Policyjny gwałt i przemyska elekryczność
[Kurier Przemyski 17 stycznia 1897]
Nieszczęśliwy wypadek zdarzył się pani Hönigerowej. Jadącą wózkiem lwowskim traktem zaczepił orczykiem o koło włościanin dążący do miasta. Konie spłoszyły się wtedy i wywróciły wózek do przekopu. Pani Hönigerowa omal, że wpadek ten życiem nie przepłaciła. Zajściu całemu przypatrywał się jakiś wojskowy z baraków i nie polecił nawet żołnierzom pospieszyć kobiecie z pomocą. Nie licuje to z rycerskością.
[Kurier Przemyski 17 stycznia 1897]
Bal dam dobroczynności św. Wincentego a Paulo na rzecz ubogich m. Przemyśla zapowiada się niezwykle świetnie. Na czele stanęły najwybitniejsze panie z towarzystwa, posiłkowane przez panów obeznanych dokładnie z terenem balowym. Udział biorą także sfery wojskowe. W sezonie karnawałowym bal 1 lutego zajmie niewątpliwie pierwsze miejsce. Okolica wybiera się się również wcale licznie.
[Kurier Przemyski 24 stycznia 1897]
Gwałt policyjny. Niebywały wypadek zdarzył się we czwartek. Podajemy przebieg zupełnie przedmiotowo. Rzecz miała się nastepnie: o godzinie 9. wieczorem przechodził placem na Bramie żydowski kondukt pogrzebowy. W chwili, gdy niosący mary z ciałem zmarłego weszli na plac, kapral policyjny Ignaniec wstrzymał pochód i rozkazał odnieść trupa do szpitala. Oczywista, że towarzyszący konduktowi skupili się około mar, ciekawi powodu powstrzymania pogrzebu. Niosący zaś mary zmuszeni byli postawić je na ziemi, gdyż w natłoku nie mogli Nawe ruszyć się. Jeden z niosących mary zwrócił się wtedy do kaprala z uwagą, iż trupem na ulicy wystawać nie można. W odpowiedzi uderzył go Ignaniec w twarz tak silnie, że dwa zęby wyleciały, drugiemu obojętnemu widzowi wyrwał znowu garść włosów brody a kobietę rzucił o ziemię. Gwałt taki wywołał ogromne oburzenie, które rozważniejsi zażegnali, inaczej byłoby krucho z p. kapralem. Majestat śmierci u dzikich plemion nawet bywa szanowany, więc postępek policjanta stanowczo potępić i surowego ukarania winnego domagać się musimy.
[Kurier Przemyski 24 stycznia 1897]
Grozi runięciem kamienica pod l. 4 położona w rynku. Dach i ściany pochyliły się już, a odłamki muru padają bez przerwy na przechodzących. Trudno ruderę w zimie rozebrać, ale należałoby ją przynajmniej opróżnić z mieszkańców i należycie podeprzeć.
[Kurier Przemyski 28 stycznia 1897]
Głos z miasta. Otrzymujemy następujące pismo: Ulica Trzeciego Maja bywa wieczorem miejscem schadzki dla różnych par miłosnych, które tam w sposób nie licytujący z przyzwoitością flirtują. Kobiecie uczciwej trudno przejść chodnikiem bez rumieńca wstydu. Zwracamy uwagę policyi na tę erotykę.