Ucieczka kochliwego porucznika
albo skandal szpiegowski
W połowie 1914 roku, gdy nie przebrzmiały jeszcze sensacyjne doniesienia prasowe dotyczące „ohydnego mordu” na rodzinie Fussów z Pikulic, „zaczęto roztrząsać w mieście naszem, plotkarskiem” nowy temat, którego bohaterem był pewien oficer z tutejszego garnizonu.
Porucznik Fryderyk Raab, pochodził z Friedebergu na Śląsku i służył w c. k. 11 batalionie saperów w Przemyślu. Po przydzieleniu go w 1912 roku to wspomnianego batalionu szybko zyskał poważanie wśród swoich przełożonych.
Obdarzony „niezwykłymi zdolnościami” na tyle zyskał ich zaufanie, że przydzielali mu „poważne i sekretne prace” najpierw w „prowianturze”, a następnie w biurze komendanta twierdzy gen. Hermanna von Colarda.
Porucznik, którego – jak wieść gminna niosła – natura hojnie obdarzyła, lubił nie tylko swoją pracę w komendanturze, ale również wszelkie „romantyczne przygody”. Młody i przystojny szybko wpadł w oko kawiarnianym i kabaretowym „diwom”, ale i mieszczanki przemyskie patrzyły na niego łaskawym wzrokiem. Jak wiadomo, przygody miłosne wymagają czasami sporej gotówki, więc nie może dziwić, że por. Raab wydawał niemal wszystko co zarabiał. Gdy mu nie starczały własne środki sięgał do dobrodziejstw „czarnej giełdy”, która „urzędowała” wówczas na Plac na Bramie.
Hulaszcze życie porucznika zwróciło w końcu uwagę przełożonych. Zagrożono mu nawet przeniesieniem, w wypadku gdyby się nie ustatkował. Widać groźba odniosła jakiś skutek, bo o poruczniku Fryderyku Raabie stało się mniej głośno. Sam oficer z koszar – gdzie mieszkał do tej pory – przeniósł się na prywatną kwaterę, a życie swoje otoczył pewną tajemnicą. Mniej go widywano na mieście, mniej „udzielał się towarzysko”. Doszło nawet do tego, że porucznik, który zawsze mógł liczyć na względy pań przemyskiego półświatka, wybrał tylko jedną i jej poświęcił cały swój czas.
„Zosia”, bo tak miała na imię wybranka por. Raaba, nie była tutejsza. W zasadzie nie wiadomo skąd pochodziła. Dość, że oboje zamieszkali razem na ulicy Grodzkiej nr 19 w pobliżu kasyna wojskowego.
Od tego momentu zachowanie por. Raaba uległo dalszej zmianie. Teraz przesiadywał w domu, spłacał stare długi i często widziano u niego sporą gotówkę. Tajemnicza „Zosia” natomiast często wyjeżdżała. Zwrócono również uwagę, iż nigdy nie otrzymuje do mieszkania żadnej korespondencji, lecz na poczcie odbiera listy „pod szyfrą >Z<”.
Po kilku miesiącach na Grodziej u por. Raaba pojawiła się druga kobieta „ubrana w bronzowy kostium, o twarzy silnie zawoalowanej”. Tego samego dnia, 30 maja 1914 roku, porucznik Fryderyk Raab zaczął szybko się pakować, po czym w nocy, pociągiem pośpiesznym, w ubraniu cywilnym udał się podobno do Lwowa.
Tajemnicze zniknięcie porucznika postawiło na nogi jego przełożonych. Szybko odkryto, że wraz z Raabem zniknęła kwota 3 000 Koron i 11 hal. W pokoju oficera natomiast znaleziono, wśród wielu spalonych naprędce dokumentów, tajemniczą kartkę ze skreślonymi słowami: „czy wszystko gotowe?”
Władze wojskowe, pomne doświadczeń z lat wcześniejszych, z miejsca „podejrzały w tej sprawie aferę szpiegowską”.
Nie trzeba przypominać, że Przemyśl od długiego czasu był na celowniku rosyjskich szpiegów. W 1887 roku pewien piekarz wykradł plany czterech obiektów fortecznych. W 1879 roku aresztowano pewnego tajemniczego mnicha prawosławnego, którego wydalono z kraju jako niebezpiecznego fanatyka religijnego, a który miał się potem okazać asem rosyjskiego wywiadu. W lipcu 1911 roku Janina Trembecka zwróciła uwagę policji swoją skłonnością do zabaw, młodych oficerów i upodobaniem do zwiedzania fortów. W końcu na wiosnę 1913 wybuchła afera pułkownika Alfreda Redla.
Wkrótce okazało się, że oprócz sprzeniewierzenia gotówki i podejrzeń o szpiegostwo ciążą na F. Raabie inne zarzuty. Wraz z pewnym sierżantem (którego odpowiednie władze szybko osadziły w areszcie) potwierdzał w „paszportach wojskowych” (za pewną opłatą ) odbycie ćwiczeń przez żołnierzy, którzy w ćwiczeniach zgoła nie brali udziału.
Nie to jednak najbardziej dręczyło przełożonych Raaba, lecz wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia porucznika na drogę przestępczej działalności szpiegowskiej.
Odpowiednie władze rozpoczęły daleko zakrojone poszukiwania zarówno samego Raaba, jak i tajemniczych niewiast. Policja w Krakowie szybko odkryła, że Zosia i druga niewiasta, która odwiedziła Raaba w jego mieszkaniu to siostry Zofia i Julia Opokówny, córki robotnika z Krakowa. Siostry jednak były ducha winne. Zosia już wcześniej wróciła do Krakowa, gdzie czekała na porucznika, który miał przyjechać „na Zielone Święta”. Nic raczej nie wskazywało aby panny były na usługach obcych mocarstw.
Co do Raaba sprawa nie była tak jednoznaczna. W dodatku porucznik przepadł jak kamień w wodę, zostawiając, zdaje się, swoją Zosię własnemu losowi. Jak na szpiega to nic dziwnego. Jakież było jednak zaskoczenie policji gdy otrzymała doniesienie, że porucznik Raab jedzie do Krakowa !!! Wiadomość ta nie pochodziła bynajmniej od specjalnych agentów lecz od urzędnika kolejowego, od którego, okazawszy stosowną legitymację, Raab pożyczył 9 koron na podróż do Krakowa. Po jakimś czasie urzędnik zorientował się, iż pomógł podejrzanemu o przestępstwo i sam zawiadomił policje.
Nie mniejsze było zdziwienie Fryderyka Raaba, gdy do drzwi mieszkania sióstr Opakówien przy ulicy Lelewela 15 w Krakowie, zapukali inspektorzy policji. Zastali tam naszego bohatera leżącego w łóżku, przykrytego kołdrą i poduszkami. Jak na szpiega F. Raab wykazał się chyba zbyt małą pomysłowością w szukaniu tymczasowego schronienia.
Porucznik Fryderyk Raab wylądował natychmiast w więzieniu garnizonowym, a Julia Opokówna musiała odpowiadać za udzielenie schronienia poszukiwanemu. Wkrótce miała rozpocząć się wojna między wielkimi mocarstwami.
oprac. M. Pietrzak
Historie z lamusa: pozostałe posty