Obrazki z miasta
Rycerze miotły i wrogowie alkoholu
… o tym pisała przemyska prasa w lutym 1911 roku
Niewątpliwie bogatym źródłem wiedzy o dawnym Przemyślu i jego mieszkańcach jest stara prasa. Z niej możemy się dowiedzieć nie tylko o politycznych utarczkach jakie prowadzili między sobą w Radzie Miasta poszczególne osobistości, lecz również co trapiło przemyską mieszczan oraz warstwy nieco niżej sytuowane. Przyjrzyjmy się zatem co w lutym roku 1911 odnotowała przemyska prasa.
Mieszczanie i inteligencja, którzy zazwyczaj są głównymi odbiorcami prasowych artykułów, nie mają uznania – jak wiadomo – dla potrzeb skołatanych dusz artystów i prostej potrzeby spożycia trunków przez klasę robotniczą. Z tego też powodu, nie wiedząc jaką krzywdę mogą ludzkości wyrządzić, wnieśli na jednym ze spotkań w luty roku 1911-tego uchwałę mającą na cel wprowadzenie w Przemyślu prohibicji. Oczywistą jest sprawą, iż projekt pozostał na papierze, ale wśród dozorców i stróżów domowych wywołał niemałe zgorszenie. Być może i z tego powodu magistrat zaczął opracowywać, najwyraźniej nie chcąc mieć na pieńku z tą grupą zawodową, nowy regulamin pracy dla rzeczonych dozorców. Skrzętnie o tym doniosła gazeta „Echo Przemyskie” nie pozostawiając nas jednak bez informacji dotyczących kończących się balów karnawałowych, tudzież innych, być może mniej znaczących wydarzeń, dotyczących fałszywych felczerów i autentycznych pracowników kolei.
Przejdźmy zatem do przeglądu wiadomości jakimi uraczyło swoich czytelników
„Echo Przemyskie” w lutym 1911 roku.
Wiec przeciwalkoholowy
Echo Przemyskie w nr 10 i 12 donosiło, iż staraniem Tow. Szkoły Lud. i Eleuteryi odbył się w niedzielę dnia 5. lutego o godzinie 4 po południu w wielkiej sali ratuszowej wiec przeciwalkoholowy, na którym dr. med. Kazimierz Panek prof. uniw. lwowsk. wygłosił referat na temat „O wpływie alkoholu na ustrój”;. a Gedeon ks. Gedroyć, przewodniczący zarządu głównego Tow. Eleuterya, mówił na temat: „Alkoholizm a prawodawstwo” .
„Pierwszy mówca p. dr; Panek (…) wezwał do popierania haseł nawołujących do walki z wódką we wszystkich jej postaciach. P. Gedroyć mówił o ustawodawstwie wobec napojów wyskokowych.
„Na końcu postawił rezolucję za domaganiem się zaprowadzenia ustawy prohibicyjnej, za zamykaniem wyszynków w niedzielę i święta przez cały dzień, a w nocy każdego dnia, za pouczaniem dzieci szkolnych przy nauce o zdrowiu o szkodliwości pijaństwa, za umieszczeniem pouczających tablic w miejscach publicznych jak dworce kolejowe i t. p. Wiecownicy wszystkie te wnioski wśród gromkich okrzyków uchwalili.”
Wszystko to działo się w mieście, w którym pewnego czasu, miejsca konsumpcji i nabywania płynów z dodatkiem alkoholu, rosły jak grzyby po deszczu wraz z rosnącą ilością klienteli. Sama gazeta niemałe zyski czerpała z zamieszczanych reklam, które do spożycia namawiały i prostą drogę doń wskazywały.
Nie zabrakło również doniesień z kończącego się karnawału. W numerze dziesiątym czytamy co następuje:
Bal kostiumowy (14 lutego) na dochód biednych uczniów obydwóch polskich gimnazyów oraz większe budzi w mieście i okolicy zainteresowanie ze względu na piękny i sympatyczny cel orazna coraz pewniejsze widoki (…) Mimo że przymus kostiumowania się nie obowiązuje – bardzo wiele Pań i Panów przygotowuje nader efektowne kostiumy a osobny Komitet Panien czuwa nad tem, by dobór kostiumów zadowolił najwybredniejsze wymagania znawców i estetów. [Echo Przemyskie nr 10]
Natomiast w ostatnim, szesnastym, numerze z tego samego miesiąca, kronika karnawałowa, donosiła, że:
W ostatnim tygodniu Przemyśl rozbawił się na dobre dobijając zapust. W minioną niedzielę zabawa w resursie urzędniczej powiodła się świetnie, do 100 par stanęło do kadryla i bawiono się do rana; we czwartek piknik w lokalu Gwiazdy udał się także zadowalająco; w sobotę piknik dany przez urzędników w kasynie mieszczańskiem w kółku ścisłem złożonem z samych członków zaproszonych miał cechę domowej zabawy, zgromadził w sali około 70 osób. W kasynie wojskowem, które także urządziło kilka wieczorków, zarządzono także i dla maluczkich zabawę t: zw. „Kindrball” na niedziele 6 bm. We wtorek 2 bm. zakończy tegoroczny karnawał wieczorek w kasynie wojskowem i w Sokole, a we środę weźmiemy się do śledzia.
W numerze jedenastym z lutego 1911 roku gazeta donosiła pod znamiennym tytułem „RYCERZE MIOTŁY”, co następuje:
Regulamin dla stróżów kamienicznych w Przemyślu już jest opracowany a dzięki maleńkiej niedyskrecyi jednego z magistrackich funkcyonaryuszów udało mi się wydostać kilka najważniejszych postanowień tego regulaminu, które podaję do wiadomości czytelników.
Stróż kamieniczny ma czuwać nad jej całością, czystością, spokojem i porządnem prowadzeniem. Do stróża należy szczegółowo: utrzymanie przeciągu świeżego powietrza w bramie i na tzw. gankach wewnątrz kamienicy; schody i kurytarze należą do lokatorów.
Światło w bramie i na schodach ma stróż zapalać w lecie o 8, w zimie o 5 z wyjątkiem gdyby o tej porze był w szynku na posiedzeniu. Tak zw. „szperę” winien stróż ściągać od lokatorów natychmiast i punktualnie. Lokatorowi wolno się pomylić i dać zamiast 20 hal. 1 koronę – natomiast przyjmowanie przez stróżów blaszanych guzików jest surowo wzbronione.
Stróż kamieniczny nie może należeć do „Eleuteryi” ani do innych tajnych stowarzyszeń. Wolno mu natomiast w kamienicy gdzie niema bodaj trzech fortepianów, posiadać własną harmonję albo samograj i w ten sposób uprzyjemniać lokatorom pilną pracę umysłową albo poobiednią drzemkę. Skrapianie trotuarów przed kamienicą należy do beczkowozów miejskich albo do naturalnego deszczu – zamiatanie zaś trotuaru po zostawia się elegantkom przemyskim w długich sukniach. Lokatorowi, który 3 kwandranse dzwoni do bramy nie wolno powiedzieć stróżowi: „A to się Michał znowu urznął jak nieboskie stworzenie” natomiast stróżowi wolno monologować pod nosem: „I czego ta hołota włóczy się dzień w dzień po całych nocach”.
O ile wiem, nowy regulamin został w kołach interesowanych „dozorców domu” dość pomyślnie przyjęty. [Echo nr 11]
Na zakończenie przeglądu prasowego z miesiąca lutego, przytaczamy kilka drobnych notatek, jakie ukazały się w numerach „Echa Przemyskiego” w roku 1911.
Pokątny lekarz. W Przemyślu znalazł się nowy medyk bez dyplomu, który mimo to praktykę wykonuje. Niedawno bo 26 stycznia br. za puszczenie krwi biednemu chłopu z Bucowa został ukarany grzywną 60 K i siedmiodniowym aresztem ścisłym. Ale praktyki nie tylko nie zaniechał, toteż znowu został wyłapany przez ck. ajenta policyi Dębickiego, jak w Żurawicy kurował chłopca Wardęgę puszczając mu krew. W skutek nadmiernego upływu krwi pacyent zachorował ciężko, i dopiero lekarz wojskowy p. Schwab z Żurawicy do zdrowia go przyprowadził. Jednej dziewczynie, Maryi Łoza przyrwał ząb i doprowadził ją do ciężkiej choroby. Za to praktykowanie doniesiono go do ck. Prok. Państwa w Przemyślu.
Tym lekarzem jest Jakób Goldstein, fryzyer w Przemyślu ul. Mokra i za mostem drewnianym. [Echo nr 14]
Odegrała komedyę Stefania B. dziewczę lekkich obyczajów. Ze zemsty „iż amant jej huzar, porzucił ją i znalazł sobie inną” towarzyszkę, zażyła nieco sublimatu kwaskowego, ilość jednak nie wpłynęła szkodliwie, tylko spowodowała kilkudniową niedyspozycyę; obecnie już odzyskała zdrowie, tylko napędziła pietra huzarowi. [Echo nr 16]
Mili przyjaciele. Adamiak, Chmura i Efraim Knopff wiedząc. iż ich znajomy Andrzej Nadworny ma kilkanaście koron zaprosili go do szynkowni Grubera przy targowicy położonej. Po małej libacyi wychodząc razem tak go ścisnęli we drzwiach z przyjaźni, iż ulotniły mu się z kieszeni wszystkie pieniądze. Przyjaciół jako znanych rzezimieszków sprowadzono na policyę. [Echo nr 11]
Śmierć pod kołami pociągu. W sobotę w nocy o godzinie 10’15 w czasie zawiei śnieżnej odmiatał Stefan Smotryn śnieg na stacyi w Przemyślu tuż przy zwrotnicy. Wtem nadjechał pociąg Nr. 20 ze Lwowa, którego robotnik nie spostrzegł, i zabił go na miejscu.
Lekarz dr. Filimowski i dr. Manheim skonstatowali śmierć i kazali odwieźć zwłoki do kostnicy. Smotryn był gospodarzem z Medyki, liczył lat 36. Wedle powziętej informacyi winę ponosi dogląd służby sekcyi I. [Echo nr 16]
Sprzeniewierzył kwotę 18 koron towarzysz piekarski Franciszek Sarzyński, któremu jego chlebodawca p. Optołowicz powierzył rozwożenie i sprzedaż pieczywa. Zabrawszy tę kwotę ulotnił się. – Posługacz w resursie urzędniczej niejaki Józef Horbowski zebrawszy składkę w sumie 44 K 88 h zatrzymał ją dla siebie.
Inne ciekawe posty: