Towarzystwo Zaliczkowo-Rolne w Przemyślu
– instytucja, która sprzeciwiła się lichwiarskim praktykom *
MARCIN DUMA
[Wśród wielu zabytkowych kamienic jakie spotkać możemy na terenie miasta, budynek stojący u zbiegu ulic Dworskiego i Mickiewicza jest kojarzony chyba przez wszystkich.] Ten okazały i reprezentacyjny gmach o późnorenesansowej fasadzie zdobionej rzeźbami z 1894 roku projektu inżyniera Władysława Darowskiego stanowił własność założonego w 1874 roku Towarzystwa Zaliczkowo-Rolnego. Inicjatorami powołania do życia, tak ważnej ówcześnie dla miasta instytucji, byli: hr. Aleksander Krukowiecki, Mieczysław Ritterschild i dr Leonard Tarnawski.
Idea założenia powyższego Towarzystwa wiązała się z klęską powstania styczniowego i brakiem wiary wielu Polaków w możliwość szybkiego odzyskania niepodległości. Z powyższego powodu znaczna część patriotycznej społeczności, zarzucając akcje i działania konspiracyjne, zwróciła się ku pracy organicznej, której celem był rozwój gospodarczy, oświatowy i kulturalny ziem polskich. Taką też postawą kierowali się wyżej wymienieni założyciele Towarzystwa. (…) Właściwymi twórcami tego dzieła byli Uczestnicy powstania z r. 1863/4. Czyny odświeżały się w pamięci, wywoływały piękne myśli, oraz intuicyjne dążenia i odnawiały się w czynach. (…) Hasłami założenia jego były: Zamiar skutecznego zwalczania lichwy grasującej podówczas na dobre w całym kraju, tudzież podniesienie materyalne i moralne okolicznego ludu w powiecie, popieranie przemysłu, handlu i rękodzieła miejscowego, wreszcie wzajemne wspieranie się członków stowarzyszenia1.
Widoczny na zdjęciu gmach przy ulicy Mickiewicza 2, pozostał własnością Towarzystwa Zaliczkowo- Rolnego do roku 1919, kiedy to Towarzystwo dokonało fuzji z Polskim Bankiem Handlowym, który przejął budynek. Zbiór pocztówek w zasobie Archiwum Państwowym w Przemyślu ZP/I/118.
Powyższe hasła i założenia były słuszne i wpisywały się w ówczesną rzeczywistość, obraz miast i miasteczek w dobie zaboru austriackiego był przygnębiający. Bieda, niskie zarobki oraz brak możliwości wzięcia godziwego kredytu były tymi czynnikami, które doprowadzały właścicieli gospodarstw rolnych do emigracji zarobkowej. Roczna liczba emigrantów przed wybuchem I wojny światowej z terenu Galicji sięgała 400 tysięcy osób. Powyższej sytuacji nie polepszały nieurodzaje, jakie nawiedziły Galicję w roku 1847, 1854 czy 1855 oraz głód z lat 1871-73, któremu towarzyszyły epidemie chorób, między innymi tyfusu głodowego. W ślad za tym nastąpił na terenie Galicji spadek ludności z 5 milionów mieszkańców w 1847 roku do 4,6 miliona w 1857 roku. Kolejnym nieszczęściem był brak w pierwszej połowie XIX wieku wolności zgromadzeń oraz możliwości zakładania towarzystw społecznych, dzięki którym otrzymywano pomoc i wsparcie.
Ogólny zastój ekonomiczny Galicji powodował pogłębiającą się nędzę, którą wspierały lichwiarskie ceny żywności. Zresztą problem lichwy rozwinął się na szerszą skalę w drugiej połowie XIX wieku, a najlepszym tego przykładem był Bank Włościański. Działał on na zasadzie ściągania 12 procentowych odsetek, które wraz z prowizją i zwłoką dochodziły nawet do 15 procent i więcej. Działalność tej instytucji zakończyła się w 1884 roku bankructwem i sprzedażą kilkunastu tysięcy gospodarstw.
Jednym z niewielu zachowanych dokumentów po Towarzystwie Zaliczkowo Rolnym w Przemyślu jest Sprawozdanie z Czynności i Zamknięcie Rachunków za rok 1886, wydane w 1887r. Archiwum Państwowe w Przemyślu, Zbiór szczątków zespołu z terenu miasta Przemyśl i powiatu przemyskiego, sygn. 14, s. 1.
(…) W tej sprawie [tj. w sprawie problemu lichwy – przyp. Red.] ówczesna prasa przemyska pisała: Przypatrzmy się np. działalności założonej w naszym mieście przed kilku laty filii banku austro-węgierskiego. Jakie ten bank ma zadania wobec społeczeństwa, jaka jest jego podstawa i jego cele, o tym każdy wie. Dewizą jego od dawna jest popieranie przemysłu i handlu i chyba szaleniec powie, że zadaniem i celem banku austro-węgierskiego jest popieranie lichwy. A bank ten u nas w rzeczywistości popiera lichwę. Bo czyż nie jest to popieraniem lichwy, jeśli kilku kapitalistów tutejszych, którzy zawodowo trudnią się eskontem weksli i mają w tym banku kredyt dochodzący do wysokości 200.000 koron?. Stopa procentowa w tymże banku przy eskoncie weksli wynosi 3 i pół procent i oni też taki procent bankowi płacą. A jaki procent sami popierają?. Najlepiej sytuowany przedsiębiorca i kupiec w naszym mieście płaci 7, mniej dobrzy do 12 a nawet i więcej procent. W ten sposób kapitały banku służą do wzbogacania ludzi, którzy ładnie u nas nazywają się eskonterami, a w rzeczywistości są najgorszej sorty spekulantami pieniężnymi. Co więcej. Ci sami ludzie, którzy tuczą się kapitałami banku, są cenzorami bankowymi i orzekać mają o sytuacji majątkowej rzemieślnika czy kupca zaciągającego pożyczkę w banku, tego samego kupca, którego sami w swe szpony chcą dostać, którego sami chcą oblichwić (…). To się toleruje w instytucji stojącej pod ścisłą kontrolą rządu, której zadaniem jest nieść ulgę biednemu rzemieślnikowi i uczciwemu kupcowi (Głos Przemyski z 1902 roku, nr 11). Pisane w podobnym tonie artykuły pojawiały się bardzo często na łamach prasy przemyskiej i w krytycznym i dosadnym świetle demaskowały mechanizmy wyzysku lichwiarskiego. Pojawiały się nawet pomysły, aby z imienia i nazwiska wymieniać te osoby, które trudniły się tym procederem.
Sprawozdanie Dyrekcji za rok 1898. Na uwagę zasługuje wizerunek w lewym górnym rogu gmachu – własności Towarzystwa. Archiwum Państwowe w Przemyślu, Zbiór szczątków zespołu z terenu miasta Przemyśl i powiatu przemyskiego, sygn. 14, s. 102.
Na terenie Przemyśla przed I wojną światową działało kilka głównych instytucji bankowo-kredytowych, były to między innymi: filia Banku Austro-Węgierskiego, Wiedeńskiego Banku Związkowego i Depozytowego, a także Robotnicza Spółka Oszczędności i Pożyczek oraz Stowarzyszenie Urzędników Austriacko-Węgierskich. Ponadto funkcjonowało kilkanaście tego typu instytucji żydowskich oraz kilka ukraińskich, własną posiadali także kolejarze. W rękach polskich pozostawała między innymi: Kasa Oszczędności miasta Przemyśla (rok założenia 1867), Kasa Zaliczkowa Rzemieślników i Rolników (1869), Kasa Rękodzielników i Drobnych Przemysłowców (1896), działały także Gminne Kasy Pożyczkowe oraz interesujące nas Towarzystwo Zaliczkowo-Rolne.
Jego siedziba położona w samym „sercu” Przemyśla przy placu Na Bramie ważnym, ruchliwym miejscu, będącym węzłem komunikacyjnym, skąd rozchodziły się główne trakty: lwowski, dobromilski i jarosławski, bardzo szybko stała się rozpoznawalna i popularna wśród mieszkańców miasta i powiatu. (…) Realizacja głównych założeń czyli podniesienia okolicznego rolnictwa z upadku ekonomicznego, a także wyzwolenie mieszkańców miasta i okolicznych wsi z rąk lichwiarzy nie należało w tamtym okresie do najprostszych zadań. Jednak to właśnie takie cele wyznaczyli sobie twórcy Towarzystwa – uczestnicy powstania styczniowego. W tym miejscu należy poświęcić chwilę uwagi samym założycielom, ponieważ były to osoby znane i rozpoznawalne w różnych środowiskach z powodu swojej niejednokrotnie szerokiej działalności patriotycznej, społecznej jak i politycznej.
W roku 1933 nastąpiła zmiana właściciela gmachu przy ulicy Mickiewicza 2, w miejsce zlikwidowanego Banku Handlowego powołano do życia Spółdzielczy Bank Mieszczański, który funkcjonował tam do wybuchu II wojny światowej. Widok Placu na Bramie i ulicy Mickiewicza, lata trzydzieste XX w.
Do takich osób należał z pewnością adwokat dr Leonard Tarnawski działacz społeczny, prezes organizacji społeczno-kulturalnych, radny miejski, powiatowy, poseł do Sejmu Krajowego we Lwowie. (…) Obok Leonarda Tarnawskiego znaczącą osobą pozostawał przez szereg lat Mieczysław Ritterschild, dyrektor Towarzystwa, osoba odpowiedzialna za zaadoptowanie gmachu przy ulicy Mickiewicza 2 na siedzibę nowo powstałej instytucji2. Ritterschild pełnił rolę dyrektora bilansowego jak również agenta krakowskiego Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń.
Głównym pomysłodawcą powołania do życia niniejszej placówki był hrabia Aleksander Krukowiecki, syn generała Jana Krukowieckiego, uczestnika wojen napoleońskich i powstania listopadowego, osoby budzącej w tamtym czasie spore kontrowersje.3
Pierwsze posiedzenie Towarzystwa miało miejsce 22 stycznia 1874 roku. Z zachowanych dokumentów wynika, że w 1886 roku stanowisko prezesa piastował Zygmunt Dembowski, a instytucja liczyła 1508 członków. Wśród nich byli właściciele dóbr, dzierżawcy, włościanie, handlarze, kupcy, fabrykanci, rzemieślnicy, właściciele realności, księża, nauczyciele, adwokaci i urzędnicy. W Radzie Zawiadowczej zasiedli Franciszek Gamski (przedsiębiorca budowlany, zastępca burmistrza Przemyśla) oraz książę Adam Sapieha.
Hrabia Aleksander Krukowiecki herbu Pomian (1825-1896), zmarł w Aksmanicach. Właściciel dóbr: Aksmanic, Kłokowic i Sólca w powiecie przemyskim. Jeden z twórców Towarzystwa Zaliczkowo-Rolnego w Przemyślu. Jak podaje Kazimierz Maria Osiński w Jednodniówce wydanej w 1930 r., Krukowiecki posiadał w Przemyślu kamienicę przy ulicy Chopina (wcześniej Zielona). Po jego śmierci na klepsydrach dopisano syn zdrajcy ojczyzny.
Towarzystwo opierało swoją działalność na nieograniczonej poręce członków, podlegało kontroli własnej Rady Nadzorczej i Banku Krajowego we Lwowie. Od momentu swojego powstania placówka rokrocznie miała dodatni bilans zysku. W 1891 roku według wyliczeń obroty za kilka ostatnich lat wyniosły 28 milionów koron, a straty oszacowano na 600 koron, które zostały pokryte nie z rezerw lecz z zysku.
Wielkim ciosem dla wszystkich związanych z instytucją była śmierć w 1896 roku hrabiego Krukowieckiego, prezesa Dembowskiego oraz dyrektora Ritterchilda (zmarł w Krakowie w wieku 61 lat). Nie zachwiało to jednak Towarzystwem i jego finansami. Kolejnymi prezesami byli: Władysław Młodkowski właściciel dóbr w Truszowicach (w latach 1896-1897 p.o., a od 1898 do 1902 r. prezes), Mieczysław Paszkudzki (1903-1904) właściciel dóbr w Mielnowie i Olszanach. W roku 1905 obowiązki prezesa przejął Mikołaj Drużbacki, a od 1906 roku na stanowisko prezesa wybrany został Jan Zaremba Bielawski właściciel dóbr w Nehrybce i Sielcu i swoją funkcję pełnił do 1913 roku. W tym samym czasie funkcję dyrektora naczelnego Towarzystwa sprawował w latach 1897-1905 dr Leonard Tarnawski, a od roku 1906 do 1913 stanowisko to objął dr Erazm Rościszewski lekarz z Przemyśla.
Reklamę Towarzystwa Zaliczkowo Rolnego można było spotkać w przemyskiej prasie. Echo Przemyskie z 1896 r., nr 2, s. 8.
W 1910 roku Towarzystwo liczyło 3472 członków. Placówka wielokrotnie udzielała wysokiej finansowej pomocy: wypłacała stypendia uczniom, wspomagała osoby biedne, pogorzelców i powodzian. Wspierała Komitet Pomocy Powstańcom 1863 roku jak też wiele przemyskich towarzystw między innymi: Towarzystwo Szkoły Ludowej, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, Stowarzyszenie Rękodzielników „Gwiazda” czy Towarzystwo imienia Tadeusza Kościuszki (według zachowanych danych z 1909 r., na niniejszą działalność tylko przez ostatnich 14 lat Towarzystwo wydało ponad 28 tys. koron). Od 1898 Towarzystwo posiadało własną filię w Niżankowicach. (…)
Oceniając działalność Towarzystwa Zaliczkowo-Rolnego w Przemyślu należy podkreślić, iż wywiązało się ono ze swoich zadań mimo ciężkich lat związanych z kryzysem gospodarczo-finansowym Austro-Węgier. Od momentu powstania do wybuchu wojny Towarzystwo pozostawało w okresie ciągłej prosperity, o czym świadczą zachowane zestawienia finansowe. I tak w 1875 roku czysty zysk Towarzystwa wyniósł 813 koron, aby w 1911 roku sięgnąć 23 tysięcy koron, a fundusz rezerwowy zamknął się kwotą ponad 80 tysięcy koron. Tuż przed wybuchem wojny w latach 1912-1913 instytucja ta pozostawała tak silna, że mogła bez większych problemów wypłacić 700 tysięcy wkładów tym, którzy będąc przerażeni sytuacją polityczną takiej wypłaty zażądali. Po zakończeniu wojny Towarzystwo Zaliczkowo-Rolne wznowiło swoją działalność na krótko, a w 1919 roku dokonało fuzji z Polskim Bankiem Handlowym.
Siedziba Towarzystwa Zaliczkowo Rolnego w Przemyślu, koniec XIX wieku.
PRZYPISY
1 Archiwum Państwowe w Przemyślu, Zbiór szczątków zespołu z terenu miasta Przemyśla i powiatu przemyskiego, sygn. 14, s. 232.
2 W gmachu przy ulicy Mickiewicza 2 wybudowanym w XIX wieku w stylu neorenesansowym (Mieczysław Orłowicz w swoim Przewodniku po Przemyślu i okolicy z 1917 r. stosuje terminologię dla określenia fasady budynku jako późny renesans) według Przewodnika po Przemyślu i jego okolicach, wydanym w 1891 r. drukiem S.F. Piątkiewicza mieściło się Towarzystwo Zaliczkowo-Rolne.
3Obciążany był winą ze złe przygotowanie obrony Warszawy jak i potajemne kontakty z wrogiem. W przeciwieństwie do opinii o swoim ojcu Aleksander Krukowiecki uważany był za jednego z najzdolniejszych powstańców styczniowych (walczył m.in. pod Pieskową Skałą, Glanowem, Imbramowicami i pod Stawcami, gdzie 21 stycznia 1864r. został ranny). W obawie przed aresztowaniem wyjechał na kilka lat do Francji, aby powrócić do Galicji w 1871 roku. Od tego momentu aktywnie uczestniczył w życiu publicznym i gospodarczym. Wybrany został na wiceprezesa Rady Powiatowej w Przemyślu, a w latach 1874-1880 pełnił funkcję członka Rady Nadzorczej Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych od Ognia „Florianka”. Zaangażował się w działalność Galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i został prezesem przemyskiego oddziału Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego. W latach 1876-1882 pełnił funkcję posła w Sejmie Krajowym, gdzie zabierał głos, często wywołując sprostowania i polemiki. Jako polityk był zdania, że poseł powinien być w ciągłej łączności ze swymi Wyborcami, działać w myśli ich koniecznych potrzeb i słusznych wymagań zastosowanych harmonijnie do dobrobytu wszystkich warstw naszego narodu i rozwoju kraju moralnego, umysłowego i materialnego. Zdecydowanie sprzeciwiał się lichwie i budowie gmachu sejmu jak i podniesienia uposażenia dla Marszałka Krajowego i członków Wydziału Krajowego. W tej sprawie mówił: „Nędza w kraju i lud upada pod ciężarem egzekucji, sekwestracji i lichwy, nie jest rzeczą właściwą występować z takim wnioskiem. Zastanówcie się nad tym panowie, co powie ten lud, który powierzył nam swoje interesy, i nie siermięgi, ale surdutowych wybrał — ten lud, o którym wyraził się dziś rano zastępca członka Wydziału krajowego p. Sawczyński, że w jednej parze butów ojciec, matka i dzieci chodzą — a my mamy w takim położeniu podnosić pensje?. Trzeba się umieć zastosować do dochodów i trzeba oszczędzać, a jeżeli przykładu oszczędności nie dacie na sobie, to nie będzie jej i na dole”. Na argument, że marszałek musi mieć dodatkowe środki „na wystawę, na wieczory” odpowiedział: „Ja wolę, aby takich wieczorów nie było, bo my chodzimy na wieczory, a nie mamy czasu pracować”. Był przeciwnikiem ratowania Banku Włościańskiego, który nazywał Bankiem szwindlerskim. Swoje ugruntowane poglądy i politykę finansową wprowadził do Towarzystwa Zaliczkowo-Rolnego, gdzie pełnił funkcję wiceprezesa oraz zasiadał w Komisji Kontrolującej.
* Na tekst poniższy składają się obszerne fragmenty dwóch materiałów Pana Marcina Dumy pt. W kręgu prosperity zamieszczonych w piśmie „Nasz Przemyśl” w 2016 (numery 3 i 4).
HISTORIE Z LAMUSA: pozostałe posty