Obrazki z miasta
Bestialski mord apaszów
czyli obrazki z kryminalnego Przemyśla (cz. II)
Jak już pisaliśmy, początek czerwca 1914 roku przyniósł mieszkańcom Przemyśla, budzącą grozę wiadomość o mordzie dokonanym na rodzinie Fussów z Pikulic. Zginęli wówczas w swoim domu Markus Fuss, jego żona jego żona Gitla i trójka ich dzieci. Sześć ofiar pikulickiego mordu miało na sobie liczne ślady ran zadanych najprawdopodobniej nożem lub bagnetem. Zabójstwa dokonano w nocy, w ostatni dzień maja, gdy cała rodzina Fussów już spała. „Łup morderców – pisał „Przegląd Przemyski” w nr 243 z czerwca 1914 r. – był nader skąpy, nie znaleźli spodziewanych pieniędzy, cała zdobycz wynosiła coś koło 2 korony samymi halerzami.”
***
Ilu było sprawców morderstwa Fussów
Napad na domostwo Fusów przeżyła jakimś cudem trójka dzieci oraz służąca Rozalia Łapicka, która w czasie napadu doznała rozległych ran. W sumie miała ona 14 ran, w tym „głębokie przecięcie policzka, ucho w połowie oderwane, twarz i głowa pokaleczone.” Stwierdzono również pęknięcie czaszki „na przestrzeni 6 do 8 cm.”
W związku ze sprawą, w dość szybkim czasie, aresztowani zostali kanonierzy Karczmar oraz Rybczak z pobliskich koszar. Aresztowano również niejakiego Rudolfa Trzaskę – syna przemyskiego fiakra . Ten młody „dość przystojny chłopak, cierpiący na nałogowy wstręt do pracy”, został aresztowany przez ajentów policji Krippa i Horaka koło wsi Przekopanej i osadzony w więzieniu przy sądzie obwodowym. Wcześniej jednak nastąpiła, wspomniana w pierwszej części naszego materiału, konfrontacja Trzaski z 10-letnim Mozesem Fussem. „To on zabił ojca i matkę, on mnie uderzył przez poduszkę” – miał powiedzieć na konfrontacji mały Mozes wskazując na Trzaskę.
Zeznania chłopca oraz służącej Rozalii wskazywały na to, że aktu morderstwa dokonały dwie osoby. Najprawdopodobniej więc w sypialni mordował Trzaska, a w kuchni Rybczak, który twarz dla zmylenia miał umazaną gliną. Sam Mozes zapamiętał, że „w chwili, gdy mordowano w pokoju rodziców, dochodziły jęki i krzyki z kuchni gdzie spała reszta dzieci i służąca.”
Miejsce zbrodni ze zwłokami ofiar morderstwa
Początkiem czerwca 1914 wydawało się, że śledztwo w sprawie mordu na Fussach nabiera tempa, a sama sprawa jest rozwojowa. Wkrótce został aresztowany przez policję czwarty podejrzany, niejaki Bronisław Kawalec. Typ spod ciemnej gwiazdy, dobrze znany policji i sądom, „karany kilkukrotnie za grubsze kradzieże, rozboje i inne przestępstwa dłuższem więzieniem”. Policja aresztowano również dwa dość podejrzane indywidua Szabagę i Wilka, „poczem sama doszła dość rychło do przekonania, że aresztowanie to było bezcelowe.” Jednak, jak zauważył „Przegląd Przemyski” (nr. 245 z 1914 r.) – obaj główni podejrzani „ani słowa nie mówią o dalszych wspólnikach, którychby dziś chyba, gdy obom grozi szubienica, nie chronili od kary.”
Poza Szabagą i Wilkiem, po miesięcznym areszcie, zwolniony został z więzienia sądu obwodowego również podejrzany Bronisław Kawalec (Przegląd Przemyski nr 250 z 1914 r.). Znów było trzech podejrzanych przy czym Trzaska, którego miał rozpoznać Mozes, przedstawiał coraz bardziej wiarygodne alibi.
Tłumy ciekawych oblegają trafikę w Przemyślu, gdzie wywieszono numer „Nowości Illustrowanych” z fotografiami morderstwa.
Trumny ze zwłokami ofiar morderstwa.
***
Bestialski mord apaszów na Buszkowickiej
Zbrodnia pikulicka nie była jedyną, która miała miejsce w miesiącu maju 1914 roku. „Spokojnym dotąd Przemyślem – pisały krakowskie „Nowości Ilustrowane” w nr. 21 /1914 r. – wstrząsnęła w tych dniach do głębi ohydna zbrodnia, dokonana na dziewczynie Annie Kużbytównie przez dwóch zwyrodniałych apaszów.”* Zbrodnia tak bestialska, że podobnej nie wykazywały dotąd „roczniki policji tutejszej”. Wiadomość o niej – jak pisał „Przegląd Przemyski” w numerze 237 – prawie lotem błyskawicy „obleciała całe miasto, napełniając grozą, wywołując wstręt i oburzenie połączone równocześnie ze zdumieniem, że tyle gorzej niż zwierzęcych instynktów kryć się może w zbydlęconej duszy ludzkiej.”
Do morderstwa na Kużbytównie doszło w niedzielne popołudnie, 10 maja 1914 roku, w podnajmowanym przez nią lokalu na ulicy Buszkowickiej 55. Trzeba wiedzieć, że sama dziewczyna świętą nie była. Trudniła się prostytucją, a jej mordercy 21-letni pomocnik rakarski Piotr Sosnowski i 17-letni Stanisław Leśniak – „obaj znani i niebezpieczni awanturnicy” – byli, od jakiegoś czasu, jej klientami. Obaj też – pisze Głos Przemyski” (nr. 20/1914) czerpali korzyści z jej profesji i „wysysali tę biedną istotę, która z najmu swego ciała utrzymywała się i pędziła swój marny żywot kobiety wytrąconej przez społeczeństwo za nawias godności ludzkiej”. Nie dziw, że „blada Hanka” znalazła sobie nowego „przyjaciela” w osobie Józefa Piotrowskiego. Sosnowski i Leśniak poczuli się wzgardzeni, choć utrata pewnego źródła dochodów również nie była bez znaczenia. Postanowili się zemścić.
Mordercy Michał Sosnowski i Stanisław Leśniak. U góry ofiara zbrodni Anna Kużbytówna. Jak widać z podanej illustracyi, obaj zbrodniarze przedstawiają typy „moral insanity” oraz zwyrodnienia fizycznego.
W feralną niedzielę udali się na Buszkowicką. Anna K. siedziała w oknie swego mieszkania. „Bez przyczyny, dla zaczepki, zaczęli Kużbytównę lżyć słownie (…).” Potem przez okno wtargnęli do jej mieszkania. Wyrwali z rąk Kużbytównie żelazną łopatę służącą do wyjmowania popiołu z pieca, która niewiasta chciała się bronić …i bili tak długo po głowie, aż zalana krwią upadła na ziemię. Potem, widząc, że Kużbitówna „leży prawie bez życia, a czując się chwilowo w swem pragnieniu zemsty zaspokojeni odeszli.”
Gdyby na tym skończyła się ta historia pewnie nie pisałaby o niej cała przemyska prasa. Coś musiała się stać, coś musiało się w tych nikczemnych głowach uroić, bo Sosnowski i Leśniak wrócili do mieszkania Kużbytównej. Wypędzili sąsiadów, którzy międzyczasie przyszli udzielić jej pomocy. „Sosnowski dobywszy z kieszeni noża pchnął nim w brzuch Kużbitównę a następnie przeciągnął go z lewej strony na prawą otwierając w ten sposób jamę brzuszną. Poczem Leśniak wyrwawszy mu nóż z ręki zadał taki sam cios z przeciwnej strony tak straszny, że wnętrzności poczęły na wierzch wypływać. Wówczas Sosnowski włożywszy ręce w otwartą ranę wyciągnął wnętrzności i poobwijał niemi nogi i szyję konającej, równocześnie zaś Leśniak krajał je bez przerwy nożem.” Temu wszystkiemu przyglądali się przez okno sąsiedzi Anny … ale „nikt nie pomyślał o przeszkodzeniu zbydlęconym opryszkom”.
Jakiś czas później przybyła na miejsce morderstwa policja i rozpoczął się pościg, w którym brali udział ajent Huk oraz dwaj policjanci. Na Małych Budach zatrzymano Sosnowskiego. „Zbroczony cały krwią, rozwścieczony, bronił się morderca zażarcie, bił, kopał i kąsał żołnierzy, wyrywając się im z rąk co chwila, przyczep gapiąca się tłuszcza wznosiła co chwilę nieprzyjazne pod adresem policji okrzyki.” Leśniaka aresztowano na ulicy Mokrej, rzekomo w chwili gdy „szedł do komisaryatu policji oddać się w ręce władzy”.
Obaj mordercy znaleźli się pod kluczem, natomiast na ciele Anny Kużbytównej – jak donosił „Przegląd Przemyski” – stwierdzono w czasie dokładnych oględzin: „złamanie 5 żeber, złamanie palca u lewej ręki, sześć cięć wzdłuż całego brzucha, siedem ran na głowie, jedną na czole, oraz kilka kłuć na piersiach pochodzących zapewne od widelców, jelita prawie zupełnie pokrajane i poszarpane na całem zaś ciele niezliczoną ilość siniaków. Ilość ran i sposób mordowania świadczy o strasznej bestyalności i zwyrodnieniu morderców.”
* Zarówno we Francji, gdzie nazwa ta powstała, jak i w Polsce lat dwudziestych i trzydziestych, „apaszami” nazywano bezwzględnych przedstawicieli świata przestępczego zdolnych do każdej zbrodni. W Polsce nazwano ich tak od chusty, którą nosili na szyi. Co prawda część apaszów wyróżniała swoista uliczna elegancja; dopasowana kurtka bądź marynarka, kaszkiet, luźne spodnie, koszula i modne, eleganckie skórzane buty, dla większości jednak z nich strój był sprawą trzeciorzędną. Apasze byli prawdziwym postrachem wielu ulic … nie tylko o zmierzchu.
M. Pietrzak
Obrazki z miasta – pozostałe posty: