Nieco o Przemyślu w 1897 roku
– pierwszy zakład hydropatyczny
i kłopoty z „lekkimi dziewczętami” (cz. II)
Jest rok 1897. Wraz z pojawianiem się nowych domów, pojawiają się w Przemyślu nowe „instytucje”. Rok po uruchomieniu na Rybim Placu ogólnodostępnej łaźni miejskiej, obok hotelu „Victoria”, znajdującego się przy ul. Mickiewicza, powstaje pierwszy w Przemyślu zakład hydropatyczny. Nieopodal hotelu znajdują się również tzw. łazienki Blecha, które za lat trzynaście ulegną całkowitemu zniszczeniu w wyniku zawalenia się stropów budynku. Stosunkowo niedaleko od hotelu „Victoria”, zostaje w 1897 roku wmurowany pod gmach Stowarzyszenia Rękodzielników Gwiazda kamień węgielny . W centrum miasta rozpoczyna się budowa gmachu kurii grekokatolickiej i tylko na pobliskim Władyczu, gdzie stoi stary przemyski szpital niewiele się zmienia. Bez zmian pozostają problemy związane z „działalnością gospodarczą” pań nieco lżejszych obyczajów, choć i na tym polu władza przemyska zaczyna odnosić sukcesy. Spójrzmy zatem raz jeszcze na Przemyśl 1897 roku, aby prześledzić co działo się w Przemyślu, w trakcie ostatniego roku trzeciej kadencji burmistrza Aleksandra Dworskiego.
Pierwszy zakład hydropatyczny
Można chyba przyjąć, że wszyscy interesujący się historią miasta Przemyśla, słyszeli rzecz jasna o zakładzie hydropatycznym dr S. Kutny, który mieścił się na Wybrzeżu Franciszka Józefa pod numerem 8. Zakład ten, który powstał z początkiem XX wieku w Przemyślu, był w rzeczywistości firmowany u swego początku przez dwa nazwiska; dr J. Madeyskiego i dr S. Kutnę. Józef Madeyski był prymariuszem tutejszego szpitala i w roku 1904 powziął zamysł uruchomienia w mieście drugiego zakładu hydropatycznego. Drugiego, gdyż pierwszy zakład hydropatyczny w Przemyślu – o wdzięcznej nazwie „Zygmuntówka” – znajdował się obok hotelu „Victoria”, który znajdował się przy ulicy Mickiewicza pod numerem 18 .
Zakład „Zygmuntówka” został otwarty w maju 1897 roku, przez dr Dzikowskiego i dr Mannheima. W styczniu tego samego roku, obaj panowie zawarli z właścicielami nowo zbudowanego gmachu (pp. Ascherem i Spieglem) kilkuletnią umowę na dzierżawę „pięciu ubikacyi w parterze”, gdzie miały zostać urządzone „łazienki hydropatyczne, odpowiadające wszelkim najwybredniejszym wymogom”. W „ubikacyach” znalazły swoje miejsce „sale kąpielowe, 1 wziewalnia (inhalatorium), parnia, tudzież 2 rozbieralnie”.
Nowemu miejscu sporo uwagi poświęcił ówczesny „Kurier Przemyski”, który w maju 1897 r. zamieścił na swoich łamach obszerną relację. Przytaczamy ją w całości, gdyż daje ona doskonały wgląd w powagę hydropatycznego przedsięwzięcia panów Dzikowskiego i Mannheima przy ulicy Mickiewicza w Przemyślu.
„Zakład hydropatyczny ZYGMUNTÓWKA obok hotelu VICTORIA w Przemyślu zwiedziliśmy w tych dniach. Zakład jest rzec można zupełnie gotów, z wyjątkiem facyaty frontowej i kurytarzów, które są na ukończeniu. Wiemy z autentycznego źródła, że najpóźniej 14 b.m. będzie zakład otwarty do użytku chorych. Przyrządy używane do hydropatyi są wzorowej jakości; widzieliśmy tam oprócz aparatów zwykłych także przyrządy do gussów Kneipowskich i ładny basen cementowany wykładany porcelanową kaflą do chodzenia w wodzie (…) W tych dniach nadeszła z Wiednia od firmy Waldek-Wagner-Brenda duża maszyna inhalacyjna, służąca do wdechywania rozmaitych płynów leczniczych przy chorobach płuc i krtani. Maszynę tę sporządziła dla zakładu powyższa słynna firma na wzór aparatu takiego, znajdującego się obecnie w Arco. Do okoła tej maszyny może równocześnie siedzieć kilka osób i brać przepisane wdechywanie. Wybornych maszyn elektrycznych do galwanizowania i fotodyracyi dostarcza zakładowi ta sama firma. Szafka zaś do parni ogólnych – dla reumatyków i osób dotkniętych nerwobólami (neuralgią) przybywa z Monachium ze słynnej pracowni Hofmana. Zaletą tego rodzaju parni jest to, iż chorzy skłonni do kongestyi siedzą sobie wygodnie w szafce, a mając głowę na zewnątrz szafki, nie narażają mózgu na przekrwienie tak dla ciała nieznośne, szkodliwe a czasami i groźne – co nie da się żadna miarą uniknąć w zwykłych rzymskich łaźniach i t.zw. ruskich baniach (…). Widzieliśmy w zakładzie także mnóstwo przyrządów do masowania. Jednym słowem ZYGMUNTÓWKA jest wyposażoną należycie we wszystko, co od takich zakładów dziś wymagać wolno.” [Kurier Przemyski nr 36 z 9 maja 1897 r.]
O losach zakładu hydropatycznego „Zygmuntówka” wiemy stosunkowo niewiele. Również jego położenie „obok hotelu VICTORIA” nastręczać może pewne trudności. Niejako „z rozpędu” przypisuje się mu lokalizację tożsamą z tzw. łazienkami Blecha. Łazienki te znajdowały się przy ulicy Mickiewicza 20, na parterze domu panów Aschera i Spiegla, tych samych, którymi panowie doktorzy Dzikowski i Manheim podpisali umowę dzierżawy. Tożsamość lokalizacji mogłaby być prawdziwa, gdyby tylko była możliwa. Możliwa jednak być nie mogła, z dość prostego powodu.
Gdy w roku 1897 powstawał zakład hydropatyczny „Zygmuntówka”, tzw. łazienki Blecha istniały już od ponad dwudziestu lat, tj. od 1875 roku. Nie mógł też zakład hydropatyczny znaleźć swojego miejsca w budynku, w którym znajdowały się łazienki z tego powodu, że znalazł swoje miejsce – jak pisał „Kurier Przemyski” i co potwierdzała pozostała prasa – w zupełnie nowym budynku. W tym samym czasie, gdy wznoszony był budynek, w którym znalazły później swoje miejsce czyste i nowoczesne sale „Zygmuntówki”, w prasie pojawiały się głosy krytyczne dotyczące łazienek Blecha. Krytyka dotyczyła w szczególności ogólnego zaniedbania i braku higieny. Pojawiło się nawet żądanie natychmiastowego zamknięcia łazienek na Mickiewicza.
„W imię zdrowia zwracamy się do starostwa i magistratu z prośbą o natychmiastowe zamknięcie łazienek p. Blecha przy ulicy Mickiewicza. Łazienki owe drwią z wszelkich przepisów higieny. Mury zjadła wilgoć, wanny pokrywa muł lepki, okna i drzwi nie domykają, no, a meble to graty nie warte nawet tandyty. Służba jest gburowatą, często zalaną alkoholem i wyprawia nieznośne wrzaski. Odbywają się tam także i schadzki, które podlegają karze. P. Blech na łażni znaczny zrobił majątek. Nie zawadzi tedy pozbawić go na jakiś czas łaziebniczego przemysłu, aby zakład cuchnący przywrócił do porządku.” Tak pisała o łazienkach Blecha, prawie rok przed uruchomieniem zakładu hydropatycznego ZYGMUNTÓWKA gazeta „Kurier Przemyski” [nr 60 z 29 czerwca 1895]
Współczesne, zupełnie błędne, wskazywanie lokalizacji zakładu hydropatycznego w miejscu łazienek Blecha wynika po części z tego, że obie firmy funkcjonowały „obok” hotelu „Victoria”, który mieścił się na ulicy Mickiewicza pod numerem 18. Na dodatek, obie znajdowały się w budynkach należących do tych samych właścicieli, czyli wspomnianych już panów Aschera i Spiegela. Budynek dawnego hotelu VICTORIA przetrwał zawieruchy dziejowe i stoi po dziś dzień przy ulicy Mickiewicza. Obecnie mieści się w nim firma ubezpieczeniowa – PZU.
Na przełomie wieku XIX i XX stał obok niego inny budynek, który nosił numer 20. To w nim właśnie, na parterze domu, znajdowała się tzw. łaźnia Blecha. Budynku tego już nie ma. W jego miejscu po wojnie postawiono blok mieszkalny przylegający ścianą do budynku dawnego hotelu. Gdzie więc znajdował się zakład hydropatyczny „Zygmuntówka”? Wskazówki należy szukać w samym „adresie” obu instytucji. Otóż łaźni Blecha jednoznacznie przypisywano lokalizację przy ulicy Mickiewicza numer 20, podczas gdy lokalizację „Zygmuntówki” określano (również w reklamach) jako: „obok hotelu VICTORIA”.
Fragment planu Przemyśla z 1898 roku, który zamieszczamy poniżej pomaga uzmysłowić nam, że „obok” hotelu „Victoria” znajdował się rozległy teren, na którym stało kilka budynków. Jednym z nich był właśnie nowo powstały gmach, którego parter wynajęli właściciele budynku – panowie Ascher i Spiegel – spółce dwóch przemyskich lekarzy (dr Dzikowskiemu i dr Mannheimowi), celem utworzenia pierwszego w mieście zakładu hydropatycznego. Na planie zaznaczono numerami 18 i 20 odpowiednio: budynek hotelu „Victoria” oraz budynek, na parterze którego znajdowały się łazienki Blecha. Jednocześnie pragniemy w tym miejscu złożyć podziękowania Panu Piotrowi Michalskiemu, który zwrócił nam uwagę na ten plan i na znajdujące się „za” hotelem VICTORIA budynki.
Fragment „Stadtplan von Przemyśl : 1:5 000” z 1898, z zaznaczonym budynkiem hotelu „Victoria” i budynkiem, w którym znajdowały się łazienki Blecha.
Pomysł z umieszczeniem za hotelem zakładu hydropatycznego wydawał się całkiem przedni. Poza mieszkańcami miasta, mogli z niego korzystać hotelowi goście, którzy raczej nie musieli specjalnie oszczędzać na zabiegach leczniczych – w tym na słynnych już w Europie zabiegach hydropatycznych według konceptu niemieckiego duchownego Sebastiana Kneippa.
***
Potok na św. Jana i problemy z „lekkimi dziewczętami”
„Od lat pięciu – pisało w październiku 1897 roku „Słowo Wolne” – wlecze się sprawa zasklepienia potoku przy ulicy św. Jana na Zasaniu iście żółwim krokiem i chociaż konieczność zasklepienia tak magistrat jak i właściciele realności przytykających do potoku w zasadzie uznali, nie może stać się ciałem. A przecież ów potok cuchnący i pełen nieczystości nie tylko szpeci ul. św. Jana, lecz także i ze względu na higienę, jako szkodliwy zdrowiu powinien być usunięty. Ul. św. Jana li z tego powodu nie podnosi się i ma ciągle wygląd małomiejski. O dobrych chęciach p. burmistrza i magistratu nikt nie wątpi, dlatego przypominamy tym miarodajnym czynnikom sprawę potoku przy ul. św. Jana w nadzieji, iż ruszą ją z pyłu zapomnienia i przeprowadzą rychło do skutku.” [ „Słowo Wolne” z dnia 4 października 1897 r]
Inną zupełnie zgoła sprawą była sytuacja, która miała miejsce w samym środku miasta. „Mieszkańcy ulicy Jagiellońskiej – pisała gazeta – już od dawna żalą się, iż ta pryncypalna ulica stała się korsem dla dziewcząt wątpliwej wartości, że przed kościołem OO. Reformatów na zgorszenie przechodzących te panienki werbują sobie adherentów, lecz komisariat policyi na te żale jest obojętnym. Możeby przecie raz temu zdrożnemu postępowaniu na publicznej głównej drodze koniec położyć. Nie przyczynia się to wcale do rozwoju miasta, ani do podniesienia moralności.”[ „Słowo wolne” nr 2 z dnia 11 października 1897 r]
Z pewnością nie wszystkie „dziewczęta wątpliwej wartości” obierały sobie ulicę Jagiellońską, za główny teren swoich werbunków. Ta sama bowiem gazeta pod koniec miesiąca – przedstawiła w dane dotyczące „ruchu lekkich dziewcząt” w mieście Przemyślu. Według niej „z poprzedniego roku pozostało 101” dziewcząt, „w ciągu roku wpisano nowych 115”. „W skutek obrania innego zawodu ubyło 3, w skutek wyjazdu 66, śmierci 3, ucieczki 32, poprawy 5; razem ubyło 113.” [ „Słowo wolne” z dnia 31 października 1897 r] Warto dodać, że do szpitala odesłano w ciągu roku 137 dziewcząt, a szpital nasz już w owym czasie posiadał oddział chorób wenerycznych. Na oddziale tym, ale w nowym już szpitalnym budynku, miała nawet miejsce 1908 roku „rewolta” pacjentek niezadowolonych ze szpitalnych usług.
Ogłoszenie zamieszczone w „Kurierze Przemyskim” nr 50 z 27 czerwca 1897 r.
Bywało, że „domy uciech” dawały się tak we znaki okolicznym mieszkańcom, że ci w prasie wręcz zapowiadali gotowość samodzielnego z nimi uporania się. I tak w połowie roku w „Kurierze Przemyskim” mogliśmy przeczytać następujące słowa: „Gniazdo rozpusty mieszczące się w realności niejakiego Kaczkowskiego przy ulicy Krótkiej na Zasaniu, rozszerza nietylko zarazek zgnilizny moralnej w tej dziedzinie, ale wadzi także spokojowi publicznemu. Dziewczęta wabią (…)młodzież szkolną i niedorostków, w nocy zaś wyprawiają gwarliwe hece. Na Zasaniu mieszka przeważna część seminarzystek i dziewcząt uczęszczających do szkoły klasztornej, jak bezwstyd oddziaływa na młode umysły wyobrazić sobie łatwo. Domagamy się stanowczo od policyi natychmiastowego usunięcia gniazda rozpusty, inaczej obywatele Zasania doraźnie tę sprawę załatwią.”[ Kurier Przemyski nr 49 z 24 czerwca 1897] Apel do policji najwyraźniej nie poskutkował, bo w połowie lipca ponowne można było przeczytać, że mieszkanki wymienionej kamienicy „pewne dziwnej w tym wypadku tolerancyi policyi, w dzień jasny depcą wstyd i moralność nogami, gorsząc dziatwę, a kobiety przyprawiają o rumieniec sromu” i ponowny apel, tym razem skierowany do starostwa i magistratu.
Prostytutki w domu publicznym na zdjęciu z przełomu XIX i XX w. (Fot. Wikimedia)
Bierna postawa ówczesnej policji może mniej nas zdziwić, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że w tym samym roku, „zarządziła policya rządowa polowanie na dziewki”, której skutki były raczej opłakane. Otóż w jedną z kwietniowych niedziel 1897 roku – jak zapewnia nas „Kurier Przemyski – w samym sercu miasta, „stójkowi napadli żołnierza od pionierów, przy którym szło dziewcząt dwoje. Pionier bronił dziewcząt, a wtedy odebrano mu broń i został on cięty przez żołnierza policyjnego policzek. Zajście nie obeszło się bez rozgłosu, na placu na „Bramie” powstało zbiegowisko. Wtedy „dzielni” stójkowi dobyli szabli i zaczęli płazować publiczność cywilną. Czy ten czyn bohaterski był wskazany, pozostawiamy ocenieniu prokuratoryi państwa. Że wszystkich zgorszył i oburzył za to zaręczamy.” [Kurier Przemyski nr 28 z 11 kwietnia 1897] Jeśli jednak chodzi o ulicę Krótką, to najwyraźniej naciski społeczne przyniosły rezultaty, bo końcem listopada 1897 roku, „na skutek zarządzenia komisariatu policyi”, dom rozpusty na Zasaniu został zamknięty !!!
Opr. M.Pietrzak
Poniżej link do wszystkich
dotychczas opublikowanych materiałów:
Od kilku już lat Przemyskie Historie.pl starają się przybliżać mieszkańcom Przemyśla historię ich pięknego miasta. Jeśli choć trochę podoba Ci się to co robimy;
OBRAZKI Z MIASTA: pozostałe posty