku wraz z istniejącą do tego czasu zabudową dworską. (…)
Marcin Duma
Przypisy:
* Tekst poniższy jest obszernym fragmentem artykułu p. Marcina Dumy pt. „Wapowscy herbu Nieczuja” i ukazał się w czasopiśmie „Nasz Przemyśl” 4/2013
Poniżej link do wszystkich
dotychczas opublikowanych materiałów:
Od dwóch lat Przemyskie Historie.pl starają się przybliżać mieszkańcom Przemyśla historię ich pięknego miasta. Jeśli choć trochę podoba Ci się to co robimy;
CZASY I RZECZPOSPOLITEJ: pozostałe posty