Jan Chryzostom Zachariasiewicz
Poeta, pisarz, dziennikarz, spiskowiec, więzień polityczny
Piotr Haszczyn
Przypadająca w tym roku 200 rocznica urodzin Jana Chryzostoma Zachariasiewicza jest dobrą okazją, by przypomnieć tego bardzo popularnego w XIX wieku pisarza, o którym jakże często wspominała swojego czasu lokalna prasa. A to, że Pan Zachariasiewicz przyjechał, a to, że wyjechał, że bawi, że odpoczywa itd. itp. Jan Zachariasiewicz był – co może dzisiaj wydawać się dziwne – bardzo popularnym pisarzem. Na dowód tego przytaczamy pod właściwym tekstem o J. Zachariasiewiczu, notkę jaka ukazała się w „Nowościach Illustrowanych” z okazji śmierci pisarza. W szkicu Piotra Haszczyna natomiast będziemy mogli zaznajomić się z życiorysem autora oraz spojrzeć nań nie tylko jako na człowieka pióra. .
Rodzina Zachariasiewiczów, mająca tradycje mieszczańskie i prawdopodobnie ormiańskie, zamieszkała w Radymnie pod koniec XVIII w. Tam 1. września 1823 r. urodził się Jan Zachariasiewicz. Rodzice, Aleksander i Antonina z Gwiazdowskich, oprócz obszernego domu i dużego ogrodu w centrum miejscowości posiadała ok. 10 hektarów ziemi. Dobry status materialny rodziny sprzyjał edukacji Jana od najmłodszych lat i wychowaniu w duchu polskiej tradycji patriotycznej.
Naukę rozpoczął w Szkole Trywialnej w Radymnie, ale już w roku 1833 został zapisany do przemyskiej Szkoły Głównej, jako uczeń klasy II, gdzie osiągał bardzo dobre wyniki. Po ukończeniu tej szkoły rozpoczął naukę w Gimnazjum w Przemyślu, gdzie osiągał również najwyższe wyniki. Tam uczęszczał do jednej klasy z wielkimi osobowościami: Zygmuntem Kaczkowskim, Franciszkiem d’Abancourtem, Henrykiem Nowakowskim i Felicjanem Łobskim, którzy stanowili grono przyjaciół, a także byli współtowarzyszami zaangażowanymi w sprawy patriotyczne. W tym czasie przystąpił do organizacji Synowie Ojczyzny, której celem było krzewienie oświaty w duchu narodowym. Ulubionym miejscem spotkań młodych spiskowców były ruiny zamku kazimierzowskiego, gdzie czytano literaturę o tematyce narodowej, prezentowano własne wiersze, rozprawy i poglądy.
Wizerunek J. Zachariasiewicza zamieszczony w numerze 230 „Tygodnika Illustrowanego” z 1864 roku
Od 1836 r. w Przemyślu stacjonował 10. pułk piechoty Mazuchelli, złożony z oficerów i żołnierzy różnych narodowości, wrogo nastawionych do władz austriackich. Wojskowi nawoływali do powstania zbrojnego przeciw zaborcy i angażowali w swoje zamierzenia także młodzież gimnazjalną. Pod koniec 1839 r. spiskowcy przeszli od słów do czynów. Justyn Begejowicz, uczeń z klasy Zachariasiewicza, dokonał nieudanego zamachu na komisarza Przemyskiej Policji Franciszka Gutha. Po tym zdarzeniu władze austriackie rozpoczęły śledztwo na szeroką skalę. W marcu 1840 r. nastąpiły aresztowania, wśród nich był Jan Zachariasiewicz, którego przewieziono do Lwowa na dalsze śledztwo. Podczas przesłuchań Zachariasiewicz, aby uniknąć wysokiego wyroku, zaniżył swój wiek do 15 lat. Błędu tego nigdy nie sprostował, stąd w biografiach do niedawna podawano rok urodzenia 1825. W 1842 r., po długim śledztwie, otrzymał wyrok – dwa lata ciężkiego więzienia w Spielbergu. 17-letni młodzieniec traktował swój pobyt w Spielbergu jako świętą ofiarę złożoną na ołtarzu ojczyzny, a sam pobyt odcisnął mocne piętno na jego dalszym życiu i biografii.
Po odbyciu kary w lutym 1844 r. Zachariasiewicz wrócił do Radymna, gdzie dochodził do zdrowia. Następnie przez wiele miesięcy starał się o paszport do Lwowa, aby dokończyć szkołę. Wyjechał we wrześniu lub październiku. Po krótkiej aklimatyzacji uzupełniał braki w edukacji oraz włączył się w nurt życia politycznego i literackiego, nawiązywał kontakty ze środowiskiem patriotycznym Lwowa. Szybko przesiąkł ideami narodowo – wyzwoleńczymi, głoszonymi przez Edwarda Dembowskiego i Maurycego Sikorskiego oraz włączył się w działalność spiskową. Poznawał przedstawicieli świata dziennikarskiego i literackiego, m.in. Wincentego Pola i Kornela Ujejskiego. Tu zaprzyjaźnił się z Karolem Widmanem, z którym od 1848 r. redagował czasopismo Postęp, następnie Gazetę Powszechną.
Propagując idee narodowo – wyzwoleńcze, poruszał ważne problemy polityczne i społeczne, przede wszystkim relacje polsko – rusińskie. Równocześnie rozpoczął w gazetach publikować swoje wiersze, podpisując się inicjałami J. Z. lub J. C. Z. oraz pseudonimem Maciej Łomża. Uważa się, że poetyckim debiutem Zachariasiewicza były „Sonety do M.: Wiara, Miłość, Nadzieja”. Działalność dziennikarską kontynuował w Tygodniku Polskim, w którym w 1848 r. opublikował swój wiersz „Machabeusze”.
Wizerunek J. Zachariasiewicza zamieszczony w numerze 19 „Tygodnika Illustrowanego” z roku 1906
W dwa tygodnie po opublikowaniu tego wiersza Tygodnik Polski zamknięto, a jego aresztowano i skazano na dwa lata więzienia w twierdzy Theresienstadt. Druga „powinność więzienna” pisarza była konsekwencją jego działalności politycznej i literackiej. Po odzyskaniu wolności w 1850 r. rozpoczął ożywioną działalność literacką. Zaczął pisać wiersze i powieści, które od 1854 r. były publikowane w lwowskich Nowinach. Tam ukazały się jego wiersze „Artysta, „Powrót”, „Nie wierzcie w serce” oraz pierwsza powieść: „Uczony” (1855), później „Sąsiedzi”, „Sierota wielkiego świata”. Następnie napisał szereg powieści o szerszym tle obyczajowym i kwestiach polityczno –społecznych. Pierwsza z nich to „Na kresach” (1860), następnie „Święty Jur” o stosunkach polsko – rusińskich w Galicji. Do ważnych jego powieści zalicza się: „Marek Poraj: Powieść z czasów pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej polskiej”, „Nemezis”, „Zakryte karty”, „Chleb”, Wiktorya Regina”, „Widoki familijne”, „Opinia parafialna”, ”Człowiek bez jutra”, „Szczęście kobiece”, „Na chlebie żony”, „Orion i Chryzantema”, „Romans pana Michała” i inne. Pisał też powieści czysto historyczne: „Krzesło królewskie” i „Maryan Kordysz”, przeniknięte ideą narodową i humanitarną. W dorobku pisarza są również sztuki teatralne, nowele, opowiadania oraz pieśni, do których muzykę pisali: St. Moniuszko, A. Zarzycki, St. Niewiadomski, M. Madeyski. Pieśń „Złota rybka” z muzyką Moniuszki jest do dziś często wykonywana. Część jego utworów były na bieżąco tłumaczone na język niemiecki, rosyjski, czeski, serbski, chorwacki i publikowane w tych krajach.
Nigdy nie ułożył sobie życia prywatnego, chociaż lubił kobiety, a one jego uwielbiały tak, że się niektóre mu się oświadczały, jednak bez wzajemności. Przez większość życia nie miał własnego domu. Bardzo często podróżował i mieszkał u znajomych: u Kraszewskiego w Dreźnie, z którym przez wiele lat się przyjaźnił, a sławą u współczesnych nie ustępował, Estreicherów w Krakowie, Faleńskich w Warszawie oraz w wielu innych miejscowościach w kraju i za granicą. Jego osoba interesowała prasę ogólnokrajową, która często publikowała o nim wzmianki.
Wizerunek J. Zachariasiewicza zamieszczony w numerze 21 „Tygodnika Illustrowanego” z roku 1906
Od co najmniej 1882 r. Zachariasiewicz był częstym gościem w Krzywczy u swojej siostry stryjecznej Wiktorii Zachariasiewicz, która była żoną Bolesława Jocza [właściciela majątku]. Spędzał tu wakacje i święta, tu powstało wiele jego utworów. Dom, który posiadał w Radymnie, spalił się w 1889 r. Sama Krzywcza była nazywana w prasie nobilitująco „Tusculum” Zachariasiewicza. W 1901 r. złamał nogę, a następnie rękę, ale wrócił do sprawności i mimo słabego już zdrowia dalej często podróżował. Ostatnie kilka lat, mieszkając w Krzywczy, często odwiedzał miejscową szkołę, gdzie był zapraszany na uroczystości. Za honorarium z przedruku powieści „Orion i Chryzantema” (1895), w Gazecie lwowskiej ufundował miejscowej szkole dach z blachy oraz zakupił pomoce naukowe.
Zmarł zaopatrzony świętymi sakramentami 6. Maja 1906 r. w krzywieckim dworze. Pogrzeb odbył się w obrządku grekokatolickim 10. maja z udziałem licznych delegacji ze Lwowa, Warszawy i Krakowa, księcia Sapiehy oraz miejscowego duchowieństwa, ziemian i miejscowej ludności. Został pochowany w Krzywczy w grobowcu Joczów. Po 1950 r. jego trumna została przeniesiono do grobu ziemnego, który zdobi oryginalny betonowy nagrobek.
Zachariasiewicza doceniło w 1895 r. społeczeństwo Radymna nadając mu Honorowe Obywatelstwo miasteczka, a w czasach współczesnych wybudowano pomnik i nadano nazwę ulicy. Również w Przemyślu jest ulica pisarza, ale dla większości ludzi, postać o niewątpliwych zasługach dla ojczyzny jest całkowicie zapomniana. A kiedyś o nim pisano: „Czcigodny pisarz, więzień stanu za świętą naszą sprawę, wieszcz ukochany (…)”
Zgon nestora naszego powieściopisarstwa.
W ubiegłym tygodniu zmarł w Krzywczy nad Sanem w Galicyi Jan Zacharyasiewicz, poeta, powieściopisarz i publicysta, którego imię złotemi zgłoski zapisało się na kartach naszej literatury. Zgasł cicho, w zacisznej wiosce swego krewnego, p. Bolesława Jocza, u którego przepędził ostatnie lata pracowitego żywota.
Zacharyasiewicz (…) urodził się w roku 1825 w Radymnie w Galicyi. Były to czasy dla Galicyi bardzo ciężkie. Biurokracya austryacka, opętana nienawiścią do Polaków, podszczuwała jedne warstwy i tak już nieszczęśliwego narodu na drugie, tłumiła środkami represyjnymi wszelką myśl polską, której się bała jak czerwonego dyabła. Wystarczało czytać po polsku, czuć, myśleć po swojemu, aby być podejrzanym o knowania przeciwrządowe. Tej dziecinnej podejrzliwości austryackich biurokratów padł ofiarą Zacharyasiewicz już jako studencik. W roku 1842 osadzono go wraz z innymi kolegami w twierdzy spielberskiej, gdzie przepędził dwa lata, nie wiedząc prawdopodobnie za co, bo jakimże zdrajcą stanu mógł być wyrostek, liczący wówczas lat 17?
Uwolniony z więzienia przybył do Lwowa, gdzie odrazu porwał go z sobą wir demokratyzacyi społeczeństwa, jaki, przedostawszy się do nas z nad Sekwany, nurtował całą młodzież lwowską. Wtedy już rozpoczął Zacharyasiewicz pracę literacką i publicystyczną, ale widocznie nie miał szczęścia podobać się biurokracyi austryackiej, bo uwięziono go znów po raz drugi i zamknięto na dwa lata w twierdzy Theresienstadt.
Więzienie wywarło na niego fatalny wpływ. Nie mając tam bowiem nic innego pod ręką, karmił się młody więzień literaturą niemiecką, aż się nią przejął tak dalece, że jego język, i składnia nawet w pierwszych powieściach przypominały wpływ niemiecki. Dopiero po roku 1870 zaczął pod wpływem częstych pobytów w Warszawie pisać poprawnie.
Działalność twórczą zaczął Zacharyasiewicz od mowy wiązanej, ale wkrótce zabrał się do beletrystyki, która mu miała zapewnić imię w literaturze. Jako powieściopisarz był dwulicowym: romantykiem i realistą. Romantyzm ozłacał jego lata chłopięce „górne i chmurne”, realizmu nauczyły go lata dojrzałe. Drobiazgowy obserwator, trzeźwy myśliciel, nie zapomniał nigdy, że pławił się jako młodzieniec w blaskach romantyzmu uczucia, toteż marzenie i fantazya dopełniały uważnego obserwatora.
Jego pierwsze nowele i opowiadania były – jak zwykle pierwsze płody młodych – słabe. Dopiero powieść „Na kresach”, wydana w roku 186O zdobyła mu powszechne i zasłużone zupełnie uznanie. W powieści tej, bardzo swojego czasu poczytnej, rozgłośnej, wskazał Zacharyasiewicz pierwszy „niebezpieczeństwo germańskie”, grożące w szczególności Wielkopolsce. On to pierwszy zwrócił uwagę na germanizatorów – późniejszych hakatystów – pierwszy zatrąbił na alarm. Powieść ta była dziełem nie tylko wysoce artystycznem, ale i wysoce obywatelskiem. Drugą powieścią, która obiegła cały kraj, witana wszędzie z radością, był „Święty Jur” obraz stosunków rusińskich w Galicyi. W powieści tej nawoływał Zacharyasiewicz do zgodnego, polubownego załawienia sporu między Polakami a Rusinami. Wogóle Zacharyasiewicz, który pod względem płodności rywalizował nawet z Kraszewskim, tworzył łatwo i bardzo szybko. Do talentów pierwszorzędnych nie należał, ale jako beletrysta średniej miary służył krajowi dobrze i pożytecznie, a przedewszystkiem uczciwie.
Pogrzeb odbył się w Krzywczy przy bardzo licznym udziale okolicznej szlachty, obywatelstwa i ludu z ks. Władysławem Sapiehą na czele. Zwłoki eskortował ,miejscowy proboszcz grecko-katolicki – ks. Padoch i miejscowy proboszcz rzymsko-kat. ks. kanonik Solecki przy udziale bardzo licznego duchowieństwa obu obrządków. Nad grobem przemówił burmistrz rodzinnego miasta zmarłego, Radymna.
Pozostałe posty dotyczące znanych postaci: