Historie Sprawiedliwych
Jak rodzina Banasiewiczów
uratowała piętnastu Żydów z przemyskiego getta
Wieś Orzechowce pod Przemyślem. Jakiś czas przed wybuchem II wojny światowej osiedlają się tutaj Franciszek (1884-1954) i Magdalena (z d. Lenar) Banasiewicz (1884-1957). Poznali się i pobrali gdzieś pod Tarnopolem. Potem po kilku przeprowadzkach trafili do Orzechowiec, w rodzinne strony Magdaleny. W Orzechowcach mieszkał brat Magdaleny, Antoni Lenar.
Franciszek Banasiewicz był malarzem i pracował sezonowo głównie w Przemyślu. Tutaj poznał Beniamina Reinharda, który potem znalazł w gospodarstwie Banasiewiczów schronienie. Magdalena zajmowała się gospodarstwem. Mieszkała z nimi również dwójka dzieci: Tadeusz, który w chwili rozpoczęcia wojny miał lat 14 oraz Maria, która miała lat 20.
W okresie od 1942 roku do roku 1944 w zabudowaniach gospodarczych Banasiewiczów piętnaścioro Żydów z przemyskiego getta: Salomona Ehrenfreunda, Izaaka Ehrenfreunda i jego żonę Janinę, Jakuba Nassana z żoną Eugenią, Marcelego Teicha, Felę Schatner, Fajgę Weidenbaum, Edmunda Ornera, Beniamina Schtampatera, Beniamina Reinharza, jego żonę Bertę i syna Samuela oraz Józefa Wajndlinga z żoną Lotką.
Franciszek Banasiewicz w trakcie pochodu na ulicach Przemyśla
Poniżej przytaczamy wspomnienia Pani Marii Jurek (z domu Banasiewicz, córki Franciszka i Magdaleny) dotyczące tamtych wydarzeń (źródło: Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939–1945, oprac. W. Bartoszewski i Z. Lewinówna, Warszawa 2007, s. 515–518). Fotografie pochodzą z archiwum rodziny Banasiewiczów.
MARIA JUREK
Przemyśl
Rodzice moi, śp. Franciszek i Magdalena Banasiewiczowie, przechowali szczęśliwie w swoim skromnym gospodarstwie w Orzechowcach, pow. Przemyśl, 15 Żydów. W czasie okupacji niemieckiej mieszkaliśmy w Orzechowcach, w pow. przemyskim. Ojciec mój był z zawodu malarzem, zarabiającym na życie pracą w Przemyślu. Wychowany w mieście, brał czynny udział w życiu wioski, miał dużą łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi i budził do siebie duże zaufanie. Matka, skromna, a przede wszystkim dobra, zgodna i ustępliwa, wspierała dzielnie ojca i prowadziła wraz z sześciorgiem dzieci skromne gospodarstwo. Wojna rozproszyła naszą rodzinę. Dwóch braci, Antoniego i Tadeusza, wywieźli Niemcy na przymusowe roboty do Niemiec. Władysław uciekł jeszcze w 1939 r. za granicę. Pozostali dwaj bracia i ja pomagaliśmy w pracy przy gospodarstwie. Prowadziliśmy skromne życie na wsi, dzieląc los stale zagrożonego obywatela Generalgouvernement.
W czerwcu 1942 r. wysiedlili Niemcy rodziny żydowskie z Orzechowiec do getta w Przemyślu. Rodziny żydowskie z Orzechowiec, Maćkowic i Ujkowa zdołały uzyskać zezwolenie od władz niemieckich w Przemyślu na udanie się do pracy w majątku w Maćkowicach. Nie pozwolono im jednak długo pracować w majątku. Już bowiem w dniu 11 VII 1942 r. wcześnie rano przyjechali Niemcy, kazali się spakować wszystkim Żydom i wyprowadzili ich za Maćkowice pod las. Tutaj polecono Żydom się rozebrać. Wiem z opowiadania Salomona Ehrenfreunda, że ustawiono ich w szereg i polecono nago podchodzić pojedynczo, i rozstrzeliwano ich. Widział, jak zastrzelono mu teściową, siostrę z dwojgiem dzieci, szwagra, drugą siostrę, potem zastrzelono w kolejności jego córeczkę, żonę i nadeszła kolej na niego. Wtedy coś się w nim poderwało, zerwał się i zaczął uciekać w kierunku lasu. Za nim poderwał się do ucieczki Frenkiel Junek. Niemcy rozpoczęli do uciekających strzelać. Dopadli jednak szczęśliwie lasu i byli uratowani. Skryli się w gęstwinie lasu, gdzie ich już nie szukano, a w nocy każdy z nich poszedł w swoją stronę. Salomon Ehrenfreund przyszedł do swojej wsi rodzinnej, do Orzechowiec. Zatrzymał się u śp. Kościaka Janka, od córki jego, Anieli Mendzela, otrzymał kombinezon i schował się na strychu. Za kilka dni podszedł pod dom moich rodziców, zobaczył matkę i poprosił, że się chce zobaczyć z moim ojcem. Ojca w domu nie było. Matka moja nakarmiła Salomona Ehrenfreunda, ukryła go w stodole, gdzie czekał na przyjście ojca. W rozmowie z ojcem prosił go Ehrenfreund o porozumienie się z bratem, Izaakiem Ehrenfreundem, który przebywał jeszcze w getcie w Przemyślu. Salomon Ehrenfreund ukrywał się po polach i w ogrodzie wuja naszego Lenara, a spał pod tzw. przypustem pod stodołą. Jedzenie donosił mu brat i kuzynka. Nocą podchodził do znajomych we wsi i ci, jak np. śp. Miara Władysław, Stecyk Dominik, Augustyn Stanisław, Lenar Antoni i Lenar Wiktoria, również go wspomagali. Ukrywał się w takich warunkach do 1943 r. W tym czasie uciekł z przymusowych robót w Niemczech mój brat Tadeusz. Brat mój zmuszony był ukrywać się i krył się razem z Salomonem Ehrenfreundem po stodołach i polach. Dom nasz rozpoczęła odwiedzać policja ukraińska w poszukiwaniu za bratem. Później do wsi przyszła policja „granatowa” i było nieco bezpieczniej.
Franciszek Banasiewicz
Magdalena Banasiewicz
W Przemyślu w getcie zaczęły zaostrzać się stosunki. Getto zaczęli powoli zmniejszać przez wywożenie ludzi i ich rozstrzeliwanie. Żydzi zaczęli z getta uciekać. Nocą przyszli do nas z getta brat Salomona, Izaak Ehrenfreund, ich kuzyn Nassan Jakub oraz znajomy ich – Teich Marcel. Poprosili o schronienie ich. Rodzice wyrazili zgodę na zatrzymanie się ich u nas. Mieszkali w stodole. Za kilka dni ojciec mój wraz z bratem przyprowadzili z getta żonę Izaaka, Janinę Ehrenfreund, żonę Nassana, Eugenię, i ich znajomą – Feigę Weidenbaum. W parę tygodni później przyprowadził ojciec jeszcze Ornera Edmunda. Na polu zaczęło się robić zimno. Nadchodziła zima 1943 r. Spanie w stodole zaczęło być przykre. Ukrywający się poprosili ojca, aby zezwolił, a wykopią sobie bunkier. Ojciec po naradzie z rodziną zgodził się, aby przezimowali z nami. Następnego dnia zabraliśmy się wspólnie do pracy nad budową schronu. Oni wykopywali ziemię, a ja i brat mój Tadeusz wynosiliśmy ją i rozrzucali po polu, aby usypiska świeżej ziemi nie wpadły w oczy policji lub sąsiadów. Glinę ubijaliśmy ubijakiem w stodole. Po wykonaniu schronu Salomon Ehrenfreund posłał mojego brata po swojego kuzyna (…). W getcie brat mój Tadeusz poznał przy okazji jeszcze innych Żydów, którzy prosili o przechowanie. W październiku 1943 r. brat mój Tadeusz przyprowadził do nas Felę Szattner, a w styczniu 1944 r. Samuela Reinharza, ojca jego, Beniamina, matkę jego, Bertę, i Weidlinga Józefa. W kilka dni później przyprowadził jeszcze żonę tego ostatniego.
Przy zabieraniu Żydów z getta nie obeszło się bez przykrych przygód. Brat mój podszedł pod getto w styczniu 1944 r., stanął w bocznej bramie i oczekiwał na Samuela Reinharza, którego miał zabrać. Zauważył brata komendant getta Schwammberger i kazał go zamknąć wraz z doprowadzonymi Żydami znalezionymi poza gettem. Bratu groziła śmierć. Zamykał brata Weindling, który pełnił funkcję strażnika w getcie. Weindling zawiadomił zaraz Reinharza, że ten, który miał go zabrać do miejsca przechowania, został zamknięty. Samuel Reinharz miał swój wóz i konia, w getcie spełniał rolę wozaka. Reinharz udał się do zastępcy komendanta getta, obdarował go i uzyskał zwolnienie dla brata. Umówili się, że brat przyjdzie po nich na drugi dzień. Na drugi dzień powiodło się zabrać ich do Orzechowiec. Z getta wyjechali bryczką, którą powoził Reinharz S. Wtajemniczony strażnik niemiecki pozwolił na wyjazd z granic getta, a alarm zrobił za jakiś czas po wyjeździe. Dojechali szczęśliwie na bryczce do Sanu, przeprawili się na drugi brzeg, koń sam z bryczką powrócił do getta. Stąd brat zabrał rodzinę Reinharzów do schronu. Strażnikowi niemieckiemu Maślance odwdzięczono się życzliwością już po wyzwoleniu za jego ludzkie zachowanie w getcie.
W ten sposób uzbierała się grupa 15 ludzi, którzy, pozbawieni praw do życia przez Niemców, znaleźli u nas schronienie. Łączność z Żydami w getcie odbywała się przez dom Kruka Michała. Pewnego dnia, kiedy ojciec przyszedł do Kruka, zobaczył go powieszonego przez Niemców na jego własnym podwórzu. Wyprowadzenie kobiet z getta odbywało się przez dom Kuraś Marii, przy ul. Reymonta 7, który bezpośrednio graniczył z gettem. U niej siedziały Żydówki przez dzień cały, a w nocy przychodził ojciec z bratem i zabierał je. Po ucieczce Judenratu z getta komendant Schwammberger oskarżył Kuraś Marię, że w ucieczce pomagała, i polecił ją aresztować. Została wywieziona do obozu do Płaszowa. Z obozu powiodło się jej uciec, ale przeżycia odbiły się na zdrowiu psychicznym i musiała się ukrywać. Przykrym i niebezpiecznym przeżyciem dla nas było zaaresztowanie Marii Kuraś. Nie wiedziała wprawdzie, gdzie ojciec mój mieszkał, obawialiśmy się jednak, aby nie naprowadziła Niemców na nasz ślad.
Tadeusz Banasiewicz
Maria Jurek (z d.Banasiewicz)
Położenie naszego domu sprzyjało przechowywaniu Żydów. Samotny dom w głębi wioski, bez sąsiadów w otoczeniu, nie był narażony na obserwację i podejrzenia. Należało jednak wszystko przez cały czas utrzymywać w tajemnicy. Zerwaliśmy łączność z ludźmi ze wsi. Zaprzestaliśmy odwiedzin. Unikaliśmy wszelkich czynności, które mogły budzić u ludzi jakieś podejrzenia. Żydzi przyprowadzani byli w nocy polami i poprzez las, z dala od domów, dróg i ludzi. Nie zakupywaliśmy nigdy większej ilości żywności w mieście. Zakupywano w różnych sklepach i po różnych wsiach. Po zakupy do miasta chodził brat lub ja. Jedzenie gotowała matka. Gotowanie odbywało się na raty i nigdy na otwartej kuchni, tylko w duchówce. W trosce o zdrowie nas wszystkich należało dbać o czystość. Pranie bielizny urządzała matka. Pomagałam jej w tej ciężkiej pracy. Nie było słychać u nas narzekania. Los dotykał nas wszystkich i należało go dzielnie znosić wspólnie. Zyskała też sobie matka za tę dobroć i cierpliwość od nas wszystkich największą wdzięczność. Życie nasze z ukrywanymi układało się zgodnie. Święta Bożego Narodzenia 1943 r. spędzili razem z nami przy wspólnym stole. Byli zastraszeni, uprzejmi, a my dla nich życzliwi. Zima z 1943 na 1944 r. przeszła spokojnie. Niespodziewane przeżycia rozpoczęły się dopiero w maju 1944 r. Ciężkim przeżyciem było dla nas odkrycie ukrywających się Żydów u gajowego Kurpiela w Tarnawcach, pow. Przemyśl. Gajowy wraz z żoną i wszyscy odkryci Żydzi zostali zastrzeleni.
Przewidując wycofanie się wojsk niemieckich i trudności w dostarczaniu żywności do schronu przez podwórze, wykopaliśmy korytarz podziemny z naszego domu mieszkalnego do schronu. Korytarz z początkiem maja 1944 r. wskutek wstrząsów zawalił się i trzeba go było maskować. Dnia 13 maja 1944 r. przechodzili żołnierze niemieccy drogą obok naszego domu. nagle ktoś wystrzelił w ogrodzie. Niemcy na huk strzału zareagowali, otaczając gospodarstwo. W ogrodzie znaleźli brata, którego zatrzymali jako partyzanta. Żydzi i my, niczego nie przeczuwając, prowadziliśmy zwyczajny tryb życia. Żydzi byli na strychu w stodole. W mieszkaniu porozrzucane ich rzeczy. Zatrzymanie się Niemców przy bracie pozwoliło ukryć się Żydom w schronie. Matka zdążyła posprzątać mieszkanie. Najmłodszy brat zamaskował wejście do schronu. W domu został ojciec z matką, a rodzeństwo rozpierzchło się po wsi. Niemcy przeprowadzili szczegółową rewizję, szukając broni. W czasie rewizji znaleźli niemieckie wojskowe koszule. Zabrali brata i koszule. Wśród Niemców był strażnik kolejowy (Bahnszhutz), który umiał mówić po polsku. Dzięki niemu brat został pod wieczór zwolniony. Schron nie został odkryty. Radość była duża i ogólna, przecież groziła nam wszystkim śmierć.
Nadszedł wreszcie upragniony dzień 28 VII 1944 r. Ocaleni Żydzi wyszli ze schronu. Przed nimi roztoczyło się nowe wolne życie. Przemyśl został oswobodzony od Niemców przez armię radziecką. Wspominamy te czasy okupacji jako chwile wielkiego napięcia nerwowego i wielkich doświadczeń. Wobec uratowanych Żydów mamy poczucie spełnionego dobrego uczynku wobec nieszczęśliwych współobywateli. (…)
Po wyzwoleniu Przemyśla ukrywający się u Banasiewiczów Żydzi wrócili do miasta. Nie pozostali tu jednak długo. Tak jak większość ocalałych (ponad 500 osób) opuścili miasto, a potem Polskę.
Jakub Nassan został dyrektorem browaru w Ostrowie. Izaak Ehrenfreund i Salomon Ehrenfreund oraz Edmund Orner wyemigrowali do Australii. W Australii znalazła się także Fela Szajner. Beniamin Sztampater wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Wyjechali tam również Reinhardowie. Fajga Wajdenbaum znalazła się w Tel Awiwie. Lotka i Józef Wajdling pisali do Tadeusza z Berlina.
Rodzina Reinharz. Beniamin Reinharz (po prawej), Samuel Reinharz (syn – po lewej), żona Beniamina Berta (obok Samuela). Obok ojca, druga z prawej, córka Miriam, która ocalała z holokaustu dzięki siostrom Sercankom z Przemyśla. O Sercankach, które miały wielkie serca przeczytacie TUTAJ
17 VII 1991 roku Franciszkowi, Magdalenie i Tadeuszowi Banasiewiczom oraz Marii Jurek ( z d.. Banasiewicz) przyznano tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Dziewięć lat później, 9 II 2010 roku Banasiewiczowie zostali odznaczeni Krzyżami Komandorskimi Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Odznaczenia odebrał w Rzeszowie Tadeusz Banasiewicz z rąk Marii Kaczyńskiej, małżonki prezydenta RP.
opr. M. Pietrzak
Inne podobne posty: