Bożonarodzeniowa choinka Habsburgów
albo problemy zwykłych ludzi
Odświętnie udekorowana choinka jest dziś najważniejszym symbolem Bożego Narodzenia. Podobnie było w katolickim domu Habsburgów, choć tradycja ta była stosunkowo świeża i pochodziła z kręgów protestanckich.
Choinki takie, jakie znamy dzisiaj, po raz pierwszy przybyły do Wiednia w okresie biedermeieru, z północnych Niemiec. W krajach protestanckich Boże Narodzenie od dawna obchodzono jako święto rodziny mieszczańskiej, jako intymne, emocjonalne przeżycie narodzin Jezusa. W pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku choinki pojawiły się również w mieszczańskich domostwach monarchii Habsburgów. Trzeba jednak przyznać, że znalazły tam swoje trwałe miejsce dzięki kręgom dworskim w samym Wiedniu.
Para cesarska z córką Marią Walerią oraz arcyksiążę Rudolf i jego żona Stefania.
Żona arcyksięcia Karola Ludwika (1771-1847), Henrietta z Nassau-Weilburg, pochodząca z rodziny protestanckiej, przywiozła ten zwyczaj ze swojego niemieckiego domu. W Boże Narodzenie 1816 roku w rodzinie Habsburgów pojawiła się pierwsza, odświętnie udekorowana świecami, zielona choinka. Cesarza Franciszka I, który brał udział w uroczystości, tak bardzo zafascynowała magiczna aura choinki, że nakazał, aby od tej pory choinka była ustawiana w Hofburgu na Boże Narodzenie. Skutkiem takiego obrotu spraw był fakt, że w rodzinach katolickich Wiednia obchodzenie Bożego Narodzenia z udekorowaną choinką, stało się po prostu normą. Z początku nie obyło się bez pewnych problemów. Jeszcze w 1821 roku zdobycie przed Świętami choinki było wręcz niemożliwe, ale już w 1829 r. przy północnej bramie miasta, stali uliczni sprzedawcy sprzedający drzewka., a w 1851 roku plac Am Hof , w najstarszej części Wiednia, przypominał w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie prawdziwy las.
Nie obyło się również bez krytycznych uwag wobec tej świątecznej nowości. Arcyksiążę Jan Habsburg (1782-1859), brat Karola Ludwika, który był świadkiem pierwszych w rodzinie Habsburgów uroczystości choinkowych, uskarżał się na nową modę i wynikającą z niej utratę treści religijnych. Problemem była również ilość nagromadzonych prezentów. „Wieczorem odwiedziłem… brata Karola. Ponieważ jest Wigilia, wszystkie dzieci i my, którzy tu jesteśmy, zebraliśmy się razem. Chociaż czerpałem przyjemność z widoku tych wszystkich maluchów, które stanowią nadzieję dynastii, wielki upał wywołany dużą ilością świateł od razu wytrącił mnie z równowagi. Dawniej, kiedy byłem mały, była oświetlona szopka, z cukierkami i niczym więcej. Teraz już nie ma szopki! Widzieliśmy w Boże Narodzenie drzewko z mnóstwem cukierków i światełek oraz cały pokój pełen wszelkiego rodzaju zabawek i mnóstwo rzeczy, które za kilka tygodni zostaną rozwalone, zdeptane, zabrane i które z pewnością będą kosztować tysiąc guldenów. “
Franciszek Józef z Marią Walerią i arcyksięciem Rudolfem oraz książę Leopold, arcyksiężna Gizela i cesarzowa Elżbieta przed choinką z prezentami.
Młodszej córce cesarskiej pary, Maria Waleria Habsburg (1868-1924), doskwierała napięta atmosfera, gdy co roku rodzina cesarska gromadziła się wokół choinki w otoczeniu dworskich dostojników i służby. Dopiero po ślubie z arcyksięciem Franciszkiem Salwatorem (1866-1939), z dala od dworu wiedeńskiego, Maria Waleria doświadczyła innej atmosfery świąt. Pełna entuzjazmu pisała w pamiętnikach o swoich pierwszych Świętach Bożego Narodzenia spędzonych z małżonkiem: „Radosna wspólnota ze służbą sprawiła, że Wigilia była najszczęśliwsza, jaką kiedykolwiek przeżyłam. Cóż za kontrast ze świętem choinkowym w pałacu cesarskim, gdzie wszystko było takie sztywne i żenujące!”
Cesarz Franciszek Józef z wnukami oraz córką arcyksiężną Marią Walerią i zięciem
Poza prezentami dla dzieci, dla bliskich cesarza, który w normalnych okolicznościach rzadko tolerował wydawanie pieniędzy na własną osobę, Boże Narodzenie stanowiło spore wyzwanie. Słudzy musieli wykazać się wielkim taktem dyplomatycznym, koordynując zapytania rodziny w sprawie odpowiednich prezentów dla głowy rodziny oraz jego własnymi życzeniami cesarza. Te były zdumiewająco skromne, jak np. puszki do przechowywania sucharów i ciastek w jego gabinecie. Niezwykła oszczędność Franciszka Józefa dotyczyła także jego personelu. Przez długi czas jego osobiści słudzy nie otrzymywali żadnych prezentów na Boże Narodzenie. Kiedy usłyszała o tym „dobra przyjaciółka” starzejącego się cesarza, Katarzyna Schratt, namówiła Franciszka Józefa, aby w przyszłości prezenty otrzymał także jego sztab.
Źródło: Martin Mutschlechner
Die Welt der Habsburger
opr. Maciej Pietrzak
Pozostałe posty z TEMATÓW GALICYJSKICH: