Jak świętowano oswobodzenie
Przemyśla w 1914 roku
Pierwsze oblężenie Przemyśla, które trwało od połowy września do początku października 1914 roku nie przyniosło mieszkańcom miasta, ani samej twierdzy, poważniejszych szkód. Przed ludnością cywilną czas próby miał dopiero nastąpić. Forty były nienaruszone … jedynie kilka tysięcy młodych ludzi leżało martwych na przedpolach twierdzy. W samym mieście świętowano oswobodzenie Przemyśla a rajcowie miejscy i tłumy mieszkańców podążyły po mszy pod kwaterę dowództwa twierdzy aby dać wyraz swojej radości.
Poniżej relacja z uroczystej miejskiej manifestacji oraz krótka relacja świadka wydarzeń z czasów pierwszego oblężenia Przemyśla.
Przemyskie Historie.pl starają się przybliżać mieszkańcom Przemyśla historię ich pięknego miasta. Jeśli choć trochę podoba Ci się to co robimy – POLUB NAS na Facebooku
Oswobodzenie Przemyśla
Stara twierdza polska, Przemyśl, broniący od wieków naszych ziem przed napadami Turków, Tatarów i Moskali, spełnił i teraz chlubnie swą, rolę strażnicy, juz nie tylko naszego kraju ale i całej monarchii. Mimo gwałtownych ataków Rosyan, ponawianych ustawicznie przez dzień i noc w ciągu trzech tygodni oblegania, nie zdobyli oni Przemyśla, a nawet przednich fortów. Właściwe oblężenie rozpoczęto w połowie września i trwało do dnia 10 b. m. kiedy to wojska rosyjskie, poniósłszy wielkie straty, cofnęły się na całej linii. „Ziemia przemyska” jedyny dziennik, wychodzący za pozwoleniem komendy twierdzy, w następujący sposób opisuje przebieg ostatnich bitew pod Przemyślem:
„Wszystkie wycieczki z fortów skończyły się odparciem Moskali z pod twierdzy – wszystkie ataki moskiewskie, zwłaszcza w dniach 5, 6 i 7 b. m. powstrzymano i złamano ogniem z naszych fortów. Do niewoli wzięto bardzo wielu jeńców. Na polu padło wiele tysięcy zabitych i rannych. Straty rosyjskie są wprost olbrzymie. Moskale uciekli, ścigani gwałtownym ogniem z fortów.
Trzeba przyznać, że Moskale wytężyli wszystkie swoje siły, rzucali w bój wielotysięczne armie, zasypywali kartaczami forty i słali do szturmu pułk po pułku, byle tylko jeden z fortów zdobyć. Atak rosyjski spotęgował się zwłaszcza w ostatnim tygodniu, armaty prawie że nie przestawały grać, szrapnele i granaty zaczęły 7 b. m. tu i ówdzie padać na miasto, na szczęście bez wielkiego skutku.
Ale twierdza pozostała wolną, niezdobytą, a Moskale w popłochu uciekli, zostawiając ugrzęzle w błocie armaty, broń, amunicję i tysiące trupów”.
O wały Przemyśla zatrzymała się nawała rosyjska, grożąca straszną inwazyą w głąb kraju i całego państwa. Przez bohaterską tą i tak pomyślną obronę , spełnił Przemyśl swą historyczną misyę przedmurza Europy. Nieudała „wizyta” Rosyan w Przemyślu miała być drugą z kolei, w charakterze najeźdźców. Pierwszy raz w r. 1726, za czasów polskich, rzeczywiście zdobyli i zniszczyli oni miasto, obecnie krwawo ich odparto. Oprócz tego dwa razy wojska rosyjskie przechodziły przez miasto już po rozbiorze Polski w roli sojuszników, raz za carycy Katarzyny, a drugi raz idąc w czasie powstania Węgrów w r. 1848. Jednakowoż każdy ich pobyt, czy jako wrogów, czy też sojuszników zaznaczył się w kronikach Przemyśla barbarzyńskiem spustoszeniem miasta i okolicy.
Z racyi świetnego odparcia wroga urządził zarząd miasta uroczysty obchód dziękczynny na cześć komendanta generala Kusmanka oraz bohaterskiej jego załogi. W obchodzie tym wzięli udział wszyscy pozostali mieszkańcy oswobodzonego miasta wśród objawów najwyższej radości i entuzyazmu.
Obchód ten opisuje barwnie „Ziemia przemyska” , którą jako historyczny dokument z dni grozy Przemyśla warto zacytować:
„Obchód rozpoczęto w katedrze uroczyste dziękczynne nabożeństwo. Mszę św. w asystencyi licznego duchowieństwa odprawił ks. biskup Fiszer, poczem wygłosił bardzo piękne stosowne kazanie. Starą katedrę, pamiętającą również napady Tatarów i Moskali, oprócz licznych przedstawicieli sfer wojskowych i urzędniczych wypełniły po brzegi tłumy polskiej publiczności, gorące zanosząc modły z powodu zwycięskiego odparcia wroga i za szczęśliwe przebycie oblężenia.
Podobne nabożeństwa odbyły się również w cerkwi i głównej synagodze. Po nabożeństwie odbył się uroczysty pochód z przed ratusza. Około godziny 12 w południe ruszyły wielotysięczne tłumy z rynku ku gmachowi c. i k. Komendy twierdzy. Na czele pochodu szli: prezydent miasta p. J. Lanikiewicz z Radą przyboczną i p. starosta Zeleski z wielu urzędnikami. Pochód otwierała muzyka kolejowa; na czele niesiono chorągwie o barwach państwowych i narodowych.
Przy dźwiękach muzyki przeszedł ten olbrzymi i imponujący pochód ul. Kazimierzowską i Franciszkańską aż pod gmach c. i k. Komendy twierdzy, gdzie się zatrzymał.
Do J. E. pana Komendanta udała się deputacya miasta z prezydentem Lanikiewieczem na czele, składając hołd zwycięskiej armii i gorące podziękowanie J. E. Panu Komendantowi za waleczną i skuteczną obronę twierdzy i naszego ukochanego grodu. Równocześnie imieniem Kapituły rzymsko katolickiej składał życzenia ks. biskup Fiszer z kanonikami oraz im. duchowieństwa ruskiego ks. biskup Czechowicz.
J. E. Pan Komendant był bardzo tymi objawami wdzięczności wzruszony, zaznaczając, że najpierw Bogu i walecznej załodze należy podziękowanie. Witany entuzyastycznemi okrzykami dziękował ludności wojskowym ukłonem.”
A jak przebiegało samo oblężenie i jakie skutki przyniosło dla wielu walczących żołnierzy?
Pewną odpowiedź znajdziemy w felietonach opublikowanych w „NEUE FREIE PRESSE” wydanych w Przemyślu w czasie drugiego oblężenia. Dokument to niezbyt długi, barwny, czasami wręcz przejmujący.
Całość w formie pdf-u do przeglądnięcia po kliknięciu w okładkę.
Poniżej krótkie fragmenty z tego dziełka.
***
4. października rozpoczęło się szalone, siedemdziesiąt dwie godzin trwające natarcie ze wszystkich stron. Naokoło twierdzy biegły rowy strzeleckie. Moskale zbierali się w nich i całemi masami biegli ku fortom uzbrojeni w nożyce do przecinania drutów i ręczne bomby, z tyłu pędzeni nahajami przez oficerów. Braliśmy do niewoli jeńców i zbieraliśmy rannych, których ciała poorane były pręgami. Kto uciekał, padał od kul rosyjskich karabinów maszynowych i kartaczy. (…)
Obywatelstwo Przemyśla zachowywało się wzorowo. Najwyżej połowa mieszkańców opuściła już miasto przed jego zamknięciem, reszta została i oddawała się spokojnie swoim zajęciom. Nawet w dniach najstraszniejszej kanonady były sklepy otwarte, kwitł ruch i życie. Ludzie żywili niewzruszoną ufność w wytrzymałość pierścienia fortów i w obronny duch załogi. Oficerowie odnosili wrażenie, jak gdyby obywatele nie byli w pełni świadomi niebezpieczeństwa, jakie im groziło.
Załoga była spokojna i na wszystko przygotowana. Każdy zamknął porachunki z życiem – musiał zwyciężyć lub zginąć. (… )
W poniedziałek 12. października, w dzień po ustaniu oblężenia, wysłano na pole bitwy duchownego, aby udzielił poległym błogosławieństwa. Pewien oficer towarzyszył mu, miał więc sposobność oglądać pole bitwy prawie bezpośrednio po szturmie. Powtarzam, co opowiadał:
„ Okropny był widok; na miejscu, w którem usiłowali wtargnąć Moskale, leżało na wązkiej przestrzeni najmniej 500 trupów, tam i sam jeden na drugim. Przed jedną przeszkodą leżeli tak gęsto, że literalnie nie było widać ziemi.(…)
Na kartoflisku obok całe bataliony trupów. Chcieli się okopać, widziano jeszcze płytkie dziury i rozrzucone naokoło łopaty. Tu człowiek, który prawie że podniósł się do biegu; tam przykucnął inny, ze zjedzonym do połowy kawałkiem suchara w ustach.
Nagle zobaczyłem, jak jedna z niesamowicie sztywnych postaci porusza palcami. Był to ciężko ranny, który dwa dni i dwie noce przeleżał tu bezprzytomny; ucałował rękę księdza i został przeniesiony do szpitala”
Historie z lamusa: pozostałe posty