Okruchy pamięci
Przemyski świat Izaaka Feldera
i „Losy przemyskich Żydów” Tomasza Machaja
Holokaust (Shoah), słowo, które przeraża, paraliżuje, które dźwięczy w uszach krzykiem niewinnych ofiar. Słowo … a wraz z nim liczby. Setki, tysiące, miliony pomordowanych. Liczby, których nie można ogarnąć wyobraźnią jeśli staramy się za nimi ujrzeć konkretnych ludzi.
Rebeka, Izaak, Pesia, Samuel, Lucia, Aron … żyli wśród naszych rodziców i dziadków, niczym zbytnio się nie wyróżniając. Tymi samymi chodzili ulicami, tak samo się ubierali. Normalni ludzie. Obywatele i mieszkańcy królewskiego miasta Przemyśla. Było ich blisko 20 tysięcy. Jedna trzecia wszystkich mieszkańców.
Bezmiar i niewyobrażalność tego co się stało lepiej przemawia, gdy przywołujemy nie tylko liczby ale i konkretne osoby. Dlatego w tym poście oddajemy głos Izzakowi Felderowi, który mieszkał na ulicy Wałowej i Tomaszowi Machajowi, który o tragedii żydowskich mieszkańców Przemyśla zrobić film.
Izaaka Feldera wspomnienia z Przemyśla
Izaak Felder urodził się w Przemyślu w 1928 roku. Ojciec Izaaka, Herman Felder pochodził z Baligrodu i osiedlił się w Przemyślu tuż po pierwszej wojnie światowej. Dziadek Izaaka, Dawid Felder i babcia Gitla ( z domu Beck) mieli dom i sklep bławatny na tutejszym rynku. Cała rodzina Izaaka tj. ojciec Herman, matka, Dina ( z domu Unger), młodsza siostra Feiga Rebeka i młodszy brat Marek Wolf mieszkała na ulice Wałowej pod numerem 11, w domu odziedziczonym po dziadku Izaaku Ungerze, który był piekarzem.
„W suterynie było jedno pomieszczenie, zajmowane przez piekarnię. Na parterze był sklep, w którym sprzedawano chleb. My mieszkaliśmy na piętrze, gdzie był jeden pokój. (…) Naprzeciw naszego domku, na ulicy Wałowa numer 7, była świątynia żydowska, którą nazywaliśmy „Besmederiś”. Dopiero po wojnie dowiedziałem się, że jej prawidłowa nazwa to >Beth Chamidrasz<, co w tłumaczeniu z hebrajskiego oznacza beth – dom, chamidrasz – książki. To była dość wielka murowana budowla i tam chodzili pobożni Żydzi. Gdy Niemcy wkroczyli do miasta (…) spalili tę świątynię. Największa i najstarsza renesansowa bożnica była na placu Rybim przy końcu ul. Ratuszowej. Na rogu ul. Jagiellońskiej i Serbańskiej była świątynia żydowska, która nazywała się Tempel. Tam było zupełnie inaczej. Wszystkie modlitwy były w 90% w języku polskim. Kobiety i mężczyźni siedzieli razem. Oni tyle zmienili i tyle obrządków i tradycji wyrzucili, że pobożni nie uważali ich za Żydów. Tam chodziła żydowska inteligencja, nikt nie miał brody, tam noszono cylindry. (…)
W każdy piątek szedłem z ojcem do łaźni z wielkim basenem, pralnią i wannami. Mieściła się ona przy ul. Mickiewicza, trochę dalej za stacją kolejową. W sobotę chodziliśmy na zamek. Mama, siostry i brat zostawali na dole przy zamku, tam gdzie był zwierzyniec, a ja z ojcem szliśmy na górę do Kopca Tatarskiego. Ojciec zawsze miał laskę, wtedy była taka moda. Zamek był piękny, park był dobrze zadbany przez ogrodników, były tam zawsze wypielęgnowane kwiaty i śliczne drzewa. (…)
Po sobocie i niedzieli trzeba było pójść do szkoły. Chodziłem do szkoły podstawowej imienia św. Stanisława Kostki, która była przy ulicy Wodnej. Bł to drugi budynek od strony ul. Jagiellońskiej. Pamiętam jeszcze nazwiska niektórych uczniów z mojej klasy, jak na przykład: Augustyn, Besz, Czajkowski, Dobrowolski, Kość, Szlachcic i Promyk. Ojciec nie chciał, abym chodził do szkoły żydowskiej. (…)
W szkole bardzo chciałem być harcerzem, ale do harcerstwa przyjmowano tylko katolików. Myślałem: jakie to by było szczęście być katolikiem, bo wtedy bym był na równi z każdym innym i nie musiałbym się bać, że ktoś mnie zbije za to, że zabiłem pana Jezusa (…).
Od domu do szkoły było jakieś pięć minut drogi piechotą. Idąc do szkoły przechodziłem przez plac Rybi. Tam sprzedawano ryby w baliach z wodą. Były to szczupaki i karpie. Codziennie przychodzili tam także wieśniacy sprzedawać żywe kury, świeże masło, ser, jarzyny, kartofle itp. Kupować martwe ryby, albo martwe oskubane kury, to w dawnych czasach było zupełnie nieznane i nie do pomyślenia.
Pamiętam Przemyśl jako piękne górzyste miasto, w którym było 65 tysięcy mieszkańców. (…) był ważną stacją kolejową. W mieście było dużo furmanek (…). Samochodów prawie nie było. Były jakieś trzy taksówki przy hotelu Polonia przy plac Na Bramie. (…) Ruch w Przemyślu był wielki, a miasto było bardzo żywe i ruchliwe.
(fragment wspomnień Izzaka Feldera zamieszczony W książce „Pamiętam każdy dzień…”, Przemyśl 2001)
„Losy przemyskich Żydów” – film Tomasza Machaja
Przed II wojną światową w Przemyślu żyło około 24 tysięcy Żydów. Stanowili oni 35 % wszystkich mieszkańców miasta. 49 % stanowili polscy katolicy, 16 % grekokatoliccy Ukraińcy.
Żydowscy obywatele wybudowali cztery synagogi – łącznie z synagogą Tempel, będącą miejscem kultu postępowych Żydów. Tworzyli również stowarzyszenia, szpitale, szkoły i banki. Funkcjonowali jako dobrze zorganizowana społeczność. Reprezentowani byli również we władzach samorządowych miasta. W 1928 roku zdobyli 18 mandatów w 48- osobowej miejskiej radzie Przemyśla. Kres tej społeczności nadszedł wraz z wybuchem II wojny światowej.
(fragmenty z filmu: „Losy przemyskich Żydów”)
Poniżej, dzięki życzliwości autora, udostępniamy film Tomasza Machaja* o losach przemyskich Żydów. Jest to opowieść o historii eksterminacji żydowskich obywateli Przemyśla przez niemieckiego okupanta. Stare zdjęcia i fragmenty filmów z tamtych czasów. W ciąg historycznych wydarzeń wplecione są losy małej Reni Spiegel i sióstr Burzmińskich. Na prawdę warto obejrzeć !!!
KLIKNIJ w obrazek aby oglądnąć FILM
*Tomasz Machaj – absolwent II LO w Przemyślu i Politechniki Rzeszowskiej, obecnie zamieszka w Krakowie. Inżynier, konstruktor fasad aluminiowych i paralotniarz. Spędził siedem miesięcy wśród społeczności żydowskiej w USA w stanie New Hampshire pracując jako edytor filmów promujących ośrodek Camp Yavneh. Tam też odbyła się pierwsza prezentacja filmu „Losy przemyskich Żydów”. Film Tomasza Machaja prezentowany był również na Festiwalu Filmów Dokumentalnych NURT w Kielcach oraz stanowi element stałej wystawy poświęconej Żydom w Muzeum Narodowym w Przemyślu.
OKRUCHY PAMIĘCI: pozostałe posty