Karta pocztowa z Taszkentu
czyli losy jeńców z przemyskiej twierdzy *
Andrzej Koperski
Drugie oblężenie Twierdzy Przemyśl. Ponad 130 tysięcy żołnierzy, armii austro – węgierskiej, przez 137 dni broni twierdzy przed atakiem armii rosyjskiej, liczącej ponad 250 tysięcy żołnierzy. Miasto otoczone, bez wsparcia wojskowego, pozbawione żywności, leków, ostatecznie kapituluje w dniu 22 marca 1915 roku. Dziewięciu generałów, na czele z dowódcą twierdzy generałem Kusmankiem, 93 oficerów sztabowych, 2 500 wyższych oficerów, 117 tysięcy żołnierzy, jako jeńcy wojenni dostają się do niewoli rosyjskiej. Przez Lwów, Kijów, Moskwę zostają przewożeni do obozów odosobnienia w różne rejony azjatyckiej części carskiej Rosji
***
Na zachowanych, archiwalnych fotografiach widać kolumny jeńców z Twierdzy Przemyśl, prowadzone przez ulice Moskwy. Byli to Austriacy, Węgrzy, a także Polacy, Rusini, Czesi, Słowacy, Żydzi, zmobilizowani do armii zaborcy tj. Austrii. Los jeńca podzielił m.in. nadawca karty z Taszkentu – Władysław K. i dziesiątki tysięcy innych mężczyzn zamieszkałych w Przemyślu i innych regionach ówczesnej Galicji. Jeńcy z Przemyśla zapełnili przede wszystkim obozy w Turkiestanie, w Samarkandzie. Wymieniane są obozy w miejscowościach: Twer nad Wołgą, Orłów, Omsk. Lotnicy zostali internowani w centralnej Syberii, w Irkucku, nad jeziorem Bajkał. Ok. 15 tysięcy jeńców znalazło się w obozie pod Taszkentem. Tam epidemie duru plamistego i innych chorób pochłonęły ok. 11 000 osób. Tak opisał swój pobyt w tym obozie znany aktor, m.in. teatru Fredreum, Kazimierz Opaliński: “Rok 1914. Pierwsza wojna światowa. Zabrany do niewoli z twierdzy przemyskiej, wylądowałem w Taszkiencie. W obozie jenieckim śpiewałem polskie piosenki w zorganizowanym przez jeńców „Międzynarodowym Varié- té”, ….pisałem i deklamowałem własne utwory….. Zrodziła je tęsknota za Ojczyzną. W czasie trzy i pół letniego pobytu w niewoli, przechodziłem różne koleje. Było się i na wozie i pod wozem….”
Natomiast Władysław K., piszący kartę pocztową z Taszkentu, pochodził z Kańczugi. Ożeniwszy się z panną Józefą G. ze Lwowa, w pierwszych latach XX wieku postanowił osiąść w Przemyślu. Będąc krawcem damskim, założył zakład przy ul. Grodzkiej w pobliżu kasyna oficerskiego, co przysparzało mu klienteli, składającej się z pań, głównie żon oficerów. Pracownia prosperowała całkiem dobrze, nawet reklamowała się w miejscowej prasie. Warunki bytowe pozwoliły na rozwój rodziny, w której do roku 1914 urodziło się 4 dzieci. To szczęśliwe życie przerwały wydarzenia I wojny światowej.
Jeńcy z Twierdzy Przemyśl prowadzeni przez ulice Moskwy – 1915 r.
W dniu 26 września 1914 roku rozpoczęło się I oblężenie twierdzy przemyskiej. Wcześniej tysiące ludzi przymusowo ewakuowano z obszaru twierdzy. W mieście pozostało tylko ok. 30 000 mieszkańców. Przemyśl ze względu na swoje strategiczne położenie, znalazł się niejako w centrum działań wojennych. Skuteczna obrona w czasie pierwszego oblężenia, uchroniła środkową Europę przed nawałą rosyjską. Życie mieszkańców miasta w warunkach wojennych stało się niezwykle trudne. Szczególnie tragiczna sytuacja miała miejsce w czasie II oblężenia [od 5 listopada 1914 r. do 21 marca 1915 r.]. Głód i choroby dziesiątkowały ludność. Cały dramat wojska i mieszkańców, okropieństwa wojny opisały: Helena z Seifertów Jabłońska w swoim przejmującym „Dzienniku z oblężonego Przemyśla”, czy też hrabina Ilka Künigl Ehrenburg w książce „W oblężonym Przemyślu. Kartki dziennika z czasów wielkiej wojny [1914-1915] ‚’, a także uczestnik działań wojennych Jan Vit we „Wspomnieniach z mojego pobytu w Przemyślu podczas rosyjskiego oblężenia 1914 – 1915” .
Wojenny los podzieliła też rodzina krawca Władysława K. On zmobilizowany do armii, być może stacjonował w jednym z fortów. Żona Józefa borykała się z elementarnymi trudnościami, zabiegając o utrzymanie przy życiu swoich czworga dzieci. Po kapitulacji twierdzy Władysław K. dostał się do niewoli, zaś jego żona przeżyła jeszcze III oblężenie, jednak dotknięta zarazą tyfusu, ze względu na brak leków, umiera w Przemyślu w dniu 18 czerwca 1915 roku. Pozostawia małe, osierocone dzieci, którymi zajęła się rodzina z Kańczugi i Lwowa.
Nadawca karty Władysław K. z żoną Józefą
Władysław K. o śmierci żony dowiaduje się dopiero w grudniu 1915 roku, będąc w obozie jenieckim w Taszkencie. Przybity tą wiadomością, pisze kartkę do swojej rodzonej siostry Marii. Kartka wysłana w Taszkiencie w dniu 3. 01. 1916 roku, ocenzurowana w Wiedniu, trafia do rodziny w Kańczudze koło Przeworska [d. Galicyja]. Zrozpaczony Władysław, w tych kilku skreślonych zdaniach, bardzo boleje nad losem swoim i dzieci. Prosi siostrę o opiekę nad sierotami. Podkreśla, że w tym bardzo trudnym przeżyciu podtrzymuje go odpowiedzialność za los dzieci. Tam, niemal na końcu świata, wyraża nadzieję, że ta okropna wojna skończy się, że wróci do swoich i połączy się z rodziną. Z późniejszych relacji samego Władysława wynikało, że była to jeszcze długa i tragiczna droga. Będąc przypuszczalnie w kolejnym obozie, prawdopodobnie w Tomsku, zachorował i uznano go za zmarłego. Wyniesiony na stos zamarzniętych ciał zmarłych [oczekujących na pochówek dopiero w okresie roztopów wiosennych], dawał oznaki resztek życia, które usłyszał przypadkowy przechodzień. W ten niemal cudowny sposób odratowany Władysław K., dochodził stopniowo do zdrowia. Do Polski, do rodziny, do dzieci, powrócił po 6 latach niewoli w 1921 roku, w procesie wymiany jeńców w wyniku traktatu ryskiego. Jako wdowiec, ponownie ożenił się. Mocno wycieńczony fizycznie i psychicznie przeżyciami czasów wojny zmarł w wieku 50 lat w 1931 roku. Pochowany został przy boku swojej pierwszej żony na cmentarzu przemyskim.
Karta pocztowa pisana z Taszkentu przez Władysława K.
Losy ponad 120 tysięcy jeńców z twierdzy przemyskiej, z okresu I wojny światowej są w zasadzie mało rozpoznane. Nie wiadomo dokładnie, do jakich obozów i miejsc zostali rozesłani. Sporo nowych informacji znajdujemy w artykule Olgi Medvedevej„Człowiek i władza: losy Polaków w Azji środkowej”, zamieszczonym w książce wydanej w 2006 r. w Kirgistanie. Jeńcy pracowali na roli, w fabrykach i warsztatach, byli też zatrudniani na budowach. Wyżywienie w obozach było bardzo złe. Niektórym jeńcom udało się zamieszkać w miastach. Wspomagał ich “Komitet do spraw pomocy biednym rodzinom Polaków, uczestniczących w wojnie”. Także inne organizacje polskie zapewniały Polakom pracę i czasami nawet mieszkania w tak zwanych polskich koloniach i schroniskach. Rodacy gromadzili się wokół polskich towarzystw. Na opisywanej karcie Władysława K. jako kontakt zwrotny podany jest adres takiego Polskiego Towarzystwa. Polacy byli śledzeni przez agentów tajnej policji., tzw. Ochrany. Mimo to, niektórzy, dzięki staraniom ówczesnego proboszcza Taszkentu [litewskiego pochodzenia] Ojca J. B. Pranajtisa brali nawet udział w niezwykłym przedsięwzięciu, w budowie katolickiego kościoła. Dla jeńców tuż obok placu budowy postawiono baraki. Budowa przez dłuższy czas była ich miejscem pracy i miejscem zamieszkania. Byli wśród nich fachowcy: inżynierowie budowlani, architekci, rzeźbiarze. Pod patronatem Ojca J.B. Pranajtisa rozpoczęto wznoszenie pokaźnego kościoła, swego rodzaju Notre Dame de Tachkent, udekorowanego aż 23 rzeźbami z czterometrową figurą Chrystusa – jedyną, której nie zdążono umieścić przed rewolucją bolszewicką 1917 r. Warto nadmienić, że w 1992 r., już w niezależnym Uzbekistanie, miejscowi Polacy wystarali się o odbudowanie zniszczonej świątyni, kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa, wokół którego koncentruje się życie Polonii.
W obozach jeńcy często umierali na tyfus, malarię, gruźlicę – z nieprzystosowania do klimatu, antysanitarnych warunków, głodu, ogólnego osłabienia organizmu. Trzeba pamiętać, że jeńcy przybyli do Turkiestanu wprost z okopów wojny. W latach 1915 – 1921 tysiące naszych rodaków zginęło na dalekich obszarach Syberii i stepów azjatyckich. Pozostali przy życiu Polacy, pomimo wielkich utrudnień, na różne sposoby, etapami powracali do kraju. Po odrodzeniu państwa polskiego, Polakom, którzy chcieli wyjechać z Rosji do kraju, przysługiwało prawo do repatriacji. Jednak wyegzekwowanie tego prawa w warunkach porewolucyjnego chaosu i zamętu wojny domowej w Rosji było rzeczą niełatwą. Byli również tacy, którzy nie chcieli wyjeżdżać. Pod presją sowieckiej propagandy uwierzyli w raj na ziemi, komunistyczną przyszłość. Innym zabrakło odwagi, jeszcze inni bali się repatriacji. Większość jednak wyjechała. Niektórzy, jak m.in. Władysław K., szczęśliwie powrócili i choć umęczeni, i schorowani, cieszyli się jeszcze jakiś czas życiem.
Los tysięcy jeńców z twierdzy przemyskiej oczekuje na głębsze, całościowe opracowanie. Na światło dzienne należy wydobyć przechowywane w archiwach [polskich, austriackich, węgierskich, rosyjskich] dokumenty, wspomnienia, zachowaną korespondencję. Kryją one nie tylko suche informacje, ale przede wszystkim przeżycia tysięcy osób, ich uczucia i tęsknotę za rodziną i za Ojczyzną – Polską. Drobnym, pojedynczym przyczynkiem do poznania losu i dramatycznych przeżyć jenców jest zaprezentowana karta z Taszkentu.
Oryginał karty znajduje się u prawnuczki Władysława K. – Magdaleny K. zamieszkałej w Warszawie. Kopię złożono w Archiwum Państwowym w Przemyślu.
* Artykuł Pana Andrzeja Koperskiego ukazał się pierwotnie w miesięczniku „Nasz Przemyśl” nr 7(105) 2013 r.
Posty ostatnio opublikowane:
Historie z lamusa/Twierdza Przemyśl :