Lubień Wielki k/ Gródka
posiadłość Humieckich, Jabłonowskich i Brunickich
„Przed wojną jeszcze trudno było wyobrazić sobie wieś bez dworu – owego dworu, tylekroć opiewanego w prozie i poezji, zawsze gościnnego – dziś, z powodu zniszczeń w latach 1914-tych i stosunków, które po nich nastały, coraz bardziej zanikającego. Mało ich zostało, ale każdy niemal tak ciekawy wskutek swej przeszłości lub architektury, że warto go poznać.”
Tak pisał tygodnik „Światowid” w numerze 6 z 1938 roku. Postanowiliśmy i my podążyć szlakiem galicyjskich dworów i pałaców, które pamiętają jeszcze czasy przedrozbiorowe. Rozpoczniemy tą wędrówkę od miejsc położonych niedaleko Lwowa czyli rzut beretem od Przemyśla. Udamy się drogą wyznaczoną przez artykuł w przedwojennym piśmie, uzupełniając nieco jego przekaz o informacje dotyczące nie tylko samego dworu czy pałacu. Przywołamy również bogatszą ikonografię dotyczącą omawianych miejsc. Odwiedzimy Lubień Wielki, Pustomyty, Mościska i Bieńkową Wisznię.
Strona z pisma „Światowid : ilustrowany kurjer tygodniowy” nr 6/1938 poświęcona pałacom w Lubieniu Wielkim, Pustomytach, Mościskach i Bieńkowej Wiszni.
Od miecznika Humieckiego po barona Brunickiego
„Przed wojną jeszcze – pisał „Światowid: ilustrowany kurjer tygodniowy” w 1938 roku – trudno było wyobrazić sobie wieś bez dworu – owego dworu, tylekroć opiewanego w prozie i poezji, zawsze gościnnego – dziś, z powodu zniszczeń w latach 1914-tych i stosunków, które po nich nastały, coraz bardziej zanikającego. Mało ich zostało, ale każdy niemal tak ciekawy wskutek swej przeszłości lub architektury, że warto go poznać.
W dobrym stanie zachował się stary, chyba kilka wieków liczący pałac w Lubieniu Wielkim, ziemi lwowskiej. Odległe czasy przypomina on czterema narożnicami, służącemi teraz już tylko ku ozdobie, a nie jak dawniej, ku obronie. Leżący na wyniosłym pagórku, w obramowaniu starych drzew, widoczny jest z daleka i nęci oko białością ścian, ostro występującą na tle zieleni.
W drugiej połowie XV wieku, aż do początku XVII wieku należał Lubień do sławnych patrycjuszów lwowskich, Wilczków. Od nich dostał się w ręce rodziny Humieckich. Anna z Rzewuskich Humiecka, miecznikowa kor. prowadziła tu otwarty dom, a salon jej znany był z wysokiej kultury w całym kraju. Gromadziła się w nim ówczesna elita ziemi czerwieńskiej na rozmowy i dysputy.” Tyle, w zasadzie, przedwojenny tygodnik. Sądzimy jednak, że warto zatrzymać się chwilkę, aby przyjrzeć się bliżej niegdysiejszym właścicielom Lubienia.
Lubień Wielki, pałac Br. Brunickich (pocztówka; POLONA, syg. Poczt.16097)
Wspomniana Anna z Rzewuskich Humiecka (zm.1770), od 1745 żona miecznika koronnego Józefa Humieckiego (zm.1765 roku), była córką wojewody podolskiego Michała Rzewuskiego i należała wraz z Elżbietą z Czartoryskich Lubomirską do masońskiej loży, której mistrzynią była Teresa z Ossolińskich Potocka.
Spośród historii jakie się o niej zachowały, najsłynniejsza jest historia karła hrabiny Tarnowskiej, którego to Humiecka miała wykraść z dworu Tarnowskiej. Karzeł ów, imć pan Borusławski pochodzący z Halicza, miał dzięki Annie z Rzewuskich podbić towarzysko zarówno Paryża, jak i Warszawy.
Jak pisał Stanisław Wasylewski:
„Małemu człowiekowi z Halicza przyglądano się wszędzie z ciekawością. Urocze przyrodniki z wielkim Buffonem na czele zawyrokowały, że Borusławski jest unikatem, takiego liliputa dotąd na świecie nie widziano. Bo nie tylko najmniejszy ze wszystkich, ale zgoła oświecony! Wszystko w jego organizmie jest zdrowe i kompletne, jeno w proporcjach tak małych, że aż cudacznych. Mądry, jak labuś warszawski, grzeczny jak markiz z Wersalu, zachowuje się Żużu nienagannie w towarzystwie, nawet tańczy i czyta Woltera.”
Zachwycony Borusławskim, Stanisław Poniatowski, omal nie obdarował go starostwem. Dzięki Bogu, zmienił zdanie, na czym bezpośrednio skorzystała urocza opiekunka karła – Anna z Rzewuskich Humiecka.
Pałac Brunickich w Lubieniu Wielkim (fot. Nac)
“Od Humieckich – pisał „Światowid” – przeszedł Lubień na czas krótki do Jabłonowskich, a od nich nabyli go br. Bruniccy”. Dokładnie zaś chodziło o Konstantego Ignacego Brunickiego (1820-1890), który w 1849 roku odkupił pałac, majątek oraz zdrojowisko Lubień od hrabiego Ludwika Józefa Jabłonowskiego (zm. 1887). Brunicki, którego podejrzewać jesteśmy skłonni o „polskie” (chrześcijańskie) korzenie, należał czterdzieści lat wcześniej, do lwowskiej gminy żydowskiej i był wnukiem bogatego Żyda z Pokucia, Izaaka Brunsteina (1752–1824).
Chcąc rozszerzyć swoje interesy o możliwość zakupu majątków ziemskich, Izaak Brunstein przyjął chrzest w kościele św. Marii Magdaleny we Lwowie w 1808 roku, stając się Ignacym Brudnickim. W jakiś czas potem, otrzymał nawet od władz austriackich tytuł barona, co zdecydowanie oprawiło jego status społeczny. Wprawdzie żona Ignacego, a córka poznańskiego rabina – Rachela Falkenfeld, pozostała przy wiarze ojców, dla prowadzenia interesów przez chrześcijanina Brudnickiego, nie miało to jednak większego znaczenia.
Ignacy i Rachela Bruniccy mieli pięcioro dzieci: Hermana, Józefa, Maurycego, Piotra i Rozalię. Ojcem Konstantego, był Piotr Brudnicki (1779-1838), który tak jak jego ojciec, poślubił żydówkę – Barbarę Falkenfeld (1783-1920). Żoną Konstantego była już Polka – Helena Szymanowska (1830-1914), z którą miał syna Adolfa Maurycego Brunickiego (1857-1941) [patrz FOTO]. Ten, jako ostatni z Brunickich na Lubieniu, dokonał w latach 1909-1910 gruntownej przebudowy odziedziczonej po ojcu rezydencji.
Adolf Brunicki ożenił się z Marią Wallis (córka Oliviera von Wallis – feldmarszałka porucznika armii Austro-Węgierskiej i Zofii z Szymanowskich), z którą miał jedyną córkę Marię – urodzoną w Lubieniu Wielkim 21.06. 1886. W tym samym roku “bawił we dworze przez 9 dni cesarz Franciszek Józef z arcyksięciem Rudolfem, o czem chętnie, jako o niezwylkłem zdarzeniu, wspominają starzy miejscowi ludzie.”
Zdrojowisko br. Brunickiego
Jak wspomnieliśmy, Konstanty Ignacy Brunicki odkupił w 1849 roku od hrabiego Ludwika Józefa Jabłonowskiego [foto obok] zarówno pałac, majątek, jak i zdrojowisko Lubień. Lubień wszedł do dóbr Jabłonowskich wraz z ręką Marianny ze Świdzińskich (zm. 1830), która wyszła za mąż za Józefa Jabłonowskiego(zm.1821), starostę korsuńskiego i wiślickiego. Dawny pałac Humieckich stał się przy tym główną rezydencją Józefa i Marianny Jabłonowskich.
“Po odkryciu właściwości leczniczych tamtejszych wód siarczanych Jabłonowscy urządzili w Lubieniu zakład leczniczy z łazienkami, odwiedzany w latach 20. XIX w. przez arystokrację galicyjską. W latach 1824–1826 przebywało tam ponad 400 kuracjuszy rocznie. Po śmierci Józefa dziedzicem części Lubienia Wielkiego został jego najmłodszy syn Ludwik Jabłonowski, późniejszy pamiętnikarz, który w 1849 r. sprzedał majątek Konstantemu Brunickiemu” [B. Lorens]
Rycina Karola Młodnickiego z 1870 r.
Pomimo wkładu jaki wnieśli Jabłonowscy w popularyzację Lubienia, jako miejsca zdrojowego, dopiero w XIX wieku Lubień Wielki zyskał, tak naprawdę, opinię znanego i cenionego uzdrowiska. Potwierdzenie tego znajdziemy w kilku wydawnictwach z tamtego okresu, min.. w wydawnictwie „Strzecha” z 1870 roku. Możemy tam przeczytać, co następuje:
“Dawniejsza można dziedziczka Lubienia hr. Jabłonowska, już w r. 1824 cieszyła się wielkim do kąpiel lubieńskich zjazdem chorych, skoro ich liczba do 490 dochodziła. Już w r. 1827 postarała się ona o rozbiór chemiczny swego zdroju, pobudowała tu liczne domy mieszkalne dla gości i łazienki; ale rzeczywisty wzrost, ulepszenie i prawdziwy rozwój zakładu w Lubieniu winniśmy Konst. br. Brunickiemu, który stawszy się od roku 1848 właścicielem Lubienia, wymurował tu nowy gmach łaziebny, pierwszy w naszych zakładach kąpielowych urządził i zaprowadził wanny porcelanowe, wystawił kilka ozdobnych domów mieszkalnych, założył tu kwieciste ogrody i spacery, sprowadził o 800 sążni wodę do picia, a wreszcie postarał się o nowy rozbiór chemiczny wody lubieńskiej; zgoła na nowo wskrzesił do życia tutejszy zakład zdrojowy (…).”
Dodatkowe światło na Lubień i tamtejszy zakład zdrojowy z końca XIX wieku rzuca “Sprawozdanie sejmowe dot. ustawy o uzdrowiskach wraz z ustawą z roku 1890”, w którym czytamy min.:
“Lubień, położony w powiecie gródeckim 275 m. nad poziomem morza, jest własnością barona Brunieckiego, posiada trzy źródła siarczane: Ludwika, Rudolfa I Heleny. Do użytku gości jest w zakładzie 150 pokoi, a we wsi u włościan około 250. Łazienki obejmują 80 wanien. Gości bywa w przecięciu po 1.700 rocznie, kąpiel wydaje się po 22.620 siarczanych, 488 błotnych, a 307 parowych. Oprócz tych bywają używane kąpiele rzeczne w Wereszycy. W porze kąpielowej jest tu lekarz zakładu. Poczta i telegraf w miejscu, najbliższa stacya kolei znajduje się w Gródku, połączonym z zakładem drogą bitą o 8 kilometrach. Odległość od Lwowa szosą wynosi 26 kilometrów. Zakład otwarty został przed stu laty. Statutu właściwego nie posiada, jest tylko reskrypt c.k. Namiestnictwa z roku 1877 L. 6.687 ustanawiający pod nazwą statutu taksę kąpielową na 4 zł. od osoby. W tym samym roku 1877 wydała dyrekcya regulamin łaziebny, który do dziś dnia obowiązuje. Administracya znajduje się w ręku dyrektora ustanowionego przez właściciela. Komisyi zdrojowej nie ma, inspektora zdrojowego także nie ma. Policyę wykonuje w zakładzie przełożony obszaru dworskiego, a we wsi wójt. O okręg ochronny nie starano się. Sezon trwa od 25 maja maja do 20 września.”
Takie były początki sformalizowanego funkcjonowania zdrojowiska Lubień Wielki. Po dwudziestu latach z „Przewodnika po zdrojowiskach i miejscach klimatycznych w Galicji”, wydanym we Lwowie w 1912, o zakładzie zdrojowym należącym do br. Brunieckiego, dowiedzieć się już można było znacznie więcej.
Zakład zdrojowy w Lubieniu, jak dowiadujemy się ze wspomnianego “Przewodnika”, znajdował się na terenie 50 morgowego parku, z dala od wsi, “po lewej stronie gościńca dojazdowego do stacyi kolejowej”. Znajdują się tutaj “domy mieszkalne zakładowe, kościółek i zakład kąpielowy”. W niewielkiej odległości od parku zakładowego znajdował się “park prywatny z pałacem br. Brunickich w pośrodku, dostępny o każdej porze dla gości kapielowych”. Otwarcie zakładu hydropatycznego około 1902 roku, znacznie przyczyniło się do wzrostu popularności samego zakładu zdrojowego. W roku 1911 “frekwencja w Lubieniu” wynosiła niespełna 4000 osób, “nadto wiele dojeżdżających ze Lwowa”. Poza zabiegami leczniczymi zakład br. Brunieckiego oferował kuracjuszom również “rozrywki i przyjemności”. Na terenie zakładu znajdowały się bowiem “dwie kręgielnie sznurowe i do rzucania”, “miejsce dla gry w lawn-tenis i krokieta”, sala balowa na 200 osób, bilard w sali restauracyjnej oraz “biblioteka zakładowa w ostatnie nowości wyposażona”.
Poniżej zamieszczamy dwie fotki z „Przewodnika” ukazujące wnętrza zakładów zdrojowych br. Brunieckiego
Maciej Pietrzak
Pozostałe posty z Wędrówek PO GALICJI: