TWIERDZA PRZEMYŚL
Generał Anton Galgotzy,
samobójstwa i paraliż postępowy
W czasach budowy twierdzy stał się Przemyśl, aby użyć współczesnego sformułowania, miejscem masowej zarobkowej emigracji. Z Wiednia, Pragi, a także innych większych i mniejszych miast zmierzały do Przemyśla setki robotników i rzemieślników aby tu znaleźć zatrudnienie przy jednej z największych inwestycji w cesarstwie. Wśród nowych mieszkańców miasta byli rzecz jasna nie tylko cywile.
W rozrastającym się garnizonie żywot swój wiedli zwykli żołnierze oraz ich dowódcy. Jednym z nich, pod koniec wieku, był gen. Anton Galgotzy, który zasłynął z rządów silnej ręki. Ów to właśnie genarał jest naszym dzisiejszym bohaterem, a jego historia może posłużyć niektórym za przestrogę.
„Najzacniejszy plac broni Galicji”
„Przemyśl na przełomie XIX i XX wieku był – jak pisze w swoim artykule „Najzacniejszy plac broni Galicji” J. Błoński – miastem gwałtownie się rozwijającym, gdzie dawne przedmieścia zmieniały się w nowe dzielnice, pełne nowoczesnych jak na tamte czasy, kilkupiętrowych kamienic. Na przestrzeni niespełna sześćdziesięciu lat przybyło ponad trzy tysiące budynków. Liczba budynków mieszkalnych wzrosła z 800 w 1850 r. do 4 200 w 1900 r. Wraz z rozwojem wzrosła ludność miasta. W 1850 r. liczba mieszkańców Przemyśla wynosiła 9 500 osób, zaś w roku 1910 – 54 692 osób.
Przyczyną tak szybkiego rozwoju miasta była decyzja Centralnej Komisji Fortyfikacyjnej pod kierownictwem Szefa Sztabu Generalnego Kwatermistrza Heinricha von Hessa o przeznaczeniu miasta na główny plac broni w Galicji. Przyniosła ona również pewną poprawę warunków gospodarczo-społecznych ludności Przemyśla Budowę fortyfikacji rozpoczęto w 1853 r., a wstrzymano po 30 czerwca 1855 r. jednak dla Przemyśla najważniejszą inwestycją związaną z decyzją komisji Hessa była budowa kolei żelaznej, co znacznie przyczyniło się do ożywienia gospodarczego miasta.
Rok później Przemyśl obok Krakowa zostaje twierdzą I klasy jako najważniejszy element we wschodnim systemie obronnym Austro-Węgier. Prace przy budowie dwóch pierścieni fortyfikacji, trwające od 24 VI 1878 r. praktycznie do wybuchu wojny, przyczyniły się do ożywienia gospodarczego miasta, a następnie do jego błyskawicznego rozwoju. Oprócz budowy kolei i dużego dworca kolejowego powstała sieć dróg wokół miasta. Przy budowie twierdzy zatrudniono tysiące ludzi, sprowadzono wysokiej klasy specjalistów. Szybko rozwijał się handel i usługi. Wprowadzano nowe technologie, co powodowało rozwój przemysłu, w mieście i wokół powstawały fabryki, cegielnie, kamieniołomy i tartaki. W Przemyślu wybudowano wodociągi, wprowadzono wiele ówczesnych nowinek technicznych: telefon (1895) oraz telegraf. W związku z powstaniem twierdzy w Przemyślu miasto stało się siedzibą dużego garnizonu wojskowego, w tym X Korpusu, Sądu Garnizonowego, 15 koszar, 47 i 48 brygady piechoty, 23 dywizji piechoty, Komendy Twierdzy, 10 Szpitala garnizonowego i wielu innych jednostek.
Na początku XX wieku w Przemyślu było 5 dużych hoteli, istniały liczne restauracje, kawiarnie z najsłynniejszą Cafe Habsburg, gdzie mieli spotykać się szpiedzy obcych wywiadów, w tym słynny pułkownik Redl. Działało 6 banków i kantorów wymiany. Istniała rozwinięta sieć szkół na poziomie elementarnym i średnim. (…)”
Widok Przemysla z roku 1880 (ze zbiorów MNZP)
„W roku 1889 austriackie Ministerstwo Wojny – pisze dalej J. Błoński – postanowiło przenieść dowództwo X Korpusu z Brna do Przemyśla oraz utworzyć Terytorialne Dowództwo Wojskowe dla Galicji Środkowej. Do wcześniej już stacjonujących w mieście jednostek przerzucono kolejne z Krakowa i Brna. W związku z powyższym znacznie zwiększyła się kadra oficerska w mieście. W latach 90-tych XIX wieku w Przemyślu służyło 7 generałów, 56 oficerów sztabowych, i kilkuset oficerów młodszych. Jeden z najsłynniejszych generałów pełniących służbę w Przemyślu, gen. A. Galgotzy otoczony był w mieście wielkim szacunkiem. Prasa przemyska wielokrotnie donosiła o licznych przedsięwzięciach Jego Ekscelencji generała, podkreślając przy tym zasługi Galgotzego dla rozwoju miasta. Było w tym wiele prawdy, lecz trzeba podkreślić, że Galgotzy czynił to głownie nie dla przemyślan, lecz dla podniesienia komfortu codziennego życia swoich oficerów i ich rodzin służących w Twierdzy Przemyśl.
Szacunek, jakim był darzony również wśród kadry oficerskiej, dla austriackiego generała świetnie przekazuje treść artykułu z „Echa Przemyskiego” z dnia 1 czerwca 1899 roku:
Komenderujący 10 Korpusem w Przemyślu J.E. Antoni Galgotzy otrzymał od Najjaśniejszego Pana Wstęgę do Krzyża Komandorskiego Orderu Leopolda. Z powodu nadania (…) Galgotzemu urządził tutejszy garnizon swemu komenderującemu pochód z pochodniami. Około 8 ½ wieczorem ruszył pochód z koszar 45. p.p. ulicą Mickiewicza z pochodniami i lampionami lampionami liczbie około 500 poprzedzany przez wszystkie 4 muzyki pułkowe i stanął przed mieszkaniem komenderującego, gdzie wszystkie razem grały hymn ludowy. Następnie muzyka 45 p.p. odegrała dwa utwory. Po wzniesionym okrzyku trzykrotnie Niech żyje! Ruszył pochód ulicą Dobromilską, Jagiellońską i Mickiewicza do koszar. W czasie serenady cały korpus oficerski z generalicją na czele był obecny. Iście malowniczo wyglądał pochód z lampionami w rozmaitych barwach.”
Oficerowie dowództwa X Korpusu, na czele z ówczesnym jego dowódcą Jego Ekscelencją generałem broni Antonim Galgotzym. Galgotzy objął dowództwo po pierwszym komendancie X korpusu C.K. Armii w Przemyślu gen. broni Wilhelmie von Rheinlanderze (ze zbiorów MNZP).
*****
Twarde rządy generała
Genarał Anton Galgotzy zastąpił na stanowisku komendanta X Korpusu, barona W. Reinlaendera, który jesienią 1891 roku został nieoczekiwanie odwołany ze swego stanowiska.
„Przejęcie przez tej klasy oficera stanowiska komendanta przemyskiego X Korpusu – pisał onegdaj Jan Różański w swej książce Tajemnice przemyskiej twierdzy – potwierdziło ponownie znaczenie Przemyśla dla bezpieczeństwa monarchii austro-węgierskiej. Powszechnie wiadomo było, jaką sympatią i zaufaniem darzy cesarz Galgotzego. Był on jego ulubieńcem, a kontakty służbowo – towarzyskie sięgały czasów, gdy obaj uczęszczali do szkoły kadetów w Wiedniu. Generał przy swej surowości był sprawiedliwy, ale także nieco zdziwaczały. Cesarz nie zwracał uwagi na te drobne mankamenty – swego faworyta lub nie przyjmował ich do wiadomości. Głośną w sferach nie tylko wojskowych była sprawa nierozliczenia się generała z wydatków, jakie poniósł będąc dowódcą wojsk okupacyjnych w Bośni i Hercegowinie. Na żądanie ministra skarbu, by rozliczył się z 36 milionów guldenów, które otrzymał na utrzymanie wojsk okupacyjnych – generał odmówił przedłożenia rachunków. Zirytowany minister osobiście przedstawił sprawę cesarzowi. Monarcha polecił wysłać do opornego podwładnego telegram następującej treści: Generał Galgotzy w Sarajewie. Cesarz żąda złożenia rachunków. – Minister skarbu.
Odpowiedź nadesłana z Sarajewa była następująca: Do mego cesarza w Wiedniu. 36 milionów otrzymałem. 36 milionów wydałem. Kto nie wierzy jest łajdakiem Golgotzy – generał piechoty. Szef kancelarii wojskowej wręczając monarsze telegram, z nietajoną satysfakcją czekał na surową karę dla nieposłusznego generała – ale usłyszał: – W porządku. Ja mu wierzą.
Nowy komendant zamieszkał w jednopiętrowym budynku przy ul Adama Mickiewicza 13 (wyburzonym w 1932 roku), usytuowanym na wprost siedziby dowództwa X Korpusu Już w pierwszym miesiącu swego urzędowania, poza jednostkami przemyskimi Galgotzy dokonał przeglądu garnizonów w Jarosławiu i Rzeszowie. Generał szczególnie pasjonował się szkoleniem oficerów. W największym pokoju swego służbowego mieszkania miał urządzoną makietę pola bitwy. Na obszernym stole wysypanym piaskiem znajdowały się metalowe figurki różnych formacji wojskowych: piechoty, kawalerii, artylerii, miniatury mostów, drzew, pagórków itp. Generał układając figurki stwarzał różne sytuacje na „polu bitwy”, których rozstrzygnięcie pozostawiał oficerom.
Cesarz tak wysoko oceniał Galgotzego, że w przypadku wojny zamierzał mianować go naczelnym wodzem armii.”
Galgotzy znany był z surowości i twardego charakteru. Satrapa i dziwak był panem życia i śmierci swoich żołnierzy. Uwielbiający go oficerowie naśladując swego zwierzchnika, przy każdej nadarzającej się sposobności znęcali się nad swoimi podwładnymi fizycznie, policzkowali osoby cywilne i żołnierzy, wśród których zdarzały się częste przypadki samobójstw. Być może generał Galgotzy był świetnym dowódcą ale budził strach i przerażenie wśród swoich podwładnych.
„Rządy surowego, despotycznego komendanta – pisał dalej J. Różański – wkrótce poczęły dawać tragiczne skutki. Ostra dyscyplina narzucona oficerom przeniesiona została przez nich na kadrę podoficerską i na żołnierzy. Ci, którzy nie potrafili jej sprostać, szukali wyjścia w samobójstwie. W styczniu 1894 roku przebił się bagnetem żołnierz 90 pułku piechoty, stacjonujący na forcie w Lipowicy. W parę dni potem odebrał sobie życie żołnierz z 77 pułku piechoty na skutek złego traktowania przez przełożonych. Podobny wypadek w 77 pułku wydarzył się w marcu. Jak podała “Gazeta Przemyska” z 4 i 28 marca 1894 roku: W niepełnym jeszcze pierwszym kwartale br. już 10 samobójstw miało miejsce wśród załogi twierdzy przemyskiej, i wszystkie z przyczyny surowego obchodzenia się przełożonych. Poddając krytyce odnoszenie się oficerów do żołnierzy w Austrii, a zwłaszcza w garnizonie przemyskim, gazeta przytoczyła dane na ten temat dotyczące Europy (wg niemieckiej gazety Militdr Wochenblatt): – Na 10.000 żołnierzy trafia się przeciętnie rocznie samobójstw: w Austrii – 12.53. w Niemczech – 6.35. we Francji – 3,44. w Anglii – 2.09.
*****
Wymierzony policzek
Wśród prasy przemyskiej obnażającej niegodziwości dziejące się w armii, w tym szczególnie przypadki znęcania się dowódców nad podwładnymi, prym wiódł „Głos Przemyski”. Jego redaktor – Witold Reger – wydał w 1900 r. „Jednodniówkę”, w której zaatakował oficerów 10., 17. i 58. pułków piechoty, znęcających się nad żołnierzami, podając do publicznej wiadomości ich nazwiska i potępiając ich wybryki. Spowodowało to oczywiście reakcję oficerów, którzy o autorstwo „Jednodniówki” podejrzewali przemyskiego adwokata – Hermana Liebermana. Gdyby jednak na tym poprzestali nie doszłoby do ujmy na honorze jaką w następstwie wypadków ponieśli bezpośredni podwładni Galgotzyego.
Wszystko zaczeło się oczywiście od oficerskiej popędliwości, którą tak opisał sam H. Lieberman:
„Przechadzałem się pewnego dnia na rynku w towarzystwie młodego adwokata przemyskiego, dra [Ozyasza] Rasta. Wtem otoczyła mnie grupa oficerów, jeden z nich wysoki, barczysty, przyskoczył do mnie i uderzył mnie w twarz. Miałem przy sobie tylko parasol, tym parasolem zamierzyłem się i trzasnąłem napastnika w głowę. Oficer odskoczył, wydobył szablę, która w mgnieniu oka wysoko podniesiona zabłysła w powietrzu i już miała spaść na moją głowę. Wtem mój towarzysz, dr Rast, człowiek małego wzrostu, lecz krępy i mocnej budowy, przyskoczył z tyłu do oficera, mocną ręką chwyciwszy za płaszcz pociągnął napastnika za sobą. W tej krytycznej chwili ludzie postronni stojący na rynku wmieszali się w grupę, otoczyli mnie jak mur, oficerowie się rozpierzchli, napastnik wsiadł szybko w nieopodal stojącą dorożkę, która galopem odjechała.”
Wieść o zamachu na znanego i popularnego adwokata – pisał w swoim wyśmienitym artykule Z. Andrzejewski – rozeszła się po Przemyślu lotem błyskawicy i wywołała wrzenie wśród robotników, którzy zapałali chęcią odwetu. Tego wieczora odbywała się zabawa murarzy w lokalu Kasy Chorych. W. Reger i grupa robotników opuścili zabawę w nocy i na moście przygotowali zasadzkę na powracających z karczmy oficerów 58. pp. Znienacka na nich napadli, rozbroili i pobili, połamali im szable, a jednego oficera postrzelili. W następnych dniach gen. Galgotzy, korpus oficerski i przemyska policja szaleli. Przeprowadzono liczne rewizje w mieszkaniach działaczy socjalistycznych, przy czym szczególnie skrupulatnie zrewidowano mieszkanie Liebermana w poszukiwaniu broni i śladów krwi. Aresztowano około 20 robotników, z Liebermanem na czele, którym postawiono zarzut „usiłowania dokonania zbrodni skrytobójczego morderstwa”. Gen. Galgotzy, w obawie przed ulicznymi rozruchami i wywieraniem presji na sąd w Przemyślu, spowodował przekazanie sprawy sądowi lwowskiemu. Po Przemyślu zaś krążyły patrole wojskowe i policyjne, a oddziały w koszarach zostały postawione w stan pogotowia.
Po przeszło trzech miesiącach (…) oskarżeni stanęli przed zwykłym trybunałem Sądu Krajowego we Lwowie. (…) Proces, który był sensacją w całej Austrii, trwał przeszło tydzień i nie ustalił sprawców napadu na oficerów. Mimo nacisków władz wojskowych 26 lutego 1901 roku, po wspaniałej mowie obrończej dr. Liebermana, który bronił siebie i aresztowanych z nim robotników, sąd ogłosił wyrok uniewinniający wszystkich oskarżonych.” Było to pierwsze wielkie zwycięstwo nad wszechwładnym gen. Galgotzym, które ugruntowało autorytet przemyskiego adwokata i wymierzyło policzek generałowi.
*****
„Bo paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy”
Kolejnego ataku na despotycznego generała Galgotzego dokonał w marcu 1902 roku w swej mowie w parlamencie wiedeńskim poseł z Galicji, Michał Danielak. W wygłoszonym przemówieniu podał on, że w korpusie przemyskim w 1901 roku zanotowano 219 samobójstw. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w ck Austrii popełniło samobójstwo 3101 żołnierzy, a 861 okaleczyło się przy próbie samobójstwa. Najwięcej samobójstw i okaleczeń miało miejsce w korpusie przemyskim, następnie wśród załóg korpusów w Pradze i Bratysławie.
Wiosną 1905 roku – po piętnastu latach dowodzenia X Korpusem przemyskim – generał Antoni Galgotzy został odwołany z Przemyśla.
Nowości Illustrowane (1905 nr 18) tak oto komentowały tą sprawę:
„Przysługujące obywatelom prawo kontrolowania stosunków panujących w armii, zostało zakwestyonowane przez byłego komendanta korpusu przemyskiego, generała Antoniego Galgotzy’ego — i w ten sposób została przez niego wypowiedziana wojna – stanowi cywilnemu. Ta wojna, prowadzona przez Galgotzy’ego w Przemyślu i wszędzie, gdzie sięgał jego wpływ, tak naprężyła stosunki między wojskowymi a ludnością cywilną, że były one doprawdy nie do zniesienia. Dochodziło do tego, że „surowy“ generał zakazywał z powodu swego „widzimisię”, oficerom i wogóle wszystkim wojskowym uczęszczać do pewnych, jemu nie podobających się lokali. I ludność Przemyśla, a szczególniej kupcy, wiele szykan musieli znieść pod rządami generała Galgotzy’ego. Wskutek tej walki generała z „cywilami”, ucierpieli niemało sami oficerowie, którzy swoje prywatne stosunki musieli normować według kaprysu naczelnego wodza. Kto przez kilkanaście lat przyglądał się tym stosunkom w Przemyślu, ten wie, że nie były one nigdy takie, jakie panowały np. w Krakowie, gdzie komendantem był pełen taktu i obywatelskich uczuć generał Albori, a po nim, umiejący również dobre z ludnością cywilną utrzymać stosunki, powszechną sympatyą cieszący się generał Horsetzky.
Generał Galgotzy ma zostać komendantem wojskowym w Tryeście. Przeniesienie go z Przemyśla, świadczy o tem, że stosunki z Włochami są w naprężeniu, skoro Austrya swego za „najlepszego” okrzyczanego wodza, przenosi do Tryestu, gdzie wiecznie grozi irredenta włoska.”
Następcą Galgotzego został mianowany Karol Horsetzky von Hornthal, który był starszym bratem – wspomnianego w „Nowościach Illustrowanych” – komenda krakowskiego. O samym zaś odwołanym dowódcy przemyskim tak pisał onegdaj T. Boy-Żeleński:
„Był w Przemyślu sławny generał Galgotzy, srogi i bezwzględny przełożony, ale wyborny generał, cieszący się nieograniczonym zaufaniem cesarza i budzący postrach we wszystkich. Ten dostał paraliżu postępowego, ale nie od razu oczywiście poznano się na tym; któryż zresztą z podwładnych ośmieliłby się postawić tę diagnozę, tak uwłaczającą subordynacji wojskowej! Generał ów od jakiegoś czasu zdradzał upodobanie do „badań naukowych”; badał mianowicie ciężar gatunkowy żołnierzy rozmaitych broni: w tym celu kazał ich brać pod pachy na sznur i zanurzać nago w wodzie „normalnej”, tzn. o temperaturze czterech stopni Celsjusza. Póki badał ciężar gatunkowy prostych żołnierzy, szło to wcale dobrze; ale gdy chciał przejść do analogicznych badań ciężaru gatunkowego oficerów, porozumiano się z lekarzami i wzięto go do zakładu, gdzie stwierdzono daleko posunięty paraliż postępowy.”
Mając więc zatem słowa Boya na względzie, iż „paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy„, przykład generała może służyć za przestrogę nie tylko wojskowym … ale i cywilnym „komendantom” miasta .
oprac. M. P.
Bibliografia:
-
J. Błoński; Przemyśl. Najzacniejszy plac broni Galicji (w) „Nasz Przemyśl” Numer 3 (54) – marzec 2009 r.
-
J. Różański; Tajemnice przemyskiej twierdzy, Przemyśl 1995
-
Z. Andrzejewski; Przemyskie wątki w biografii Hermana Liebermana , „Palestra” 2011 nr 7–8
-
T. Boy-Żeleński; Słowa cienkie i grube, W-wa 2016
Jeśli chcesz na bieżąco śledzić najnowsze posty na naszej stronie … polub nas na facebooku !!!
Twierdza Przemyśl – pozostałe posty: