Pierwsze automobile na galicyjskich drogach
czyli ratuj się kto może
W roku 1886 Carl Benz (1844-1929) opatentował pojazd napędzany silnikiem benzynowym, którego próbne jazdy przeprowadził rok wcześniej. Następnie zbudował nieco zmodyfikowane, kolejne dwa pojazdy swojego pomysłu. Kupców na swoje samochody Karl Benz jednak nie mógł znaleźć. Samochód Benza pokazano na wystawie w Paryżu, ale przepadł tam wśród luksusowych powozów. Publiczność drwiła z karykaturalnego powozu bez koni lub uciekała przed piekielnym tworem.
Benz Patent-Motorwagen z 1887 roku. Za kierownicą widzimy samego Carla Benza
Nie wiadomo, czy wysiłki Carla Benza nie poszłyby na marne, gdyby nie jego żona – pani Bertha Benz. Zaniepokojona mocno stanem finansów rodzinnych, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. O świcie 5 sierpnia pani Bertha Benz wraz z synami wsiadła do Patentwagena nr 3 i bez wiedzy męża wyruszyła w podróż z Mannheim do Pforzheim, gdzie mieszkała jej rodzina. Czekał ją do pokonania dystans, bagatela, ponad 100 kilometrów. Synowie pani Benz, Eugene i Richard, musieli często popychać auto, gdyż nie radziło sobie w górzystym terenie. Zapasy paliwa musiały być uzupełniane w aptekach, które sprzedawały ligroinę, lekką naftę. Na każdym postoju należało też uzupełnić wodę w układzie chłodzenia. Miało też miejsce kilka awarii samego samochodu, z którymi zaradna małżonka poradziła sobie nadzwyczaj dobrze (skorzystała min. z usług kowala, szewca oraz wykorzystała elementy własnej garderoby).
Pani Bertha Benz przed lokalną apteką, w trakcie słynnej podróży (rys. z epoki)
Późnym popołudniem, cała trójka szczęśliwie dotarła do celu podroży, o czym pani Bertha niezwłocznie powiadomiła telegraficznie swego męża, który nie miał pojęcia gdzie zniknęła jego rodzina i samochód. Skutek jaki odniosła podróż żony wynalazcy przeszedł najśmielsze oczekiwania. Zainteresowanie samochodem Benza, dzięki któremu pokonano tak długi dystans, wzrosło znacząco i zewsząd posypały się zapytania i zamówienia.
***
Pomimo tego, że w Galicji nigdy nie podjęto produkcji samochodów, automobilizm rozwijał się tu podobnie jak w całej monarchii. Jedynie skala tego zjawiska była mniejsza. Dziesięć lat po wycieczce pani Berthy Benz, w sierpniu 1897 roku pojawił się na galicyjskich drogach pierwszy samochód. Był nim „powóz Benza zwany «Victoria»”, własność nafciarza Kazimierza Odrzywolskiego. Właściciel osobiście sprowadził samochód z Paryża do Schodnicy w pow. Drohobyckim, gdzie mieściła się jego firma. W Krakowie i Lwowie natomiast, z wielkim zainteresowaniem oczekiwano przejazdu tego cudu techniki.
Benz Patent-Motorwagen Viktoria produkowany przez firmę Benz and Cie. w latach 1893-1900. Do Galicji został sprowadzony w 1887 r. przez Kazimierza Odrzywolskiego
„Gazeta Lwowska” tak pisała w sierpniu 1897 roku: „Samochód, powóz poruszający się automatycznie, za pomocą motoru benzynowego, ma się w tych dniach pojawić na ulicach Lwowa. Automatyczny ten powóz sprowadza z Paryża p. Odrzywolski, właściciel kopalni naftowych” (1)
Kazimierz Odrzywolski, który był wujem Beaty Obertyńskiej i mężem Zofii Wolskiej, urodził się w Głuchowie, w 1860 roku. Po ukończeniu studiów na wydziale chemii technicznej krakowskiego Instytutu Przemysłowo-Technicznego pracę podjął w kopalni ropy naftowej w rafineriach, które należały do Stanisława Szczepanowskiego, najwybitniejszego pioniera polskiego przemysłu naftowego. S. Szczepanowski oddał później K. Odrzywolskiemu I W. Wolskiemu, “(…) znaczną część owych roponośnych i złotodajnych terenów w Schodnicy. Zawiązana jeszcze w tym samym 1893 r. spółka >Odrzywolski i Wolski< z rozmachem przystąpiła do działania i nowe szyby wiertnicze zaczęły wyrastać jak przysłowiowe grzyby po ulewie; pod koniec roku 1894 było ich już w Schodnicy ponad trzydzieści. (…) Rzadko kiedy – pisała we wspomnieniach B. Obertyńska – w tak krótkim czasie dojdzie ktoś do takiego majątku jak mój Ojciec i wuj Kazimierz.” Rafineria w Schodnicy przyniosła K. Odrzywolskiemu na tyle duże pieniądze, że mógł być zaliczany do jednych z majętniejszych ludzi w całej Galicji. Niestety, nie było mu dane cieszyć się długo nowym nabytkiem, który sprowadził prosto z Paryża w 1897 roku. Zmarł trzy lata później w skutek zakażenia nogi.
Benz Victoria z 1894 roku. Pojazd Theodora von Liebiega podczas podróży z Czech do Mozeli
W 1893 r. Carl Benz wyposażył model “Victoria” w pionierską innowację – układ kierowniczy z podwójnym przegubem. Nowa technologia sprawiła, że jazda stała się znacznie bezpieczniejsza i bardziej komfortowa niż w przypadku dotychczasowego konwencjonalnego układu kierowniczego. Zmalało szczególnie ryzyko przewrócenia samochodu na ciasnych zakrętach. Być może z tego powodu, nie odnotowano żadnego wypadku automobilu Odrzywolskiego.
Niebezpieczna maszyna
Na przełomie XIX i XX wieku posiadali takie pojazdy; hr. Potocki z Rymanowa, który wykorzystywał go do „przewożenia gości kąpielowych ze stacji rymanowskiej do zakładu kąpielowego” (2), niejaki Znamirowski, który kupił auto „dla zakładu zdrojowego w Krynicy” oraz książę Sapieha, który samochód ciężarowy „zamówił […] dla przewożenia piwa z Krasiczyna do Przemyśla”. (3) W 1901 roku automobil nabył hr. Roman Potocki z Łańcuta. Jego auto było wyposażone w motor „o sile 12 koni”. Wszystkie wymienione powyżej maszyny były produkowane przez austriackie zakłady z Baden pod Wiedniem. Z czasem na rynku pojawiły się również samochody z turyńskiego koncernu. W 1904 roku prasa donosiła, że znany skądinąd właściciel rafinerii nafty w Lipnikach, Jan Fibich zakupił samochód marki Fiat “robiący bez wysiłku 80 km/h”. Był to najprawdopodobniej pierwszy włoski pojazd w Galicji.
Sam Jan Kanty Fibich “znanym był powszechnie na bruku lwowskim” jako “(…) młody, majętny człowiek, obracający się przeważnie w sferach sportowych. Już jako oficer kawaleryi, porucznik konsystującego we Lwowie pułku ułanów, wyrobił sobie imię sportowca, biorąc niejednokrotnie udział w wyścigach konnych. Później, wystąpiwszy z wojska, oddał się z namiętnością sportowi automobilowemu, a jego wehikuł, jeden z pierwszych tego rodzaju we Lwowie, znany był ogólnie, tem bardziej, że szybkością swą budził na ulicach miasta wielki postrach. Głośnym był również ze swych miłostek, w światku kobiecym zaś cieszył się dużem powodzeniem. “ (4)
Wybrał się zatem pewnego razu pan Jan Fibich, wraz kilkoma innymi osobami, na przejażdżkę po gościńcu łaczącym Jasło z Krosnem. Niestety, pech chciał, że samochód przejeżdżał przez miejscowość Potok w godzinach gdy robotnicy z kopalń i rafinerii naftowych wracali akurat do domów. Kierujący pojazdem Włoch nie zwolnił i nadal pędził z zawrotna prędkością 80 km/godz. W samochodzie pan Fibich wraz z kilkoma przyjaciółmi czuli, że sprawy idą w złym kierunku. I przeczuwali dobrze, gdyż przy gościńcu stał powóz zaprzężony w parę młodych koni, które starał się przytrzymać włościanin, niejaki – Krawczyk. Cóż z tego jednak? Pędzący samochód zaczął głośno trąbić. Konie szarpnęły gwałtownie i rzuciły Krawczyka na środek gościńca. “Samochód przeleciał po biednym woźnicy i za chwilę na gościńcu znaleziono tylko bezkształtne zmiażdżone zupełnie ciało jego, nurzające się kałuży krwi.” (5) Sam J. Fibich równie nieciekawie zakończył swój żywot, odbierając sobie życie w Monte Carlo, gdzie przepuścił resztę odziedziczonego przez siebie majątku.
Fiat 24-32 HP samochód wprowadzony na rynek przez koncern Fiat w roku 1903 r. Najprawdopodobniej właścicielem tego modelu był porucznik J. k. Fibich
Również wspomniany wyżej hrabia Potocki z Rymanowa uległ wypadkowi. W sierpniu 1901 roku, niedługo po tym, jak “nabył od firmy Leesdorf w Baden pod Wiedniem” nowy samochód , wybrał się hrabia na dłuższą przejażdżkę. Kierował specjalnie użyczony hrabiemu, najlepszy kierowca w Baden, niejaki A. Bartl. Gdzieś się widać kierowca (zwany wówczas „maszynistą”) zagapił, koło uderzyło w kamień, ten kierownicę z rąk wypuścił , “a samochód całym pędem skręcił w głęboki rów. Pęd był tak silny, że maszyna przewracając się, zakreśliła tylnemi kołami formalny łuk w powietrzu I w tej samej chwili stanęła w płomieniach. Grozę położenia powiększyła jeszcze przestroga maszynisty, wypowiedziana w ostatniej chwili, aby jak najprędzej się ratować, bo rezerwoar pełen benzyny.” (6) Jakimś cudem do wybuchu jednak nie doszło. Hrabia Potocki i maszynista “wyszli z wypadku zupełnie cało”. O samochodzie już tego powiedzieć się nie dało. Początki, jak widać, nie były łatwe i wzrastająca liczba wypadków zaczęła wzbudzać w mieszkańcach Galicji spore zaniepokojenie.
Austriacki Lesdorf w Rymanowie, zdjęcie z około 1904 roku. Od lewej: Aleksander Potocki (1896-1982), Jadwiga (1899-1963), Teresa (1895-1942), opiekunka dzieci (bona), szofer Sarnecki oraz Jan Nepomucen Potocki (1867-1943)
Dzięki wspomnieniom Ignacego Potockiego (1906-1994) wiemy, co nieco o modelu Leesdorf, który został rozbity w 1901 roku. “Był to samochód dziwny, o dziwnym wyglądzie, ale już na pneumatykach. Wąziutkich, cienkich pneumatyczkach, bardzo lichych gumach. Tylne koła wysokie, przednie malutkie, radiator z przodu, a za nim od razu kierownica kierowcy i reszta w kształcie break’a. Pasażerowie wchodzili do tego samochodu po schodkach od tyłu. Nad samochodem była galeryjka z takim daszkiem z frędzelkami. Wszystko razem było krzyżówką powozu konnego i samochodu. Samochód ten napędzany był silnikiem jednocylindrowym, rodzaj diesla, ale na benzynę. Zapuszczało go się w ten sposób, że nalewało się najpierw alkoholu na miseczkę, która otaczała sztyft, rodzaj świecy, na jedynym cylindrze, który posiadał ten samochód. Gdy ten sztyft się rozgrzał, wtedy kręciło się korbą, zapalało silnik w ten sposób i silnik pracował. Sprzęgło polegało na pasie z wolnym kołem i z ostrym kołem, podobnie jak na przykład na tartaku czy obrabiarce. Ogromna skrzynia biegów między tylnymi kołami. Hamulec polegał na ściąganiu stalowej liny dookoła bębna, wyżłobionego bębna, który był po każdej stronie samochodu przy tylnym kole. Bardzo był to dziwny samochód. Szedł z szybkością ok. 40 km na godzinę, niemniej ojciec mój nawet do Wiednia parokrotnie nim jeździł. A w okolicy budził ten samochód sensację i popłoch wśród koni. Było bardzo wiele wypadków, często nawet sądowe sprawy, bo konie po prostu szalały ze strachu.”
Maciej Pietrzak
Przypisy:
-
„Gazeta Lwowska” z 18 VIII 1897
-
„Nowa Reforma” 1900, nr 237,
-
“Głos Narodu” 1899, nr 271, s. 5; „Czas” 1900, nr 256
-
“Nowości Ilustrowane” 1906, nr 23,
-
“Nowości Ilustrowane” 1904, nr 2,
-
“Czas” 1901, nr 187
Pozostałe posty z TEMATÓW GALICYJSKICH: