TWIERDZA PRZEMYŚL
„Węgierski świat” w Przemyślu,
nieustraszeni honwedzi i Arpad Tamásy
W stolicy Węgier – Budapeszcie, nad brzegiem Dunaju, stoi pomnik, na którego cokole umieszczono dwa napisy: „Przemyśl 1914-1915” oraz „Walczyli jak lwy w Bramie Węgier. Niech przykład ich będzie wieczny”.
Sam pomnik został zlokalizowany przed domem ich dowódcy, zastępcy komendanta Twierdzy Przemyśl w czasie I i II oblężenia Arpada Tamásyego. O męstwie Węgrów, którzy bronili Twierdzy Przemyśl, wspominał wielokrotnie jej dowódca, generał Herman Kusmanek. Mówili też o nim z podziwem ich wrogowie – rosyjscy żołnierze. Również sam A.Tamásy cieszył się dużym uznaniem Rosjan. Świadczy o tym chociażby meldunek o jego spotkaniu z generałem Leonidem Artamonowem. Artamonow po zajęciu twierdzy zaprosił go do siebie i przywitał dwoma pocałunkami jako bohatera przemyskiego, mówiąc: Pana oddziały uderzyły jak lwy, a Ekscelencja jest lwem lwów.
Stacjonujący w Przemyślu Węgrzy nie tylko jednak bronili miasta. Również żyli w nim. Stworzyli w grodzie nad Sanem swój „węgierski świat”.
O tym świecie, o walkach na przedpolach Przemyśla oraz o ich dowódcy przeczytać możecie w dwóch tekstach zamieszczonych poniżej. Ich autorami są Jacek Błoński i József Lugosi. Jeden opublikowany był swojego czasu w miesięczniku „Nasz Przemyśl”, drugi w czasopiśmie „Przemyski Przegląd Kulturalny”. Zapraszamy do lektury.
Przemyskie lwy obrońcy „Bramy Węgier”
Jacek Błoński
Węgrzy stanowili znaczną część ponad stu trzydziestotysięcznej załogi twierdzy. Oprócz węgierskich oddziałów robotniczych trzon wojsk broniących przemyskich fortów tworzyły oddziały 23 Dywizji Honvedów, czyli węgierskiej obrony krajowej. (…)
W związku z tak liczną obecnością w mieście węgierskich żołnierzy powstał swoisty „Węgierski Przemyśl”. Chociaż ówczesne miasto przypominało wieżę Babel, na którego ulicach można było usłyszeć wszystkie języki monarchii austro-węgierskiej, to obok języka polskiego w wielu miejscach dominował język węgierski.
W kościołach odprawiano msze w rodzinnej mowie honwedów. W wielu sklepach, restauracjach i kawiarniach wisiały tabliczki z napisem: „Tu obsługuje się w języku węgierskim”. Współczesnym może wydawać się dość dziwne, lecz w nawet okresie zaciętych walk w Przemyślu tętniło bogate życie kulturalne. Odbywały się koncerty muzyki klasycznej w wykonaniu artystów z najlepszych budapeszteńskich orkiestr filharmonicznych, odbywających służbę w twierdzy. W rynku przemyskim dość często koncertowała orkiestra węgierskiego królewskiego 5 sygetyńskiego pułku piechoty. Od 4 października 1914 roku, a więc w trakcie I oblężenia rozpoczęto wydawanie węgierskiej gazety dla żołnierzy pt.: „Tábori Ujság” czyli „Gazeta Obozowa”.
W „Tábori Ujság” publikowali znani węgierscy poeci, na czele z jednym z najwybitniejszym poetów węgierskich pierwszej połowy XX w. Gézą Gyónim, zwanym „przemyskim Homerem”. W twierdzy służył jako zwykły saper-pionier. Do jego zadań najczęściej należała naprawa przerwanych linii telegraficznych i telefonicznych. (…)
Innym wybitnym Węgrem broniącym „Bramy Węgier” był lekarz wojskowy Róbert Bárány, który już po dostaniu się do niewoli rosyjskiej w marcu 1915 roku dowiedział się, że otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za rok 1914. Bárány, będąc pierwszym węgierskim laureatem nagrody Nobla otrzymał szansę wydostania się z niewoli. Pod koniec 1916 roku osobiście odebrał nagrodę szwedzkiego Instytutu im.Karoliny.
Jednak oprócz znanych artystów, muzyków i naukowców swoje życie oddawali w obronie Przemyśla zwykli chłopi i pasterze z węgierskiej puszty, mieszkańcy Budapesztu, Egeru, Miszkolca i wielu innych miast węgierskich. (…)
O waleczności honvedów wśród żołnierzy rosyjskich krążyły legendy. Ich waleczność i odwagę w boju przerażały oblegających Twierdzę Przemyśl. Wielu prostych Rosjan pisało w listach do swych najbliższych, że Węgrzy chyba są z samym diabłem sprzymierzeni. Tylko w ten sposób potrafili sobie wytłumaczyć, że pomimo wielokrotnych ataków dziesiątek tysięcy żołnierzy rosyjskich w I oblężeniu honvedzi broniący poszczególnych fortów niczym diabły z furią odpierali ataki wroga, pomimo zmęczenia i przewagi atakujących. Legenda ta i sława dzielnych Madziarów wzrosła po krwawym szturmie na fort I/1 Łysiczka w dniu 7 października, kiedy pomimo, że Rosjanom udało się wedrzeć do samego fortu, broniący go honwedzi z okrzykiem: Rajta! Rajta! (tłum.: do ataku) i „Elöre! Ěljen a Kiraly! ( tłum.: Naprzód, Niech żyje król!).odparli szturm, nie dopuszczając do zajęcia fortu. (…)
Również w II oblężeniu jednostki węgierskiej dywizji stanowiły główną rezerwę i siłę uderzeniową załogi Twierdzy Przemyśl. (…) O oswojeniu się z tragedią wojny i jej ofiarami wśród honvedów świadczy krótki, lakoniczny zapis w pamiętniku nieznanego oficera 8 pp. Honvedów pod datą 21 grudnia: „Nic szczególnego. Straty 8 pułku wynoszą 60%.”
10 grudnia duże straty poniósł 7 pułk Honvedów, między innymi od pocisków własnej artylerii. Pięć dni później rozpoczął się kolejny wypad, którego celem było przerwanie frontu i połączenie się z austriacką grupą wojsk Krautwalda. Honvedom 7 pp udało się zdobyć wzgórze 428 zagradzające drogę na Birczę, a honvedom 5 pp. udało się dokonać głęboki wyłom w liniach obronnych wroga. Pomimo, że 23 dywizja straciła blisko tysiąc zabitych i rannych, 17 grudnia w wyniku zmiany rozkazów z dowództwa 3 armii komendant Kusmanek wydał polecenie odwrotu do twierdzy. Do stanowisk własnych wojsk węgierskim lwom zabrakło zaledwie 30-40 kilometrów.
W kolejnych miesiącach II oblężenia węgierscy żołnierze niejednokrotnie dawali przykład męstwa w bojach wokół Przemyśla, lecz największa próba przyszła 19 marca, kiedy to komendant Twierdzy Przemyśl wydał rozkaz przeprowadzenie ataku w kierunku Mościsk, zdobycia tam zapasów żywności, a następnie zniszczenia zaplecza wroga. Był to iście szaleńczy pomysł, zważając na fakt, że większość obrońców miasta była wygłodzona i wyczerpana wielomiesięcznymi walkami.
Rankiem 19 marca pierwsze oddziały Węgrów uderzyły na pozycje Rosjan na szosie w kierunku Medyki. Po siedmiu godzinach krwawej i nierównej walki oddziały obrońców wróciły do twierdzy. W czasie bitwy żołnierze masowo ginęli od kul rosyjskich karabinów maszynowych w odsłoniętym, płaskim terenie. Część żołnierzy padała z wyczerpania, zamarzając w rowach. Po godzinie 14.00 ostatnie pododdziały przekroczyły zbawczą linię własnych pozycji. 23 dywizja Honvedów straciła ponad 68% żołnierzy. Na przedpolu wschodniego odcinka obrony Przemyśla zostało około dziesięć tysięcy zabitych i rannych.
Dwa dni później Twierdza Przemyśl skapitulowała. Oddając się w rosyjską niewolę tysiące węgierskich Honvedów wraz pozostałymi obrońcami przemyskich fortów i miasta, mogli z dumą powiedzieć, że nie zostali pokonani w walce. Przegrali z głodem, wyczerpaniem ponad stu trzydziestu dni oblężenia. Wielu z nich nie wróciło nigdy do swej ojczyzny, której bram tak dzielnie bronili. Zmarli w morderczych warunkach rosyjskiej niewoli, tysiące kilometrów od własnych domów.
Cały tekst Jacka Błońskiego >Przemyskie lwy obrońcy „Bramy Węgier”< ukazał się pierwotnie w miesięczniku „Nasz Przemyśl”, kwiecień 2007 (Nr 31). Udostępniliśmy powyżej jedynie jego wybrane fragmenty.
O „węgierskim świecie” w Przemyślu, o życiu muzycznym i kulturalnym jakie się toczyło podczas oblężenia Twierdzy Przemyśl, o codzienności węgierskiego żołnierza oraz o generale, który był „lwem pośród lwów”, traktuje drugi tekst, który udostępniamy w całości w formie pdf-u (kliknij w obrazek obok!!!).
Ukazał się on na łamach Przemyskiego Przeglądu Kulturalnego w 2011 roku, a jego autorem jest węgierski historyk József Lugosi.
Jeśli chcesz na bieżąco śledzić najnowsze posty na naszej stronie … polub nas na facebooku !!!
Twierdza Przemyśl: pozostałe posty